You are currently viewing Aborcja i basen

Aborcja i basen

Łukaszek siedział sam spokojnie w mieszkaniu, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzył. Stała za nimi mama Wiktymiusza ze swoim synem.
– My po ulotki.
– Właśnie skończyłem drukować – i Łukaszek wpuścił ich do środka. Wskazał na startę kartek z zaprojektowanym przez mamę Łukaszka ozdobnym napisem „Żądamy wznowienia akcji T-4”. Mama Wiktymiusza skinęła na swojego syna a ten ze stęknięciem uniósł stertę papieru.
– Co miało znacyzć to stęknięcie? – mama Wiktymiusza była poirytowana. – Dziecko, ty w ogóle kondycji nie masz! Co ty robisz całymi dniami?
– Ćwiczę – bąknął Wiktymiusz.
– To dlaczego nie masz siły? Co zrobisz gdy cię napadnie bojówka ministrantów i cię będą chcieli zaciągnąć do piwnic pałacu biskupa?
– Pójdę do lasu i powieszę się na sznurówkach? – spytał z niepokojem Wiktymiusz szukając na twarzy swojej rodzicielki oznak akceptacji.
– Co ty właściwie ćwiczysz? – wtrącił się Łukaszek.
– Makijaż – wyjaśnił Wiktymiusz i dodał pośpiesznie:
– Trzy osoby obserwują moje filmiki, które wrzucam do…
– Zaczniesz uprawiać jakieś sporty – i mama Wiktymiusza zwróciła się do Łukaszka:
– A ty coś uprawiasz?
– Chodzę na basen.
– To Wiktymiusz też będzie. Jedziemy jeszcze dziś! A ty Łukasz pojedziesz z nami. Pokażesz mi co i jak.
I pojechali autem mamy Wiktymiusza. Zaparkowali pod pływalnią, weszli i mama Wiktymiusza zapytała dokąd dalej.
– Nie wiem.
– Przecież mówiłeś, że pływasz na basenie – mamie Wiktymiusza zaczęła skakać powieka.
– Niczego takiego nie mówiłem.
– Jak to?! Przecież…
– Mówiłem, że chodzę na basen.
– Przecież to to samo!
– Nie. Przychodzę tu, siadam w poczekalni, spotykam się z kolegami, korzystamy z hotspotu i walczymy w social mediach.
Mama Wiktymiusza spojrzała na niego złym wzrokiem, rozejrzała się i poszła stronę drzwi z napisem „Ratownik”.
– Tak, oczywiście, przyjmujemy zapisy – pan ratownik zatarł dłonie.
– Basen działa? Przecież jesteśmy w strefie ecru – zdziwił się Łukaszek.
– W strefie ecru od dzisiaj mogą korzystać z basenu osoby o numerze buta mniejszym niż czterdzieści dwa – wyjaśnił pan ratownik. – Ponoć tak wynika ze statystyk chorobowych. No to co, kto się zapisuje?
– On – i mama Wiktumiusza wypchnęła syna naprzód. – Nauczy się pływać?
– Oczywiście!
– A jeśli nie, to będę mogła go utopić?
Panu ratownikowi opadła szczęka.
– U… Topić?
– Oczywiście. Mam chyba prawo by szczęśliwą matką pływającego dziecka?
– Ale żeby zaraz topić? To nieludzkie!
– Nie będziesz mi pan mówił co ludzkie a co nieludzkie! Najpierw niech pan sam urodzi dziecko a potem pogadamy!
– To skandal, tak nie można!
– Dwudziesty pierwszy wiek, środek Europy – mama Wiktymiusza załamała ręce. – I nie można dziecka na basen zapisać!
– Ale nie żeby topić! Nigdzie tak ni ma!
– Jest, na przykład w Holandii matka może utopić swoje dziecko, jeśli ma za małe alimenty – upierała się mama Wiktymiusza. – Ojciec dziecka tylko zapłodni, potem ucieka, a katotalibowie zmuszają kobietę do niewolniczego harowania na takiego dzieciaka! To są tortury! Mam dość! Jestem wkurzona!
Pan ratownik odetchnął kilka razy głęboko i powiedział:
– W Polsce nie wolno topić dzieci.
– Świetnie! – wykrzyknęła mama Wiktymiusza. – Więc wyjadę na Słowację i tam go utopię!

(Wyświetlono 458 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply