You are currently viewing Autorytety w szkole, część 3

Autorytety w szkole, część 3

Pani pedagog nie informowała klasy z kim będzie spotkanie, więc kiedy do klasy wkroczył pan w koszulce z napisem „Lake manager”, to uczniowie poczuli się zmyleni.
– Pan ratownik znad jeziora! – zawołała dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
– Pewno litery „rs” się sprały, był pan menedżerem drużyny koszykarskiej w USA? – zapytał z szacunkiem w głosie Gruby Maciek.
– Ani to, ani to – zaszczebiotała radośnie pani pedagog. – Pan jest dziennikarzem.
– Przecież miał przyjść autorytet – zdziwił się Łukaszek.
Pan dziennikarz straszliwie się spienił i zażądał danych osobowych Łukaszka.
– Są w dzienniku – odparł z flegmą Łukaszek.
– Ale ja chcę wiedzieć jak się nazywasz!
– To też jest w dzienniku.
Pan dziennikarz nalegał, że potrzebuje to do pozwu sądowego.
– Ale czy ja chcę wiedzieć jak się pan nazywa – westchnął Łukaszek.
– A właśnie, nie przedstawiłam – zreflektowała się pani pedagog. – To pan Wakasz-Łurzecha!
– I na czym pan się zna? – zaciekawił się okularnik z trzeciej ławki.
Pan dziennikarz nie zrozumiał pytania.
– No, chodzi mi o to z czego pan jest autorytetem.
– A, o to. Jestem dziennikarzem, znam się na wszystkim.
– Nie można znać się na wszystkim – tłumaczył cierpliwie okularnik. – Można być dobrym z matmy, a kiepskim z polaka. można być dobrym z polaka, a kiepskim z niemca. Można być…
– Można być kiepskim ze wszystkiego – wtrąciła złośliwie pani pedagog patrząc na okularnika.
– Też można – potwierdziła złośliwie okularnik patrząc na pana dziennikarza.
– Pani sugeruje, że ja niczego nie umiem? – obraził się pan dziennikarz. – Pani dane osobowe poproszę! Do pozwu! Ja, proszę pani, piszę! I to gdzie ja piszę! Ja piszę w tygodnikach opinii! I to w jakich! Ja piszę w „Od prawej”, w „Od lewej” i „Okrakiem”!
– Ale o czym? – dopytywał się zrozpaczony okularnik.
– Przecież mówię, że o wszystkim! Dla mnie to nic trudnego. Zawsze wszystkiego szybko się uczyłem. Gdybym chciał, mógłbym pilotować Boeinga. Natomiast dzisiaj chcę wam powiedzieć o czymś bardzo ważnym. O czymś, czego, widzę, potrzebujecie. O czymś, co dzieje się cały czas. Nawet tu, nawet teraz. O czymś, czego bardzo potrzebujecie.
I pan dziennikarz napisał kredą na tablicy: Jak odnosić się do dziennikarza w internecie.
– Uczniowie! Dziennikarza możecie w internecie spotkać wszędzie. Najczęściej na Tweeterze. I co wtedy robimy? Zagadujemy go uprzejmie. Żadnego pouczania! Żadnego wymądrzania się! Żadnego udowadniania, że dziennikarz nie ma racji! Tak nie można! Tak nie wolno! Nie po to wprowadzono w tym kraju demokrację, żeby każdy mógł pisać sobie do dziennikarza co chce! Samo pomyślenie, że dziennikarz się myli jest zbrodnią! Pisząc tweety do dziennikarza należy dokładać szczególnej uwagi, aby te tweety były liche i durnowate!
– Ale można napisać, że się coś bardzo podobało? – spytał uczeń na wózku, Sajmon.
– A konkretnie? – pan dziennikarz był nieufny.
– Bardzo mi się podoba cykl pana felietonów pod tytułem „Jest strasznie”! Jak to pan spaceruje po różnych miejscach Polski i opisuje różne straszne historie. Na przykład kiedyś szedł pan koło takiego wykopu i zauważył pan pękniętą rurę, z której wypływało mnóstwo wody i…
– I co? – zainteresowali się uczniowie.
– I napisał pan, że to straszne, że ktoś powinien się tym zająć.
– To wszystko? – zdumiał się Gruby Maciek. – Nie zadzwonił pan do wodociągów?
– Oczywiście, że nie! Czy ja jestem pogotowie wodociągowe? Nie znam się na tych ich wszystkich procedurach. Moją rolą jest opisywanie rzeczywistości w gazetach, co też uczyniłem. Ale, ale… Skąd wy o tym wiecie?
– No jak to skąd? – Sajmon był kompletnie zaskoczony. – To pan nie wie?
– Nie zagaduj mnie chłopcze. Pytam cię o źródło skąd pozyskałeś nielegalnie te informacje.
– Jakie nielegalne???
– Mam ci zacytować ustawę kto ponosi odpowiedzialność za naruszenie praw autorskich?
– Jakie naruszenie??? Jakich praw??? Pan to sam udostępnił!
– To nie ma znaczenia, jeśli materiał został pozyskany z naruszeniem prawa autorskiego.
– Ale pan to sam opublikował w gazecie!
– Tak to sobie tłumacz, i tak spotkamy się w sądzie. I przestań mnie pouczać, bo spotkamy się w sądzie!

(Wyświetlono 232 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply