You are currently viewing Patriotyczne opalanie się

Patriotyczne opalanie się

Zdarzają się anomalnie pogodowe w Polsce, szczególnie latem, i co roku jest ich coraz więcej.
– Mój Boże, zapowiadają upalny, słoneczny weekend – powiedział zdumiony dziadek Łukaszka składając piątkowy numer „Prawdziwej Ojczyzny”.
– E tam, znowu się pomylą – krakała babcia, której to gazeta „Międzynarodowy Horyzont” wieszczył złowrogą burzę na wszystkich frontach.
– Jedźmy więc! – zakrzyknęła mama Łukaszka. – Jedźmy więc, bo nie wiadomo czy w tym roku będzie ładna pogoda!
– Będzie przyszły rok – odparł z flegmą tata Łukaszka.
– Tak, ale nie wiadomo czy będą plaże! – mama Łukaszka miała łzy w oczach. – Przecież obecny rząd jest w stanie zniszczyć wszystko!
– gdyby to był poprzedni rząd, to tak, obawiałbym się, że puszczą plaże za ćwierć ceny Niemcom – rzucił z przekąsem dziadek. Mamie zaparło dech z oburzenia, a chwilę tę wykorzystała babcia, próbując niby to załagodzić spór:
– Oj, dajcie spokój, jesteśmy w Unii Europejskiej, jeszcze się okaże, że na tej plaży są jakieś muszelki cenniejsze niż złoto i nie wolno z taką plażą nic zrobić…
Tata, dziadek i mama spojrzeli na siebie i runęli się pakować.
– Chwila, moment! – wstrzymywała ich babcia. – Co wy robicie?
– Pakujemy się! Jedziemy na weekend nad morze!
– Przecież nie mamy gdzie nocować!
– Mamy! – zaświergotała siostra Łukaszka. – Jadą moje koleżanki! I wynajmują cały domek!
– A co nam do tego?
– Ich chłopacy nie jadą! A miejsca zarezerwowane!
– Jak to, ich chłopacy nie jadą?
– Bo idą na pielgrzymkę – siostra Łukaszka wzniosła oczka ku niebu i wzruszyła ślicznymi ramionkami.
– Pakujcie się! Za pół godziny ruszamy! Bo nam plaże zaorają! – pokrzykiwała mama Łukaszka.
Wszyscy się ekspresowo spakowali, zapakowali do auta i ruszyli nad morze. Siostra była w stałym kontakcie z koleżankami i Hiobowscy dotarli na miejsce bez żadnych komplikacji.
Na miejscu okazało się, że…
– To są twoje koleżanki??? – pytał zgorszony dziadek.
Bowiem koleżanki były równie krągłe i ponętne jak siostra, a może nawet bardziej i do tego…
– Co one mają na sobie??? – pytała zgorszona babcia.
…i do tego w kwestii strojów był znacznie bardziej odważne.
– Coś nie tak? – pytały zaniepokojone koleżanki poprawiając sobie nawzajem stringi.
– Nie, nic – odparł tata Łukaszka i stęknął boleśnie kiedy mama Łukaszka boleśnie uraziła go walizką w goleń.
– Wasi chłopacy poszli na pielgrzymkę – tłumaczył Łukaszek. – Myśleliśmy więc…
– Ależ poszli, poszli – koleżanki pokiwały ślicznymi głowami na wytatuowanych szyjach. – A właściwie pojechali. Jako klub tuningu BMW z Pawełkowic zabezpieczają technicznie pielgrzymkę recydywistów tamtejszego więzienia!
Dziadkowi zrobiło się słabo. Koleżanki zaśmiały się i porwały siostrę na plażę.
Hiobowscy rozpakowali się, przebrali i ruszyli na plażę. Ulokowali się przezornie w odpowiedniej odległości od siostry i jej koleżanek. Dziewczyny jednak i tak przeniosły się bliżej ich i za cel zaczepek obrały sobie opalającego się Łukaszka.
– Odczepcie się – powiedział Łukaszek.
– Hohoho! – zachichotały koleżanki.
– Mam dziewczynę.
– Hohoho!
– I jest lepsza od was.
– Ciekawe w czym – spytała przeciągle jedna z koleżanek, znana n osiedlu jako „Królowa Instagrama”. – Co takiego ona potrafi?
– Myśleć.
Koleżanki poczuły się urażone. Siostra położyła śliczny paluszek na ślicznych ustach i zaproponowała Łukaszkowi, że nasmaruje mu plecy kremem. Łukaszek się zgodził, nie spodziewał się podstępu. Bo czyż można się spodziewać podstępu od meduzy? Tym razem jednak miało być inaczej.
Siostra wysmarowała plecy Łukaszkowi, po czym ślicznym paluszkiem zgrabnie starła mu krem tak, że na plecach utworzył się wizerunek herbu klubu piłkarskiego z Pawełkowic. Łukaszek, kiedy się opalił, pękał ze złości, a koleżanki – ze śmiechu.
– Jak ja teraz wyglądam – pienił się Łukaszek. – Żebyście chociaż coś sensownego mi napisały! A tu co?! Pawełkowice?!
– Nie marudź mały – odezwał się jakiś facet zza sąsiedniego parawanu. – Ja to dałbym solidną kasę, żeby mi akie paluszki wymasowały plecy. tylko, żeby napis był inny.
– No to zapraszamy – koleżanki wskazały koc.
– Nie ma szans, żona nie pozwala…
– Szkoda – koleżanki posmutniały. – Bo pomysł fajny…
– Pomysł fajny, ale trzeba go dopracować – odezwał się Łukaszek. – Jaki napis byście robiły?
– A jakiś byś ty polecił? – odbiła chytrze piłeczkę siostra.
– Teraz na topie jest Powstanie Warszawskie. Może symbol Polski Walczącej?
Koleżanki poćwiczyły trochę na piasku i uznały, że już opanowały wzór. Wywiesiły też kartkę informującą, że odpłatnie robią na plecach wzór do opalania.
Zainteresowanie zrobiło się duże. Panowie, owszem, podchodzili, ale to skorzystania z usługi nie dochodziło.
– Dlaczego? – pytała zrozpaczona siostra.
– Bo żona… Narzeczona… Partnerka… – tłumaczyli się panowanie popatrując z zakłopotanie na mordercze oczy swoich połowic.
– Musicie opracować też wzór dla pań – podpowiedział Łukaszek.
Długa była burza mózgów, bo i propozycji było wiele.
– A jakie tatuaże są modne na plecach? – spytała któraś z koleżanek.
– Skrzydła! – odparła druga.
– Takie bardziej aniołka czy bardziej kurczaczka? – spytała trzecia.
– Husaria! – zawołał Łukaszek.
Koleżanki nie umiały rysować skrzydeł husarii, dziadek Łukaszka musiał im opracować wzór. I tak oto oferta plażowego biznesu nakładania kremu została poszerzona o ofertę dla pań.
Ale nadal nikt z niej nie korzystał.
– Nic z tego nie rozumiem – załamywała śliczne rączki siostra Łukaszka. – Ja to bym chciała, żeby mi chłopak kupił taki niby tatuaż, a przy okazji sam by sobie też mógł zrobić…
– Już wiem! – zakrzyknął Łukaszek.
I przygotował nową kartkę z ofertą. Obejmowała ona tylko kremikowanie pleców dla pań. Za podwójną cenę. Ale w tej cenie było też kremikowanie pleców pana gratis.
– Widzicie? – pochwalił się Łukaszek. – On kupuje jej. Tak jak chciałaś. A poza tym Polacy lubią słowo gratis.
Już po trzech minutach mieli pierwszego klienta. Skrzydełka husarii na plecach zażyczyła sobie pani, która gabarytami mogłaby zmierzyć się z jednostką bojową husarii. Koleżanki wysmarowały jej plecy kremem i zgrabnie wykonały palcami wzór skrzydełek. A potem analogicznemu zabiegowi został poddany partner pani.
Kiedy koleżanki pomagały wstać swojej pierwszej klientce były już trzy pary przypatrujące się. Kiedy skończyły trzecią z par była już kolejka klientów.
Pół godziny później Łukaszek musiał biec do sklepu po kremy.
Po obiedzie zdarzyła się katastrofa.
Kiedy już sporą część plaży zaludniały osoby mające na plecach skrzydła lub „P” z kotwicą, do koleżanek podskoczył jakiś stary facet z nowymi zębami.
– Ach, tak! – krzyknął. – A więc to tu jest to epicentrum faszyzmu?
– Jakiego faszyzmu? – spytała zaniepokojona siostra.
– To wy propagujecie faszyzm na plecach obywateli tego kraju! – pienił się pan.
– To nie faszyzm tylko patriotyzm! – sprostował Łukaszek.
– To jedno i to samo! – upierał się pan. – Jak możecie szerzyć takie treści w tym kraju, kiedy to na ulicach szerzy się terror, konstytucja jest łamana, nie wolności ani demokracji?
– Jest tolerancja! – odparła trochę blada ze strachu siostra.
– Takich rzeczy tolerować nie wolno! Co więcej, widzę, że zbieracie tu pieniądze! A paragony są? Kasę fiskalną macie? Oj, widzę, że będę musiał zainteresować wami kompetentne czynniki! Tak, na własnej skórze poczujecie jaka jest duszna atmosfera w tym kraju, gdzie wszyscy są podejrzliwi i tylko patrzą jak drugiemu nogę podłożyć!
Zeszło się trochę osób zwabionych krzykami pana.
– Biorę telefon, wchodzę do internetu – pokrzykiwał pan. – A oto i strona miejscowego urzędu skarbowego. Piszę ja maila do samej pani naczelnik z powiadomieniem, że tu oto na plaży szerzy się szara strefa. I jak myślicie co się stanie?
Na plaży zapanował cisza.
– A odpowiedź jest bardzo prosta – rozległ się żeński głos. – Mamy teraz weekend, więc ja tego maila przeczytam w poniedziałek rano kiedy przyjdę do pracy. AA wy dziewczyny jak długo ut jesteście?
– W niedzielę wracamy – odparły chórem koleżanki.
– No i bardzo dobrze, a ja się nią zajmę w poniedziałek, więc sam pan rozumie… – pani naczelnik skierowała swe słowa do pana. Pan zacisnął nowe zęby i poszedł bez słowa.
Pani naczelnik kiwnęła dziewczynom przyjaźnie i poszła dalej się opalać. Była to bowiem ich pierwsza klientka.

(Wyświetlono 167 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply