You are currently viewing Autorytety w szkole, część 2

Autorytety w szkole, część 2

Pani pedagog zapowiedziała uczniom kolejne spotkanie z autorytetem, po czym otworzyła drzwi. Wszedł jakiś pan, a za nim pani ze szkolnego sklepiku.
– Oooo – zdumieli się uczniowie. – Dzisiaj będzie o handlu?
– Raczej o złodziejstwie – odparła głuchym z gniewu pani ze sklepiku, po czym sięgnęła do kiszeni płaszcza pana i wyjęła stamtąd batonik. – Nie zapłacił pan, wie pan jak to się nazywa?
– A wie pani, że narusza moją nietykalność osobistą? – pan odpowiedział pytaniem.
– Żebym ja panu nie naruszyła czegoś jeszcze! – rzekła złowróżbnie pani ze sklepiku i wyszła.
– Dzisiaj porozmawiamy sobie o prawie, a naszym gościem jest pan sędzia! – oznajmiła pani pedagog radośnie.
– Witam panią serdecznie! – zakrzyknął pan sędzia, chwycił dłonie pani pedagog w swoje dłonie i kilkukrotnie nimi potrząsnął. Pani pedagog spojrzała na swoje palce i wycedziła:
– Panie sędzio…
– Tak?
– Mój pierścionek.
– Który? Ma ich pani dużo.
– Ten z kciuka. Nie ma go.
– To pani problem.
– Raczej pana, bo pan mi go zabrał.
– Na jakiej podstawie pani tak twierdzi?
– Widzę go w pańskiej ręce.
– To nie moja ręka! – zastrzegł odruchowo pan sędzia.
– Więc niech nie pana ręka mi go odda – zirytowała się pani pedagog. Pan sędzia potulnie usłuchał, po czym założył ręce i zaczął spacerować po klasie.
– Prawo to jest bardzo ważna rzecz, to podstawa demokracji… – opowiadał pan sędzia chodząc po klasie. Wszyscy zaczęli przysypiać, gdy nagle rozległ się dziwny szmer. Spojrzenia powędrowały na podłogę, a tam… Pan sędzia zaczepił nogą o plecak Grubego Maćka i teraz wlókł ten plecak po podłodze.
– To mój plecak! – nie wytrzymał właściciel.
Pan sędzia nie zareagował i szedł dalej mówiąc.
– Ej, no, panie, to jest mój plecak!
Nadal brak reakcji.
– Hej, chłopaki, pomóżcie mi, tak nie może być!
Łukaszek już wstawał i okularnik z trzeciej ławki też, gdy pan sędzia zrobił coś niespodziewanego. Kucnął z plecakiem Grubego Maćka gdzieś w kącie i pochylił się nad nim obracając przy tym plecami do środka klasy.
– Co on robi? Co on robi? – zaniepokoił się Gruby Maciek.
Przewodnicząca klasy Melissa zajrzała panu sędziemu przez ramię i zawołała:
– Nie uwierzycie, on chowa za pazuchę twoje drugie śniadanie!
Tego dla Grubego Maćka było za wiele. Rzucił wiązankę brzydkich słów, z których do powtórzenia nadawało się jedynie „kurwa” i runął w kierunku pana sędziego.
Na szczęście inni uczniowie zdołali go zatrzymać.
– On ma immunitet! tłumaczył Łukaszek. – Wiesz co grozi za napaść na sędziego?
– A kraść śniadania to wolno?! – wołał rozżalony Gruby Maciek.
– Niby kto ci ukradł śniadanie? – spytał pan sędzia.
– Pan!
– A świadków masz?
– Ma – odparła całą klasa jednym głosem.
Pan sędzia lekko się stropił, ale machnął ręką i się rozchmurzył:
– Et, tacy tam świadkowie…
– Mamy też nagranie – odezwał się siedzący do tej pory cicho Sajmon, uczeń na wózku inwalidzkim. I pomachał komórką do pana sędziego.
Pan sędzia się poddał.
– Błagam, nie publikujcie tego! – łkał. – Nie zabijajcie mnie!
– Dlaczego pan to robi? – spytała pani pedagog sprawdzając dotykiem czy ma wszystkie pierścionki.
– Aby zostać sędzią trzeba przejść badania lekarskie medycyny pracy – wyznał pan sędzia. – Wszyscy bez kleptomanii są odrzucani! To, można rzec, nasza choroba zawodowa! Ale nie myślcie, że to jakaś fanaberia! O, nie! My to robimy z biedy! Tak! Widzę, że nie macie pojęcia jacy my jesteśmy biedni! Ja jestem tak biedny, że chodzę do Starbucksa z własnym wrzątkiem!

(Wyświetlono 225 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Koteusz
    Sądziłęm, że zakończenie będzie bardziej „burzliwe”, a tu trochę przewidywalne jakby. 🙂 Szkoda jednak, że sędzia z Grubym Maćkiem „się nie pobili”. Byłoby bardziej dynamicznie. 🙂
    1. Marcin Brixen
      Za trafienie tortem jest 10 miesięcy bez zawiasów. Wyobraź sobie ile byłoby za bójkę.

Leave a Reply