Tata Łukaszka twierdził później, że wszystkiemu winny był Kubiak, a Kubiak z kolei twierdził, że wszystkiemu winny był smalec.
Kiedy w pracy u taty Łukaszka nastała pora przerwy śniadaniowej, wszyscy byli w ciężkim szoku. Otóż poprzedniego dnia w firmie była pani dietetyk. Czasami firmy mają takie pomysły, aby pracownicy lepiej pracowali. Pani dietetyk jednych pochwaliła, innych zganiła, a najgorzej wyrażała się o Kubiaku.
Kubiak, mówiąc w skrócie, był antywegetarianinem i miał menu jaskiniowca.
– A więc to stąd ta pana niska wydajność w pracy – zatarł ręce uradowany szef i nakazał Kubiakowi pilne stosowanie się do wskazówek pani dietetyk. Wszyscy raczej spodziewali się, że Kubiak to zignoruje. Wszyscy byli więc mocno zaskoczenie, kiedy ujrzeli co Kubiak wyjmuje z pudełka.
– Kazała mi jeść dietetyczne pieczywo chrupkie typu eko-slim-bio – westchnął Kubiak, lecz po chwili rozpogodził się i zawołał zwycięsko:
– Lecz nie powiedziała z czym! – i zaczął smarować deseczki chleba smalcem. Nałożył sobie tego jedzenia na talerz i był już prawie przy swoim biurku gdy zadzwonił telefon. Głośno. Kubiak wystraszył się i zawartość talerza wylądowała na jakichś strasznie ważnych papierach.
Szef sę wściekł i kazał Kubiakowi odtworzyć popaćkane smalcem papiery.
– To pana wina, kto to widział by dawać mu jakiekolwiek papiery – zauważył tata Łukaszka.
I w ten oto sposób tata Łukaszka dołączył do Kubiaka. Kubiak był z tego ogromnie zadowolony. Co działo się dalej było łatwe do przewidzenia. Główny ciężar pracy spadł na tatę Łukaszka. Kubiak głównie pętał się, trochę pomagał i opowiadał nieśmieszne dowcipy.
Czas płynął bardzo szybko. Nie zdążyli odtworzyć wszystkich papierów do końca dnia.
– Nic mnie to nie obchodzi, rano mają być – burknął szef.
Wszyscy inni też wyszli, a oni pracowali i pracowali, aż w końcu przyszła ochrona i kazała im wyjść.
– Pracujemy – uniósł się Kubiak. – Ej, a znacie taki dowcip: co powinni zrobić wszyscy antyszczepionkowcy? Przejść Odrę!
Ochroniarze nie znali, ale jakoś ich nie rozbawił i kazali im się wynosić.
– Musimy dokończyć te papiery w domu – zadecydował Kubiak i dodał:
– U mnie nie.
– Czemu nie? – spytał zmęczonym głosem tata Łukaszka.
Kubiak zaczął sobie wyłamywać palce, aż w końcu bąknął, że mama sprząta mu mieszkanie.
Tata Łukaszka zaklął w myślach i powiedział, że dobrze, dokończą te papiery u niego w domu.
Pojechali do mieszkania Hiobowskich. Tata Łukaszka prowadził, a Kubiak siedział wygodnie rozparty i opowiadał kolejne kawały. Na przykład: jak Burys-Bodka kupuje ser żółty, w plasterkach czy w kręgach? ani w tym ani w tym! W gomółkach!
Wbrew obawom taty Łukaszka mieszkanie było puste. Zasiedli do roboty. Nawet im to składnie szło, aż do momentu gdy odezwał się dzwonek do drzwi.
– Pewno ktoś zapomniał kluczy – mruknął tata Łukaszka i poszedł do drzwi. Odruchowo je otworzył i zdumiał się. Na progu stała bowiem jakaś zupełnie obca kobieta.
– Ha! – wykrzyknęła. – Nie spodziewał się pan!
– Ano nie.
Zwabiony krzykami przyszedł Kubiak.
– I lodówki też się pan nie spodziewał, prawda?
– Lodówki??? Jakiej lodówki???
– Jak to, to pan nie wie? Co z pana za facet! Inny facet parę lat temu powiedział, że feminizm kończy się kiedy trzeba wnieść lodówkę na któreś tam piętro. I co! Widzi pan?! Wcale się nie skończył!
– Ale ja nie chcę lodówki, już jedną mamy!
– Niech pan zamilczy! To nie jest zwykła lodówka! My nią udowodniamy, że feminizm nigdy się nie skończy!
– A gdzie ta lodówka? – spytał przytomnie Kubiak.
– Y… – pani obejrzała się przez ramię. – Zaraz wniesiemy! Momencik!
I zniknęła na schodach.
– E tam – machnął ręką tata Łukaszka. Zamknął drzwi i wrócili do swoich zajęć. Tata Łukaszka do pracy, a Kubiak do opowiadania suchych dowcipów. Dlaczego Wach-Lełęsa obalił komunę? Bo wygrał to w totka!
Ledwie Kubiak skończył się śmiać ze swojego żartu gdy ponownie zadzwonił dzwonek u drzwi.
Tata Łukaszka westchnął ciężko i poszedł otworzyć.
Tym razem lodówka już była, a z nią cztery panie.
– No i co? – pierwsza pani, z którą rozmawiali poprzednio triumfowała. – No i co? Niedowiarki!
Tata Łukaszka spojrzał na panie, które nie były przesadnie zmęczone, obliczył coś w pamięci i oznajmił:
– Nie liczy się. Nie wniosłyście tej lodówki. Wyście ją wwiozły windą.
Panie, które były zajęte robieniem selfie, poczuły się urażone.
– No to co?! – zakrzyknęła druga pani. – Faceci też by na pewno wwieźli windą! Nie możemy być gorsze! Bo jesteśmy lepsze!
– A co mnie to… – tata Łukaszka chciał zamknąć, ale pierwsza pani je przytrzymała i podsunęła mu dłoń pod nos.
– A pieniądze?
– Jakie pieniądze?
– No, za wniesienie lodówki. Niech pan nie udaje idioty! Mamy dwudziesty pierwszy wiek, nie może być tak, że jakaś praca pozostaje bez zapłaty!
– To będzie razem dwadzieścia euro, czyli po pięć euro na osobę – błysnął zdolnościami matematycznymi Kubiak.
Panie się zagotowały.
– Jakie pięć euro?! Faceci za tą samą pracę dostają dychę!! Nie może tak być, że kobieta za tą samą pracę dostaje połowę tego co mężczyzna!!!
– Ale oni wnoszą we dwóch – próbował argumentować tata Łukaszka.
– I co z tego?! – krzyczała trzecia pani. – Niech też wnoszą we czterech!
– Mam pomysł! – zawołał Kubiak. – Jutro skrzykniemy ludzi z biura i to my im wniesiemy tę lodówkę. W ośmiu. Ale będziemy z forsą do przodu, niech no policzę… Ale niech panie nie uciekają! Adres potrzebny!
– Lodówkę zostawiły – wyjąkał zdumiony tata Łukaszka. – No nic, wracamy do pracy.
– Zaraz, chwileczkę, chyba nie chcesz tego tu tak zostawić – Kubiak tego wieczoru myślał wyjątkowo szybko. – Trzeba ją znieść na dół przed blok!
– Co? Po co? A niech sobie tu stoi…
– To ciekawe co powiesz żonie kiedy wróci, że cztery feministki przyniosły tutaj lodówkę, same, po czym ją porzuciły i uciekły, a ty…
Tata Łukaszka przerwał mu deklarując, że on może iść tyłem.
Wytargali lodówkę przed blok, a nawet załadowali ją do samochodu pań feministek. Bo one nie zdążyły jeszcze odjechać.
Nie umiały wyjechać tyłem z zatoczki.
Nikt nie spodziewa się feministek wnoszących lodówkę!!!
(Wyświetlono 255 razy, 1 dzisiaj)
Ten post ma 2 komentarzy