– Znowu protestują – powiedział markotnie dziadek Łukaszka mieszając łyżką rosół w garnku na kuchence. – Przejść nie można przez osiedle, bo co rusz jakaś grupa społeczna żąda…
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
Wszystkie osoby, które znajdowały się w kuchni, czyli dziadek, mama i Łukaszek spojrzeli po sobie czujnie.
– Ja nie mogę iść – dziadek zaczął wrzucać do garnka makaron „Jak za Żołnierzy Wyklętych”.
– Idź ty – mama powiedziała do Łukaszka. Łukaszek westchnął głęboko i poszedł. Wrócił po minucie w towarzystwie jakiejś pani z transparentem.
– Dzień dobry! – zakrzyknęła gromko pani. – Szukam osób, które chciałyby pójść ze mną na demonstrację!
– Za ile? – zapytał Łukaszek.
– Gratis! – oburzyła się pani.
Łukaszek położył się na stole i udawał że śpi.
– A za czym ten protest? – zapytał dziadek sięgając po solniczkę i zaraz zastrzegł:
– Tak tylko pytam bo i tak nie pójdę, zupę gotuję…
Pani nie odpowiedziała tylko zaprezentowała transparent:
„Moja dziupla – moja sprawa”.
Dziadkowi palce się rozwarły i solniczka wpadła do rosołu.
– Co za świństwa… – wyjąkał.
Mama Łukaszka zachichotała i powiedziała, że ona owszem idzie, bo walka o demokrację to piękna rzecz. I wyszła razem z panią zabierając ze sobą transparent.
Po kwadransie mama Łukaszka ponownie pojawiła się w kuchni. Minę miała złą i zaciętą.
– Dobrze że jesteś – zagadał dziadek. – Gdzie w tym domu jest solniczka? Rosół zrobiłem, pyszny, tylko mało słony.
Mama nic nie powiedziała tylko spoglądała w ścianę.
– Co się stało? – spytał zaniepokojony Łukaszek. – Już po demonstracji?
Mama osunęła się na krzesło.
– To mordercy – wyszeptała. – Oni wcale nie walczą o aborcję tylko chcą wycinać drzewa!
Moja dziupla, moja sprawa!
(Wyświetlono 328 razy, 1 dzisiaj)
Ten post ma 2 komentarzy