Taki właśnie był tytuł, „Jak naprawdę wybuchła druga wojna światowa”.
– To nieważne – machnął ręką dziadek Łukaszka.
– Jak to? – oburzyła się babcia Łukaszka. – To co jest ważniejsze? Treść? Reżyser?
– Ważniejsze jest w jakiej telewizji to pokazują – dziadek uniósł palec do góry, a babcia przyznała mu rację.
Film miał być prezentowany w Najlepszej Telewizji.
– To nie będzie miał wiele wspólnego z prawdą – zażartował tata Łukaszka, a mama ciężko się obraziła.
…był jeden z ostatnich dni sierpnia tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku. Słońce wesoło odbijało się w oknach Kancelarii Rzeszy w Berlinie. Hitler siedział przy stole i popijając kefir gryzmolił coś ołówkiem marszcząc przy tym czoło. Drzwi się uchyliły, do wnętrza pomieszczenia zajrzał Bormann, który od razu wycofał się na korytarz.
– Nadal pisze te bzdury – Bormann westchnął ciężko.
– Jest pan pewien? – Goering uniósł brwi.
– Pił kefir.
– Hm, no tak… ale miał tu być Ribbentrop! – ożywił się Goering.
I jakby w odpowiedzi na jego słowa na końcu korytarza ukazały się dwie postacie.
– Ribbentrop! – ucieszył się Goering. – A nie mówiłem?! Ale… Nie jest sam?
Joachim von Ribbentrop nie był sam. Wraz z nim szedł młody, acz niemłodo wyglądający mężczyzna.
– Prosto z Moskwy? – zagadnął Himmler.
– Z Moskwy, ale nieprosto – odpowiedział dyplomatycznie Ribbentrop. – Miałem międzylądowanie w Warszawie, skąd zabrałem tego oto tu obecnego posła na Sejm Polski pana Von Smolhausena.
Poseł von Smolhausen zrobił szpagat.
– Heil Hitler robi się ręką – wyjaśnił cierpko Goering.
Poseł von Smolhausen szybko się poprawił.
Bormann już stukał do drzwi gabinetu.
– Mein Fuehrer…? Możemy wejść? Minister Ribbentrop wrócił…
– A, to prosze, proszę do środka… Wszystkich… No i jak, Ribbentrop, podpisał?
– Podpisał – potwierdził Ribbentrop, a wśród towarzyszy Hitlera zapanowała radość. – Józef Stalin podpisał pakt o nieagresji.
– Pokój, tak… – Hitler założył ręce za plecy i zaczął spacerować. – To jest rzecz, o którą warto walczyć. Pokój. chciałbym aby całą Europa to był jeden wielki pokój. Taki do życia.
– Lebensraum – podpowiedział usłużnie Goebbels.
– O, bardzo ładna nazwa! Może ją wplotę w moje przemówienie. Piszę mowę, którą zamierzam wygłosić na otwarciu roku szkolnego w podstawówce w Bad Jacksonow. Może przeczytam panom urywek… „Musimy przyjąć więcej Żydów”.
Zapadła niezręczna cisza.
– Że co niby? – spytał zdezorientowany Guderian, który był długo poza Kancelarią.
– Musimy ich zachęcać do imigracji. Niech się osiedlają u nas. Przyjmiemy każdą ilość. Zresztą, każdy kraj w Europie powinien ich przyjąć! Nie róbcie takich przerażonych min! Pomieścimy się tutaj wszyscy. Tylu ich już przyjęliśmy i jakoś tego nie widać!
– Jeszcze mu nic nie powiedzieliście?! – syknął gniewnie Ribbentrop do Himmlera.
– Heydrich mu mówił, ale nie uwierzył…
– A ten pan to…? – Hitler wskazał posła z Polski. Ribbentrop przeprosił i dokonał spóźnionej prezentacji.
– Mein Fuehrer! – poseł von Smolhausen wyciągnął ręce błagalnym gestem. – Musi pan postawić Polsce ultimatum!
– Muszę? – zachmurzył się Hitler. – Jestem dyktatorem, rządzę połową Europy i niczego nie muszę!
– Musi pan! – upierał się poseł. – Musi pan walczyć o demokrację i praworządność w Europie!
– Panie pośle, stawiając takie ultimatum muszę się liczyć z możliwością zaatakowania Polski!
– Ależ proszę bardzo! – poseł von Smolhausen zakrzyknął radośnie i rozłożył ręce.
– Ale ja nie mogę tak atakować Polski bez niczego!
– Zwycięzców się nie sądzi – podpowiadał Goebbels., a poseł von Smolhausen krzyczał:
– A pan wie co się w Polsce dzieje?! Jak jest łamane prawo?! Do tej pory nie ma w Drugiej Rzeczpospolitej prawa nakazującego budować przy budynkach publicznych ramp dla osób niepełnosprawnych na wózkach!
– My też nie mamy takiego prawa – wtrącił się niefortunnie Speer.
– U nas nie ma osób na wózkach – odparł zimno Himmler i równie zimno spojrzał na Speera.
– Musi pan postawić Polsce ultimatum! – gorączkował się von Smolhausen.
– Ale ja nie chcę! – zirytował się Hitler. – Co mnie jakaś tam Polska! Zamierzam zaatakować inny kraj!
Keitel się ożywił.
– Jaki? – spytał z zaciekawieniem Ribbentrop.
– Niue.
Keitel przygasł, za to Raeder się ożywił.
– Mein Gott, mein Fuehrer, wchodzimy wreszcie na Pacyfik, będą nam potrzebne lotniskowce, trzy, albo jeszcze lepiej sześć!
– Dlaczego chce pan atakować Niue? – von Smolhausen był zaskoczony.
– Dyskryminują górali.
Ale wszyscy zebrani zaczęli naciskać na Hitlera, żeby zostawił to Niue i zajął się Polską. Że nie można patrzeć na to co się dzieje w Polsce i trzymać pistoletu w kaburze.
– No dobrze już, dobrze. możemy tam zorganizować jakiś marsz czy coś…
– Już jest wszystko zorganizowane – Keitel spojrzał na kalendarz. – Wmaszerujemy pierwszego września…