Za oknem mieszkania Hiobowskich rozległ się przytłumiony huk. To po osiedlu gruchnęła wieść, że przyjechał senator.
– Przecież do wyborów jeszcze czas – zdumiała się babcia Łukaszka.
– Bo to mądry człowiek – pokiwał głową dziadek Łukaszka. – On zabiega o poparcie już dziś.
– Kto dziś przyjdzie, wyborcy się interesują politykami dopiero przed wyborami i vice versa – skomentował tata Łukaszka.
– Ja bym chciała pójść – oświadczyła siostra Łukaszka. – Jeszcze nigdy nie widziałam senatora.
No i Hiobowscy poszli.
O dziwo przyszło trochę ludzi do osiedlowego domu kultury. Spotkanie było miłe, a senator jak to rasowy polityk – mówił dużo, mówił gładko i obiecywał wszystko ja leci.
Z jednym wyjątkiem.
Na początku spotkania zajrzał jakiś młody człowiek i zapytał:
– Czy jak zagłosuję na pana to dostanę kwit na abortowanie rodziców siekierą? Odcięli mi wifi.
Zapadła straszna cisza. Pierwszy ocknął się senator. Wyrzucił młodego człowieka za drzwi, krzycząc, że jest chorym zwyrolem i powinien się leczyć albo siedzieć.
– Nie do wiary – senator otarł pot z czoła. – Co za patologia się pcha pomiędzy ludzi! Niech spada!
Wszyscy się zaśmiali z ulgą. Lecz jakież było zaskoczenie wszystkich, kiedy to spotkaniu wyszli i zobaczyli pod domem kultury ponownie młodego człowieka.
Ale tym razem nie był sam.
Towarzyszyło mu kilka tysięcy osób, które również żądały kwitu na abortowanie rodziców.
– No – szepnęła siostra senatorowi. – Teraz! niech pan im teraz powie, że są zwyrolami i patologią! I niech spadają!
Ale senator objął wzrokiem tłum, przeliczył szybko, przemnożył przez liczbę głosów na mandat i ozwał się tak:
– Szanowni państwo! Jak sami zapewne wiecie, jestem centrystą z inklinacjami tradycji. Lecz nie oznacza to, że z marszu odrzucam państwa postulat. To oczywiście nie jest. Wasz jakże cenny głos oddolny jest ciekawą inicjatywą, którą trzeba rozważyć. Na którą trzeba się pochylić… – tu senator spojrzał na siostrę Łukaszka i patrząc jej prosto w oczy dokończył:
– Teraz.
Liczenie po senatorsku
(Wyświetlono 246 razy, 1 dzisiaj)