Kiedy zaczęła się panika, mało kto przypominał sobie buńczuczne zapowiedzi. Do tych osób należał oczywiście tata Łukaszka. Lutowego popołudnia siedział spokojnie w kuchni i spokojnie popijając herbatę obserwował miotające się po mieszkaniu mamę i babcię Łukaszka.
Kiedy one we dwie ratowały garnki z rosołem wegańskim (mama, dla siebie) i tradycyjnym (babcia, dla pozostałych), tata Łukaszka stał w oknie i liczył podjeżdżające zastępy straży pożarnej. Babcia Łukaszka straciła wreszcie cierpliwość.
– Czy to ciebie bawi? Cały blok mógł się zawalić! Nadal może!
– On wierzy, że państwo przestało być teoretyczne! – zachichotała ironicznie mama Łukaszka i przestała, kiedy dotarł do niej sens tego co powiedziała.
– Woda ma to do siebie, że jak się zgromadzi, to spływa potem do Bałtyku czy też gdzie indziej – rzekł nonszalancko tata Łukaszka i podszedł do drzwi wejściowych. Obejrzał dokładnie prób, a następnie je otworzył. Solidny wał z ręczników leżący pod drzwiami był mokry, ale nie puszczał wody do środka. Woda płynęła całą szerokością korytarza, na wysokość kilku centymetrów. Zlewała się ze schodów, z góry, i płynęła dalej schodami na dół.
Po schodach, posapując i mlaskając butami wchodził powoli oddział strażaków w pełnym rynsztunku.
– Nie spieszycie się panowie.
– Przecież się nie pali – burknął jeden ze strażaków. – Myśli pan, że to tak łatwo drapać się na samą górę w tym stroju?
– To czemu nie windą?
– Bo nie działa. Szybem też leci woda.
– Wysoko tak panowie macie?
– Ostatnie piętro – burknął strażak. – A spieszyć się aż tak nie musimy, bo na górze są już dwa nasze zastępy.
– Panowie! – zabrzmiał rozpaczliwy krzyk z tyłu. – Ruszcie się no bo blokujecie!
Strażacy poczłapali wyżej, a na piętro na którym mieszkali Hiobowscy wtarabaniła się ekipa telewizji.
– Wreszcie ktoś! – zawołał uradowany reporter. – Czy jest pan świadkiem?
– Zależy czego.
– No… – reporter pokazał wodę płynącą po korytarzu. – Tego.
– To zależy kto pyta.
– Telewizja polska.
– Polska czy polskojęzyczna?
– Mamy siedzibę w Polsce.
– Ech… – tata Łukaszka machnął ręką i chciał już zamknąć drzwi, ale reporter zawołał:
– Co panu szkodzi powiedzieć, to poza nagraniem, tak prywatnie pytam, bo już mi dzwonili co i jak mam nagrać, więc…
– Ech… – westchnął jeszcze raz tata Łukaszka i już chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Bo pojawiła się kolejna ekipa strażaków, tym razem schodząca z góry. Nieśli oni dwójkę ludzi na noszach – mężczyznę i kobietę.
– Ładnie pan narozrabiał – rzekł z irytacją tata Łukaszka. – Czy pan zwariował? Zmieniać mieszkanie w akwarium?
– O czym pan mówi? – zainteresował się reporter.
– Ten pan zamienił jeden pokój w M-3 w wielkie akwarium na ryby – wyjaśnił jeden ze strażaków. – Tam były cysterny wody. Cud, że strop nie trzasnął. W końcu zaczęło to wszystko przeciekać, jedna z przegród puściła i cała woda wypłynęła.
– Moje rybki – chlipał mężczyzna. – Moje roślinki!
– Trzeba być… – zaczął znowu tata Łukaszka, ale stała się rzecz przedziwna. Małżonka lokatora z ostatniego piętra zeskoczyła z noszy i zaczęła wygrażać tacie Łukaszka pięścią.
– Nie ma pan prawa krytykować mojego męża! Frustrat! Nieudacznik! W życiu pan pewnie żywej ryby nie widział!
– Co to ma do rzeczy! Pani mąż jest niebezpieczny dla siebie i innych! Mogliście zginąć!
– Co pan tam wiesz! Najpierw sam pan załóż akwarium a dopiero potem krytykuj pan akwarystę! I to minimum sto litrów!
– W przeciwieństwie do was jestem człowiekiem odpowiedzialnym i gdybym już zakładał akwarium to bym się przygotował na możliwość przecieku!
– Byliśmy! Mamy wiaderko, miskę, siateczkę do odławianie rybek i ubezpieczenie od zalania!
– Rewelacja, a za strażaków kto płaci? Ja!
– Udław się pan tymi pieniędzmi! Pan widzę z tych co wszystko przeliczają na banknoty, a mój mąż, proszę pana, to ma pasję!
– Ach, pasję…
– Tak, proszę pana! Ale pan, ze swoim ciasnym, kołtuńskim światopoglądem nie potrafi zrozumieć, że istnieje coś jeszcze oprócz pieniędzy! Widział pan kiedyś poród gupików w wodach rozświetlonych łagodnym światłem świtu? Czy widział pan kiedyś zbrojnika niebieskiego pomykającego po piasku z poszukiwaniu glonów? Czy widział pan kiedyś ampularię żeglującą dostojnie po szybie zbiornika? Nie!
Pani na chwilę zamilkła, co wykorzystał reporter pytając strażaków o przebieg akcji ratunkowej.
– Mieszkania na ostatnim piętrze ewakuowane – wyliczał strażak. – Wodę wypompowujemy. Drzwi do mieszkań zabezpieczone. Niestety…
– Tak?
– Nie udało nam się odnaleźć wszystkich rybek. Nadal szukamy jednej razbory klinowej.
Wkrótce blok obiegła kolejna sensacyjna informacja dotycząca sąsiada z ostatniego piętra.
– Tak jak obiecał, poszukał sobie bardziej bezpiecznego hobby. Został himalaistą! – informowała ważnym tonem dozorczyni, pani Sitko.
– Co też pani opowiada, przecież tego już nie ma – zaoponował tata Łukaszka. – Po tym jak próbowali pierwsi w świecie zimowego wejścia na K2…
– Co pan gada, były już zimowe wejścia na K2.
– Nie dokończyłem zdania. Po tym jak próbowali pierwsi w świecie zimowego wejścia na K2 nago, i ich siedem razy ratowano, to musieli zmienić nazwę na Polski Helikopteryzm Zimowy. Dostali też zakaz wyjazdu na wyprawy za granicę.
– No i widzi pani – rzekła z satysfakcją babcia Łukaszka. – Nie działają. Coś się pani pomieszało.
I wszyscy poszli się spytać sąsiada z ostatniego piętra.
– Ależ oni działają nadal! – zawołał sąsiad uradowany. – Tylko, że w kraju. Po tym jak dostali zakaz to jeździli pod Pawełkowice. Kopali tam wielką dziurę i siedzieli na mrozie, bez jedzenia i picia. Jak kto długo wytrzymał. Jak ktoś odpadał to dzwonili po karetkę. emocje te same co w Himalajach, a koszty nieporównanie tańsze.
– Zaraz, powiedział pan: do tej pory – Łukaszek był czujny. – Coś się zmieniło?
– Tak, proszę państwa! – zakrzyknął dziarsko sąsiad z ostatniego piętra. – Nasi wspinacze wpadli na rewelacyjny pomysł, co ja mówię, rewolucyjny pomysł! Himalaizm horyzontalny!
Wszyscy stali w ciszy przetrawiając dwa ostatnie wyrazy.
– Jak to niby wygląda? – spytała ostrożnie pani Sitko.
– Bardzo prosto. Wspinają się w poziomie. To jest wręcz genialne, to pozwoli nam osiągnąć dystanse jakich nigdy nie osiągnęlibyśmy w pionie! Cały świat stoi przed nami otworem! A jakie tanie będą akcje ratunkowe! W tym roku zamieniamy K2 na A2 i zamierzamy zdobyć odcinek Sochaczew – Grodzisk. Będziemy wspinać się wzdłuż serwisówki. Będzie to pierwsze zimowe zdobycie tego odcinka A2. Kibicujcie nam!
Akcja ratunkowa akwarystów pod M-3
(Wyświetlono 328 razy, 1 dzisiaj)
Ten post ma jeden komentarz