You are currently viewing Nauka koziego

Nauka koziego

Tata Łukaszka przeżył już wiele dziwnych inicjatyw, podejmowanych głównie przez jego żonę. Dla mamy Łukaszka jej ukochany „Wiodący Tytuł Prasowy” był źródłem nieustającym inspiracji do zmieniania świata. Tata Łukaszka uważał się za człowieka, którego już nic nie zaskoczy.
Mylił się.
Tego dnia wieczorem był sam w mieszkaniu. Dziadek poszedł na gorzkie żale, babcia po zakupy, mama na demonstrację, Łukaszek do kolegi, a siostra Łukaszka na randkę.
W domu było cicho i spokojnie. Tata Łukaszka siedział sobie w fotelu, pił herbatę i czytał ulotkę. Byli politycy założyli szkołę coachingu. „Odkryj w sobie lenia i idiotę!” zachęcała ulotka. „Odkryj w sobie pociąg do korupcji!”.
Dalej nie doczytał bo rozległ się dzwonek do drzwi.
Tata Łukaszka otworzył drzwi. Na klatce schodowej stały dwie panie, o umalowanych na czarno ustach. Patrzyły wściekle spode łba jakby tata Łukaszka zajął im ostatnie miejsce do parkowania.
– Ech, ech… – westchnął tata Łukaszka i zamierzał zamknąć drzwi. Ale jedna z pań błyskawicznie wsadziła stopę za próg i zamknąć się nie udało.
– Dlaczego pan to robi? – spytała druga pani.
– Mam prawo zamknąć drzwi i nie słuchać – odparł tata z godnością.
– Nie, nie ma pan! – rzuciła wściekle pierwsza pani.
– Moje drzwi!
– Moja stopa!
– Z nogą w drzwiach do niczego nie dojdziemy – łagodziła druga pani. – Nawet nie słyszał pan z czym przychodzimy.
– Nie interesuje mnie to!
– Nie ma pan prawa odmówić jak już pan otworzył drzwi – upierała się pierwsza pani, ta ze stopą za progiem. – A przychodzimy z bardzo ważną inicjatywą. Słyszał pan zapewne jak imigranci traktują kobiety.
– Owszem. Biją i gwałcą.
– To nieprawda! – uniosła się druga pani. – Owszem, może zdarzy się tu i ówdzie, że lekko niezrównoważony rdzenny tubylec, który przypłynął pontonem z rok czy dwa lata wcześniej, poczuje się nieswojo i zachowa się nerwowo. Ale to tylko margines! Wynika to tylko z tego, że istnieje pewna bariera językowa. Oni po prostu nie rozumieją, kiedy kobieta mówi nie.
– Nie wiem czy pan, ale niektórzy z tych mężczyzn… Hm… – zaczerwieniła się pierwsza pani. – Oni… Z kozami…
– Ci zakorzenieni od zawsze tubylcy? – spytał tata Łukaszka. – Tak, słyszałem. Ciekawe jaka ku temu przyczyna.
– Co innego jest ciekawe, proszę pana – machnęła ręką druga pani. – Przecież oni… Nie zawsze… Tego. Więc jak koza im to komunikuje? No?
– Nie wiem – przyznał tata Łukaszka.
– A to takie proste! Oni rozumieją kozi!
Tata zaniemówił.
– W związku z tym otrzymaliśmy zylion euro z funduszy unijnych na szkolenia z języka koziego. To działa, naprawdę. Niech pan posłucha: „meee-meee” oznacza „bierz mnie, jestem twoja”, a „meee meee me-me-me meeee” oznacza „nie dziś, bolą mnie kopytka”.
Tata Łukaszka musiał się oprzeć o framugę.
– No i co pan na to? Czy jest w domu ktoś płci żeńskiej kto chciałby uczęszczać na taki kurs? – panie bombardowały go pytaniami. – Aby uniknąć oskarżeń o seksizm pan też może przyjść!
Tata Łukaszka zebrał resztki sił. Wyprostował się, pokazał paniom środkowy palec lewej dłoni i wychrypiał:
– Beee beee beee.
– Co za cham! – krzyknęła pierwsza pani i cofnęła stopę.
Tata Łukaszka wykorzystał to i szybko zamknął drzwi.

(Wyświetlono 404 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Ten post ma 6 komentarzy

  1. jacky6
    Nie ma to jak ekologia… PS – jaki numer bucików owej paniusi wstawiającej stopkę między drzwi ?
    1. Marcin Brixen
      Duży 🙂 Wydaje mi się, że jakoś nie ma teraz pań o drobnych, dziecięcych stópkach.
      1. selena
        Jakies 42,5 to musilo byc. Wiesz jak to jest ze stopami. Sie rozdeptują Ja kiedys nosila 37 teraz bywa ze nawet 39 a ja nie chodze na demonstracje tak czesto jak te panie 🙂
        1. Marcin Brixen
          Numeracja butów też nie jest stała. Potrafi się wachnąć o kilka numerów nawet 🙂
  2. janina cupek
    Wspaniałe Panie Marcinie dziękuję .

Leave a Reply