Siedzę sobie i głaszczę kota.
Zagląda do mnie nasza premier, Beata. Jest blada.
– Panie prezesie… – mówi cicho. – Czy pan dzwonił parę minut temu do dziennikarza…
– Owszem, dzwoniłem.
– Ale on mówi, że pan mu powiedział…
– Owszem, powiedziałem.
– A… A… Ale jak to?
– Wejdź – kiwam ręką. – Wejdź i zamknij drzwi, bo tu ze Zbigniewem ważne rzeczy omawiamy.
Beata siada w fotelu obok Zbigniewa, patrzy na niego współczująco i mówi:
– Lustracja, co?
– Ano – wzdycha Zbigniew. – Za Chiny tego nie przeprowadzimy.
– Ty tych Chin nie wywołuj z lasu – ostrzegam go łagodnie. – Kto wie jak nam się razem stosunki ułożą. A co do tej ustawy i paru innych to trzeba to zrobić tak, żeby wszyscy byli zadowoleni.
– Ciekawe jak – Zbigniew wierci się w fotelu. – U nas musi być cały czas pełna mobilizacja, ludzie czują się wypaleni. Opozycja czyha tylko na jakieś nasze potknięcie. A antysystemowcy deklarują, że są z nami, a ciągle głosują przeciwko nam.
– Więc ich zrobimy odpowiedzialnymi za to co się stanie – i pytam ich czy znają stary kawał o Żydzie i kozie.
Nie znają.
– Dawno temu pewien Żyd miał żonę i mnóstwo dzieci. Mieszkali w starej, ciasnej chałupie, w jednej izbie. I wszyscy narzekali jak to jest niedobrze. Więc Żyd postanowił, że zrobi coś by temu zaradzić. I wprowadził do chałupy jeszcze kozę.
– I to pomogło? – pyta osłupiały Zbigniew.
– Oczywiście, że nie. Wszyscy zaczęli narzekać, że jest jeszcze gorzej. Więc Żyd wziął i wyprowadził kozę z chałupy. I wyobraźcie sobie: wszyscy byli zadowoleni! I tu zrobimy tak samo!
– Jaką kozę pan wprowadzi? – pyta Zbigniew.
Zamiast mnie odpowiada Beata:
– Już wprowadził. Zadzwonił do dziennikarza i powiedział, że ministerstwa też będą grać w totka.
Zbigniew wzrusza ramionami.
– I wygrywać – uściśla Beata . – Stąd będziemy mieć pieniądze na wszystko.
– Jak wygrywać, skoro…
– Bo my będziemy mieć system – przerywam Zbigniewowi. – System, dzięki któremu będziemy zawsze wygrywać w totka.
Cisza.
– Pan naprawdę powiedział im coś takiego? – Zbigniewowi jest słabo.
– Sprawdźcie no na tych waszych nowoczesnych telefonach. No i?
– Twitter kipi – raportuje Beata.
– Na Facebooku też się gotuje – potwierdza Zbigniew.
– To idziemy do Sejmu głosować te twoje ustawy. Wołaj wszystkich!
Po kilku godzinach wracam do swojego gabinetu. Kot już na mnie czeka. Beata i Zbigniew są ze mną. Siadamy.
– Sprawdźcie teraz ten wasz internet.
– Źle. Wszyscy po nas jadą. Opozycja ma używanie. Antysystemowcy chcą żebyśmy się wycofali z projektu totek plus. A najlepiej zrobili w tej sprawie referendum…
– …połączone z referendum w sprawie JOW – przerywam Beacie. – Tak, tak. Jak zwykle. Gdzie jest mój telefon? Halo? Pan dziennikarz? Chciałem z panem porozmawiać… Nie, nie o totku. Głosowaliśmy nad ważnymi ustawami mającymi fundamentalne znaczenie… Co? Nie, ten system tylko dla ministerstw. Ustawami mającymi poważne znaczenie dla funkcjonowania… Oczywiście, że ten system działa. Sto procent. Zobaczy pan w sierpniu jak zaczniemy zgarniać same szóstki. Trzeba będzie jakiś grafik zrobić, żeby sobie ministerstwa nie wchodziły w paradę. A o innych ustawach nie chce pan posłuchać? To do widzenia?
– Jezu – Zbigniew znowu jest blady. – Rozniosą nas po pierwszej wygranej.
– Nie będzie żadnej wygranej.
– Przecież sam pan mówił… – po minie Beaty widzę, że się kompletnie pogubiła.
Drzwi uchylają się i zagląda nasza rzeczniczka.
– Muzyk przyszedł.
– Niech wejdzie.
Wpada przywódca antysystemowców, którzy twierdzą publicznie, że nie mają przywódcy.
– Panie prezesie! Tak nie można! Tamci kradli, to myślicie, że wam też wolno?!
– To nie jest kradzież.
– Państwowa instytucja wgrywająca pieniądze w państwowej loterii to tak jak kradzież!
– Kogo niby okradamy?
– Jak to ogo, oczywiście obywateli! Tak pan zawsze lubi się chwalić mandatem od suwerena, a teraz co? Zabiera pan temu suwerenowi pieniądze! czas skończyć z tą partiokracją! Szliśmy do wyborów pod hasłem zmiany systemu, tymczasem pan ten system…
– Ma pan rację, panie Pawle – wchodzę mu w słowo.
– Co?
– Wycofujemy się z totek plus.
Popatrzył na mnie podejrzliwie. Ale Beata i Zbigniew mu potwierdzili. Wyszedł więc na korytarz i hałaśliwie oznajmił, że jego ugrupowanie zniszczyło system.
Na mój gest Beata zamknęła drzwi. Zbigniew już bez mojego polecenia monitorował internet. Bystry chłopak jest, za to go lubię.
– Panie prezesie – w jego głosie dźwięczały nutki dumy i szczęścia. – Ludzie się cieszą, że nie będzie grać systemowo w totka! Sondaże szybują w gorę! Wszyscy nas popierają!
– A antysystemowcy chwalą się, że to dzięki nim – pokiwała głową Beata.
– Tak jak mówiłem – zwracam się do Zbigniewa. – Masz te swoje ustawy, wszyscy są zadowoleni, a antysystemowcy za to odpowiadają…
– Nie wszyscy są zadowoleni. A opozycja?
– Nie wyglądają na zadowolonych.
– Wyglądają. Tylko po prostu ty ich jeszcze nie widziałeś naprawdę niezadowolonych.
– Jezu – Zbigniew znowu blednie. – Co pan znowu planuje?
Siedzę sobie i głaszczę kota. Nie wiem, dlaczego ludzie nie lubią polityki.
Totek
(Wyświetlono 296 razy, 1 dzisiaj)
Ten post ma 2 komentarzy