– Pyszne. Martyna, co to jest?
– Smoothie z jarmużu.
– Ej, co wy tu robicie, to miało być babskie spotkanie! Wypad stąd!
– Chcieliśmy zobaczyć jaki skarb Marian złowił w tej telewizji…
– Mnie złowił, a co?
– Bo ja tak sobie myślę, że ten cały seksualizm to jedna wielka ściema, o. Praca to jest na polu, bo z tego coś jest, a…
– Gadasz głupio, Tomek, a jak będziesz tyle chlał i palił to za parę lat będziesz przyjeżdżał do Martyny jako pacjent. I będziesz udawał, że do Mariana w odwiedziny, cha cha cha…
– Cha cha cha!
– Wcale że nie, poza tym jeszcze nie wiadomo czy Marian ją wybierze!
– Co ty gadasz, pasują do siebie.
– A ja ci powiem Tomek, że seksuolog to bardzo ważny zawód. Bo to jest bardzo ważna dziedzina życia. To jest jak przyprawa, nadaje smak każdej czynności, jest wszędzie, trzeba go tylko wyczuć…
– Jak to jest wszędzie?
– No to patrz.
Martyna sięgnęła po brzoskwinię, po czym zaatakowała ją ustami, zębami i językiem.
– O Jezu…
– Marian, ty szczęściarzu!
– To nie tak!
– Patrzcie, ale się Marian zaczerwienił!
– Niejeden by chciał być na miejscu tej brzoskwini. Marian, przyznaj się!
– Wynocha stąd, to miało być babskie spotkanie!
– Nie pchajcie tak!
– Dobra, idziemy!
– Cześć!
– Poszli wreszcie.
– Co za świnie.
– Facetom tylko jedno w głowie.
– Nie tylko facetom, Martyna, co ty odstawiasz?! Co ty chcesz przez to udowodnić, co? Przecież oni będą nas postrzegać tylko w ten sposób! Że my nadajemy się tylko do jednego! Że my jesteśmy tylko po to, żeby im robić to co ty z brzoskwinią!
– No, nie tylko. Jeszcze żeby prać…
– Prasować…
– Obiad, obiad zrobić…
– Hej, hej, dziewczyny! Ja wam tylko pokazuję sposób. Co wy z nim zrobicie to już wasza rzecz. Możecie tak tym wpłynąć, że wasze życie będzie inne. Może bogatsze? Może ciekawsze? Ale pomyślcie tylko jak facet będzie was o to prosił, błagał wręcz… Będziecie go mieć dosłownie w ręku…
– Jak? Mam codziennie przed nim jeść brzoskwinię?
– Oj Marzena, brzoskwinia to tylko przykład! Przecież tu chodzi o coś zupełnie innego!
– A o co?
– Oj, nie mogę. Co, nic nie rozumiesz?
– O jajka chodzi! Hi hi hi!
– To co, chcecie się czegoś nauczyć? Na kiedy się umawiamy? Na jutro?
Jutro.
– Wszystkie już są?
– Nie, Marzeny nie ma.
– Idzie.
– Ale zasuwa. Zła jest.
– To widać.
– O tak, to widać, że jest zła.
Martyna, lepiej uważaj.
– I co?! I co?!
– Marzena, nie krzycz tak, tylko powiedz o co chodzi.
– O co chodzi?! O te twoje wczorajsze wygłupy z brzoskwinią! Zrobiłam to wczoraj z moim facetem!
– O Jezu!
– I co, wzięłaś też brzoskwinię?
– Nie! Jajka!
– O Jezu!!
– Zrobiłam dokładnie to co ty! A on tylko siedział i się dziwnie patrzył! To jest jakieś oszustwo! Nie pozwolę robić z siebie idiotki!
-Na pewno zrobiłaś wszystko jak trzeba?
– Na pewno! Najpierw ugotowałam je na twardo, potem obrałam ze skorupki, a potem zjadłam dokładnie tak, jak pokazywałaś z brzoskwinią! I to trzy jajka! A on – nic! Tylko się dziwnie patrzył!
Brzoskwinie
(Wyświetlono 275 razy, 1 dzisiaj)