Wielkie poruszenie nastąpiło u dozorczyni bloku, w którym mieszkali Hiobowscy, u pani Sitko. Jej syn dostał pracę w korporacji! Pani Sitko było bardzo uradowana, że syn wreszcie wyrwie się z kręgu patologii i alkoholu.
– Wypraszam sobie – oburzył się pan Sitko.
– Chodziło mi o jego znajomych – tłumaczyła pani Sitko. – Oni wszyscy trzymają się razem, stoją pod blokiem i nie pracują tylko biorą socjal. A nasz syn awansował do wyższego kręgu kulturowego z oknem otwartym na świat! Będzie pracował w poważnej korporacji, a nie jakieś przynieś, wynieś, pozamiataj!
Radość mącił tylko fakt, że kuzyn państwa Sitko został potrącony przez samochód.
Młody Sitko był pełen ekscytacji. Praca była co prawda daleko, ale w anonsie o pracę był zapis. że pracodawca funduje bilet miesięczny.
Okazało się, że jednak będzie trochę inaczej. Jego szefowa powiedziała, że jest przeciwna zatrudnianiu ludzi po wyrokach…
– Jestem niekarany! – zapiał młody Sitko.
– Wy tam wszyscy to albo po wyroku albo przed wyrokiem, co za różnica – wzruszyła ramionami szefowa. – Do roboty! Przynieś, wynieś, pozamiataj!
Pod koniec dnia okazało się, że nie będzie firmowych biletów nie będzie. Ale za to do młodego Sitko podszedł sam prezes i powiedział, że podziwia jego pracę.
Młody Sitko stał na przystanku autobusowym jak na skrzydłach.
Następnego dnia poznał pewnego starego pracownika, któremu brakowało dwa lata do emerytury. On wprowadził go trochę w arkana firmy. Młodemu Sitko włos się na głowie zjeżył.
– …a najlepszy numer odwalił dyrektor handlowy, który po pijaku ukradł głównej księgowej samochód, pojechał na osiedle i potrącił jakiegoś biedaka, po czym zjechał w bok i przydzwonił w śmietnik. Auto nadaje się do kasacji…
– To musiał zapłacić…
– Nic nie płacił, młody, życia nie znasz. Ona mu wybaczyła. Kocha go – rzekł sarkastycznie stary pracownik. – Kto zrozumie babę?
– Pan jej nie lubi?
– Z wzajemnością…
Przez kilka dni zacieśniała się zażyłość pomiędzy młodym Sitko a starym pracownikiem. Aż tu pewnego dnia zaczepił go na korytarzy sam prezes. To znaczy, nie sam. Był w towarzystwie głównej księgowej.
– Kocham cię i podziwiam twoją pracę – zapewnił wylewnie prezes ściskając dłoń oszołomionego młodego Sitko. – Przyjdź dzisiaj do stołówki, będzie ważne zebranie.
Młody Sitko przyszedł. Byli wszyscy.
– Chodź tu do nas, chodź! – zawołał prezes. – Pokaż nam swojego najlepszego przyjaciela tu w firmie!
Młody Sitko podszedł i po chwili wahania wskazał starego pracownika.
– Jest pan zwolniony dyscyplinarnie – wysyczała główna księgowa.
– Mam dwa lata do emerytury – wyjąkał stary pracownik.
– Od dzisiaj – główna księgowa uśmiechnęła się szeroko. – Trzeba zrobić miejsce dla nowych pracowników.
I wskazała na młodego Sitko, który stał i nic nie rozumiał. Stary pracownik spojrzał na niego z nienawiścią i poszedł pracować u konkurencji.
Przyznano firmowe bilety miesięczne. Dostali wszyscy, nawet ci co mieszkali obok firmy. Wszyscy oprócz młodego Sitko.
Ośmielił się i zaczepił na korytarzu prezesa.
– O, myślałem, że masz już firmowy bilet… Przykro mi. Pomyślę o tym.
Chyba nie pomyślał, bo nie zdarzyło się nic. Zaczepił prezesa jeszcze raz i usłyszał, że prezes jest pod olbrzymim wrażenie jego ocen w podstawówce.
Kiedy młody Sitko dostał pasek ze swoją pierwszą wypłatą, o mało nie oszalał. Kwota była dwucyfrowa. Uniósł się gniewem i nie bacząc na konwenanse wparował do gabinetu głównej księgowej.
O dziwo, główna księgowa przyjęła to wyrozumiale.
– Tak myślałam, że się spotkamy – powiedziała główna księgowa. – Z wypłaty została odjęta rata za retrybucję mienia powypadkowego.
– Jakiego mienia?!
– Mój samochód. Został całkowicie zniszczony.
– Ale co ja mam z tym wspólnego???
– Nazywasz się Sitko, prawda? Tak się nazywał facet, który rozbił moje auto. Rodzina, nieprawdaż?
– Ale przecież ten samochód rozbił po pijaku dyrektor handlowy, który je na dodatek ukradł!
– Ale robiło się w kolizji z niejakim Sitko. Zatem zapłacisz za ten samochód. Sześćdziesiąt pięć tysięcy.
– Tyle pieniędzy!
– Znaj moje dobre serce. Nie wezmę całej kwoty od razu, tylko będę brać ratę co miesiąc.
– Ale ja się nie zgadzam!
– Już się zgodziłeś. Paragraf cztery cztery siedem umowy o pracę. A jak komuś o tym powiesz będziesz niszczony na terenie firmy – oznajmiła groźnie główna księgowa.
Młody Sitko poszedł do prezesa. Nie było go. Był jego zastępca. Młody Sitko wszystko mu opowiedział. Zastępca zrobił coś dziwnego. Uderzył młodego Sitko i powalił go na dywan.
– Zapłać! Masz zapłacić! – ryczał. – Co ty sobie myślisz?! Że dlaczego cię zatrudniliśmy?! Jak myślisz, z czego utrzymuje się ta firma?! Z oficjalnie pełnionych usług?! Z was! Z was się utrzymuje!
Na to wszystko wszedł prezes. Podniósł młodego Sitko, otrzepał, przycisnął do serca i powiedział, że jest jego najlepszym pracownikiem.
Ale tego firmowego biletu miesięcznego nie będzie. Choć może kiedyś…
Jak młody Sitko do korporacji wstąpił
(Wyświetlono 241 razy, 1 dzisiaj)