W tym roku jedyny upalny dzień przypadł akurat w sobotę. Kto żyw ruszył w teren. Hiobowscy udali się nad jezioro. Tata Łukaszka wynajął od swojego znajomego z pracy, Kubiaka, domek na cały weekend. Pojechali tam w piątek, przespali się w domku i z samego rana mogli udać się na plażę. Pogoda faktycznie była upalna. Coraz więcej ludzi ściągało nad wodę i rozkładało się na plaży. Upał był coraz bardziej obezwładniający. Łukaszek, czerwony na twarzy, wymamrotał, że już nie daje rady i potoczył się gdzieś w cień. Babcia, dziadek, mama i tata twardo leżeli dalej na słońcu. A siostra Łukaszka, osoba która wydawać by się mogło, najbardziej zainteresowana była opalaniem, nie opalała się wcale. Owszem, założyła na swoje śliczne ciałko kostium kąpielowy , lecz nie położyła się na plaży. Biegała zaaferowana po domku i okolicach twierdząc, że gotuje obiad.
– Te jej gotowanie – skrzywiła się babcia Łukaszka czytając „Studzianki” Janusza Przymanowskiego wydawnictwa Tak Było.
– Twierdzi, że chce się nauczyć gotować dla swojego chłopaka – rzekł dziadek Łukaszka czytając pracę zbiorową „Studzianki” wydawnictwa Tak Nie Było.
– Oby przeżył – westchnął tata Łukaszka czytając Zytra-Piochowicza „Pakt Studzianki” wydawnictwa Tak Mogło Być.
– Przepis ma ode mnie – pochwaliła się mama Łukaszka czytając „Stulejki. Najważniejszy problem Polski” wydane przez Wiodący Tytuł Prasowy.
Pozostałe trzy osoby jeszcze raz pożałowały chłopaka siostry i pogrążyły się w błogim lenistwie. Gdzieś tam dalej, ustawione przy czyimś kocu radio poinformowało wesołym tonem o kolejnym zamachu w Niemczech.
– Powinniśmy przyjąć tych uchodźców i w tym kraju.
Tata Łukaszka przekręcił się na brzuch.
– Chyba oszalałaś! – rzucił zaczepnie do mamy Łukaszka. – Po tym co się…
– Ale to nie mówiłam ja! Owszem, w pewnych aspektach się zgadzam…
– Ja to powiedziałem!
Hibowscy, a także pozostali plażowicze rozejrzeli się i ujrzeli dziwną parę. Drobna brunetka w okularach oraz sędziwie wyglądający cherlawy młodzian. To on właśnie wypowiedział ostatnią kwestię.
– Witamy państwa bardzo serdecznie w tych ciężkich czasach – odezwała się dziewczyna. – Jestem z partii Modernistyczna…
Gruchnął śmiech.
– Ale ja jeszcze nie dokończyłam a państwo już się śmieją! – zapiszczała urażona.
– No bo jak skomentować, że szefem partii o nazwie Modernistyczna jest facet o nazwisku Retro? – zarechotał ktoś.
– Nie Retro, tylko Peszard-Rytru! – brunetka waliła drobną pięścią o korę drzewa. – A poza tym on wkrótce przestanie być szefem i co wtedy?
Ale plażowiczów średnio interesowało szefowanie partii Modernistyczna i oddali się opalaniu. Młodzian wybrał inną taktykę, mianowicie upatrzył sobie konkretną osobę i próbował z nią nawiązać bezpośredni kontakt. Była nią babcia Łukaszka. Dziadek Łukaszka nie widział tego, bo się zdrzemnął. Młodzian uklęknął na piasku obok babci, co babcię jako ateistkę od razu nastroiło nieprzychylnie. Za to następny ruch młodziana zaskoczył ją kompletnie. Wyjął on bowiem z plecaka mały kosz i z trudem wsadził w niego obie dłonie.
– Co pan robi??? – babcia była zaciekawiona.
– Składam ręce w koszyczek – wystękał młodzian. – Według naszego spin doktora to ma uwiarygodnić moje słowa i przyciągnąć uwagę otoczenia.
– Połowa się panu udała – pogratulowała mu babcia.
– Jestem z partii Podest Oligarchów – poinformował młodzian. – Uświadamiamy ludziom, że żyją w terrorze. Widzi to pani?
– Co?
– No ten terror, mówię przecież!
Babcia rozejrzała się dokoła. Po czystym błękitnym niebie płynęły drobne białe chmurki. Łagodnie falowała woda. Kiwały się t5rzciny, głosiło się wodne ptactwo. Nagie dzieci na linii wody biły się łopatkami.
– Ja tu nie widzę żadnego terroru – stwierdziła babcia. – Chciałabym odpocząć, a pan mi tu z polityką…
– Pani nie widzi tego terroru, ale on tu jest, zapewniam panią! Niech pani patrzy, o tam! Widzi pani co tam jest?
– Po wodzie płynie kaczka.
– Na właśnie! Niech pani spojrzy na te drzewa! Co wisi pod igłami?
– Szyszki.
– Sama pani widzi! Oni są wszędzie! Zawłaszczają każdy skrawek naszego życia!
– Ech, te pana wizje, na to trzeba mieć dowody!
– Dowody są, ale ich nie mamy! Bo obecna władza, która musi odejść, ciągle je chowa!!
Młodzian tak krzyczał, że obudził się dziadek Łukaszka i usłyszał ostatnie słowa.
– Jehowa?! Jaki Jehowa?!
– Nie jestem świadkiem Jehowy, jestem politykiem Podestu Oligarchów – tłumaczył się młodzian.
– Że też wy się pchacie na plażę, ja tego nie rozumiem. A nie, już rozumiem! W mieszkaniu bym cię po prostu wystawił za drzwi młody człowieku, a tu się nie da!
– Tylko nie młody i nie człowieku! – spienił się młodzian. – Jestem posłem!
Tymczasem kawałek dalej brunetka opowiadała zachwyconej mamie Łukaszka jaką rewolucję zrobi w sądach gdy zostanie ministrą.
– Jestem za parytetem, więc wszyscy nowi sędziowie będą kobietami. Ale to nie może być byle kto, o nie. To musi być kobieta o podwójnym co najmniej nazwisku. I co najmniej jedno z tych nazwisk musi być niemieckie.
– To jak u was w partii! – zauważył ktoś.
– I to działa – dumnie potwierdziła brunetka.
Okazało się, że na większość plażowiczów działa co innego. Mianowicie siostra Łukaszka, która w kostiumie kąpielowym przeszła kołysząc ślicznymi bioderkami przez plażę z wiaderkiem w ręku. Doszła do linii wody i przykucnęła, po czym poprosiła dzieci o pożyczenie łopatki. Momentalnie wszystkie dzieci przestały się bić i wyciągnęły swoje łopatki w stronę siostry. Siostra wzięła jedną, podziękowała po czym w asyście rozbawionej dzieciarni zaczęła napełniać wiaderko błotkiem z jeziora.
Brunetka podeszła do siostry i ją zagadnęła:
– Czy pani nie czuje wszechogarniającej duszności? Atmosfera w tym kraju robi się jakby brunatna. Nie uważa pani, że nie ma czym oddychać?
Siostra wstała i spojrzała na brunetkę:
– Może pani nie ma czym oddychać. Ja mam!
Wypięła śliczny biuścik i zaniosła wiaderko z błotem do domku. Na plaży wybuchła dyskusja o cyckach.
– Po co jej to błoto? – spytał zaniepokojony Łukaszek.
Ale nikt mu nie odpowiedział bo wszyscy patrzyli na młodziana. Zaczął on bowiem przechadzać się po plaży i krzyczeć tonem sprzedawcy lodów:
– Deeemokracja! Zaaagrożona! Nie ma tróóój! Podziału właaadzy! Kooonstytucja! Jest łaaamana!
Po paru minutach podszedł do nich Łukaszek z dwoma talerzami.
– Siostra obiad zrobiła.
Zmartwiali Hiobowscy patrzyli jak młodzian i brunetka konsumują posiłek. No i sprawdziły się ich najgorsze objawy. Już po paru kęsach oboje politycy upadli bezwładnie na piasek. Młodzian wymiotował i wił się w konwulsjach. Brunetka miała drgawki i białka oczu jej latały. Ludzie proponowali wezwać karetki, ale pomysł ten upadł. Po pierwsze karetki były tego dnia zajęte ratowaniem topielców. Po drugie, czas oczekiwania na karetkę i tak nie dawałby szans na sensowny ratunek. A po trzecie…
– To są politycy, kto wie co im by jeszcze zrobili w tych karetkach – wyraził obawę jeden z plażowiczów.
Politykom objawy wkrótce przeszły. Stwierdzili obolałym głosem, że Polacy nie dorośli do demokracji (młodzian) i że poskarżą się kierownikowi tego jeziora (brunetka).
Kiedy już poszli, Łukaszek dostał oklaski, a Hiobowscy runęli do swojego domku. W kuchni siedziała siostra Łukaszka i smutnym wzrokiem spoglądała to na przepis to na niebezpieczną zawartość garnka stojącego na kuchence.
– Mogłaś zabić tych ludzi! – wykrzyknęła mama Łukaszka. – Coś ty ugotowała?! Dałam ci jeden z najprostszych przepisów! Nawet celebryci potrafią to ugotować! A ty co?!
– No właśnie sama nie wiem – siostra potarła śliczne czółko. – Sprawdzam wszystko jeszcze raz i nic. Wszystko się zgadza.
– Nie kłam mi tu! Gdybyś zrobiła wszystko jak w przepisie ci ludzie przeszliby przed chwilą gastrohorroru!
– No, może… Jedną rzecz zmieniłam… Ale to doprawdy drobiazg. Chodzi o kolejność nakładania potrawy na talerz. Zamiast mule w śmietanie wyszła mi śmietana w mule.
Wakacje z politykami
(Wyświetlono 202 razy, 1 dzisiaj)