You are currently viewing Ustawa dereperacyjna

Ustawa dereperacyjna

Wolna ciągnęła się niedziela. Mama Łukaszka ożywiała się tylko wtedy, kiedy w którejś ze stacji radiowych nadawano nowoczesny i postępowy przebój. Przebój został oparty na znanej piosence wykonywanej przez Mieczysława Fogga i wykonywali go artyści, którzy protestowali jak szaleni przeciwko obecnej władzy występując za pieniądze w publicznej telewizji.
Smutne, zamyślone głosy śpiewały tak:

Teraz nie pora szukać dachówek
Niedzielny handel skończył się
Przyszedł kiedyś inny, Niski z Żoliborza
I ukradł Tenkraj ode mnie
Jedną mam prośbę, może ostatnią
pierwszą od wielu lat
Ty chodź wraz ze mną
Dźwignij transparent
I rusz ze mną zmieniać świat

To pisoska niedziela
dzisiaj się nie najemy
i nigdzie nie pójdziemy
wyklęty czas
To pisoska niedziela
Lecz nie żałuj jej za mnie
Lepiej przyłącz się do mnie
To walki czas

Będziesz jeszcze dość tych niedziel miała
Twoja wina, tak żeś głosowała…

To pisoska niedziela
Moje sny o cemencie
O shoppingu w dyskoncie
Nie spełnią się

Pytasz co zrobię i dokąd pójdę,
dokąd mam iść, ja wiem…
dziś dla mnie jedno jest wyjście,
ja nie znam innego,
udam się do sklepu spożywczego
Lecz ty mówisz – on jest zamknięty
Ty o mnie nie troszcz się
W tym sklepie obsługa gotowa
Wyprowadzić w pole reżim czyli wroga
Bo to farbowana placówka pocztowa

To pisoska niedziela
dzisiaj się nie najemy
i nigdzie nie pójdziemy
wyklęty czas
To pisoska niedziela
Lecz nie żałuj jej za mnie
Lepiej przyłącz się do mnie
To walki czas

Kiedy mama Łukaszka piąty raz posłuchała przeboju Hiobowscy poprosili ją uprzejmie, aby wyłączyła radio i zajęła się czymś pożyteczniejszym.
– Może telewizja? – poddał dziadek. – Publiczna oczywiście.
– Propaganda! – prychnęła babcia Łukaszka.
– Ma misję! – podkreślił dziadek i włączył telewizor. Na ekranie pojawiła się roztańczona publiczność a prowadzący śpiewał:

Bum bum bum bum
Kupiłem paczkę gum

Mama Łukaszka błyskawicznie zmieniła kanał.
– To jest ta misja? – spytała niepewnie siostra Łukaszka i dziadek ją wyrzucił za drzwi.
– W pewnym sensie jest – rzekł posępnie tata Łukaszka. – To nowy program, „Greatest kicz”. W zeszłym tygodniu w piku mieli oglądalność sześćdziesiąt milionów.
– Cicho! – zawołała mama, bowiem przełączyła na Najlepszą Telewizję i właśnie zaczynały się wiadomości. Numerem jeden była najnowsza inicjatywa ustawodawcza największej partii opozycyjnej, czyli Podestu Oligarchów.
– Wbrew plotkom kół rządowych, opozycja ma program, i to jaki! – powiedziała z satysfakcją prowadząca, po czym przycisnęła słuchawkę w uchu i poprawiła się pospiesznie:
– Opozycja ma program i to całkiem niezły! Oto przedstawiono projekt ustawy dereparacyjnej.
Przed kamerą pojawił Schegorz-Grzetyna. Oblizywał nerwowo wargi.
– Ja wiemy, i wszyscy mamy też świadomość jak bardzo został zniszczony ten kraj podczas wojny. Bomby, pociski, torpedy – wyliczał Schegorz-Grzetyna. – Dlaczego akurat żądać odszkodowania od Niemców? Przecież nie wiadomo czy to były na pewno niemieckie bomby. Podczas tej wojny walczyło ze sobą mnóstwo innych państw. Taka Nowa Zelandia na przykład. Od niej jakoś rząd nie chce reperacji. Myślę, że każdy Polak chce, aby nie żądać tych pieniędzy od Niemców. Bo inaczej oni mogliby nas obciążyć rachunkiem za zużytą amunicję, za rozbite samoloty…
– Przecież nie wiadomo, czy to była niemiecka amunicja, sam pan mówił – przypomniał reporter. – A Nowa Zelandia?
– No właśnie panie redaktorze, sam pan widzi, jaką lawinę międzynarodowych roszczeń mogłoby rozbudzić chciejstwo naszego rządu. To groziłoby kompletną izolacją na scenie międzynarodowej. Dlatego my mówimy temu stanowcze nie. Obiecaliśmy już ustawę dedezubekizacyjną, przywracającą ciężko wypracowaną emeryturę pracownikom aparatu represji PRL. Obiecaliśmy ustawę rereprywatyzacyjną przywracającą zrabowane warszawskie nieruchomości prawowitym, stu czterdziestoletnim właścicielom. Obiecaliśmy też przywrócenie do pracy zwolnionych niesłusznie sędziów i podniesienie im wieku emerytalnego do stu dziesięciu lat. A teraz kolej na ustawę dereperacyjną.
– Zrzekamy się reperacji – podpowiedział domyślnie reporter. Schegorz-Grzetyna zafrasował się i powiedział:
– To nie załatwiłoby sprawy do końca. Zawsze znalazły by się jakieś nieliczne, krzykliwe środowiska, które rozniecając pożar na tym paliwie próbowałyby przejąć władzę. To trzeba rozwiązać inaczej. Cały świat rozlicza się dzisiaj bezgotówkowo. My też tak musielibyśmy zrobić.
– Przelewem?
– Nie… Po prostu zamiast brać od nich zapłaty… – Schegorz-Grzetyna zaczął się zacinać. – To… Napadlibyśmy na nich… I narobili szkód na równą sumę… Nasz minister w gabinecie cieni potwierdził, że nasze wojsko jest gotowe na taką operację… Tak więc, gdy tylko odzyskamy władzę… No i oczywiście najpierw musieliby się zgodzić sami Niemcy.

(Wyświetlono 250 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Karolina
    Genialne!
    1. Marcin Brixen
      Dziękuję!

Leave a Reply