Na osiedlu Hiobowskich doszło do bardzo nieprzyjemnego zdarzenia. W sąsiednim bloku napadli jedną panią w jej własnym mieszkaniu. Została pobita, skopana i okradziona.
– Co na to policja?! – zdenerwowała się babcia Łukaszka. – Na pewno nic nie robią!
Mama Łukaszka się oburzyła.
– Jak to nie, już zrobili! Nasz dzielnicowy napisał na Twitterze: „Przykra sprawa, nie lekceważę jej”.
– On to zawsze pisze – sarknął dziadek.
– Nie zawsze, na zmianę daje też tekst, że jego myśli są z ofiarami – przypomniał Łukaszek.
– Wy się sprzeczacie, a co ta kobieta teraz przeżywa? – spytał z potępieniem w głosie tata Łukaszka po czym spojrzał na gazetę i zakrztusił się herbatą. Właśnie gazeta była owego zakrztuszenia przyczyną. Nie była to zwykła gazeta, o nie. To była lokalna gazetka pod tytułem „Patologia blokowisk”. Pisywali tam głównie dziennikarze, którzy uciekli z bloków do domków jednorodzinnych. Nic więc dziwnego, że w gazecie roiło się od tytułów nawołujących do wstydu za to, że zamiast siedzieć w bungalowie stoi się pod blokiem. przyczyną takiego a nie innego kursu była ponoć trauma redaktora naczelnego, który odkrył, że jego brat jest sutenerem z sutereny.
I w najnowszym wydaniu „Patologii blokowisk” był właśnie artykuł o napaści na napadniętą, ale tak napisany, że gdyby ktoś nie wiedział mógłby pomyśleć, że to ona napadła.
– Ale to co piszą, to prawda – zauważyła z lubością mama Łukaszka. – Wydarzyło się to za obecnego rządu? Owszem. Więc ten rząd…
– Ale co oni za bzdury tu wypisują?! – wykrzyknął boleśnie dziadek Łukaszka. – Jej mieszkanie jest podejrzane?!
– To w jej mieszkaniu doszło do napadu, prawda?
– Ubliżają jej!
– Ale co można powiedzieć o osobie, w której mieszkaniu dzieją się takie rzeczy?
– Piszą, że do niej nie chodzić, bo u niej kradną?!
– A co, może nieprawda?
– Że brała udział w napadzie?! Przecież to ją pobili!
– To też udział.
– I że oskarża osoby, którym niczego nie udowodniono?!
– Dopiero kogoś skazanego prawomocnie można nazwać przestępcą – rzekła mama z namaszczeniem.
– To jak to w końcu było? – spytała niepewnie siostra Łukaszka. – Bo ja już nic nie wiem.
– O! I macie, co ta „Patologia blokowisk” wyrabia! – zakrzyknęła babcia.
I babcia miała rację, a dalej było jeszcze gorzej. Część mieszkańców uwierzyła w to, że mieszkanie napadniętej jest miejscem gdzie się napada, a napadnięta właściwie sama napadła. Osiedlowa telewizja nakręciła paradokument „Nasi napastnicy, nasze napastniczki”. „Patologia blokowisk” co tydzień publikowała sondaże, z których wynikało, że mieszkanka mieszkania powinna się wstydzić, przeprosić i zapłacić odszkodowanie.
I gdzieś jakoś w tym medialnym bałaganie przemknęła informacja, że właśnie syn prezeski osiedlowej telewizji i właściciela „Patologii blokowisk” był jednym z napastników. O, pardon. Napadniętych.
Napaść w mieszkaniu napadniętej
(Wyświetlono 205 razy, 1 dzisiaj)
Ten post ma 3 komentarzy