You are currently viewing Automat, który daje stówę

Automat, który daje stówę

Hiobowscy wybrali się do centrum handlowego. Nalegała bardzo na to mama Łukaszka. Argumentowała na różne sposoby, począwszy od tych ekonomicznych po żądanie uszanowania jej praw do robienia zakupów.
– No dobrze, jedźmy – złamał się tata Łukaszka.
Do samochodu zapakowała się cała rodzina.
– Nie chcieliście jechać podobno? – szydziła mama Łukaszka zapinając pasy.
– W telewizji jest tylko trzygodzinny maraton hitów Norbiego – odparła babcia Łukaszka.
I pojechali.
Mama Łukaszka nic nie kupiła, ani nawet nie wykazywała zamiaru kupna czegokolwiek. Chodziła po przepastnych korytarzach centrum handlowego i oddychała tak jak astmatyk nad morzem.
– Tu jest wolność, czujecie?! – okręciła się tanecznie pod sklepem z ubraniami marki Schrott und Scheisse z Niemiec. – Wolny handel! Ludzie są w pracy! Demokracja! Konstytucja! Nikt nie łamie praw człowie…
– A gdzie są wszyscy? – przerwała jej niegrzecznie siostra Łukaszka. – No wiecie, chodzi mi o klientów.
– Faktycznie, pusto – rozejrzał się dziadek Łukaszka. – Może jest zamknięte?
– Jak zamknięte, skoro weszliśmy?! – parsknęła babcia Łukaszka. – I sprzedawcy są w sklepach. Poczekajcie tu, pójdę i się spytam.
Weszła do sklepu, ale dosłownie trzy sekundy później już była z powrotem.
– I co powiedział? – zainteresował się Łukaszek.
– Nic.
– A to cham.
– Nie do końca – westchnęła babcia. – Nic nie powiedział, bo go nie spytałam.
– Dlaczego?
– Bo nie będę rozmawiać z idiotą, który uważa, że pomidory popierają CIA!
Wszyscy zaczęli się śmiać, babcia się obraziła, że jej nie wierzą, i kto wie jak by to się skończyło, gdyby sprzedawca, młody chłopak, nie zdecydował się wyjść ze swojego sklepiku.
– Kto tu jest idiotą, hę? – spytał pochmurnie wywołując kolejną falę wesołości. Na obszernym t-shircie widniały bowiem litery

tomaTY
za
cJA

– Buahaha! – kwiczeli Hiobowscy. Siostra też, ale dopiero po tym, jak jej wytłumaczyli o co chodzi.
– Zniewolenie świata przez maszyny tak państwa śmieszy? – burknął sprzedawca. Spojrzał na swój t-shirt i zrozumiał. Wyprostował się i okazało się, że w fałdach koszulki ukrył się jeden rząd liter. Teraz napis brzmiał tak:

deau
tomaTY
za
cJA

– Jest pan przeciwko maszynom? – upewniał się tata Łukaszka. – Taki współczesny luddysta?
– Przecież nawet na wsi wszystko robią maszynami – zaprotestowała babcia Łukaszka.
– Nie chodziło mi o ludowca, tylko o luddystę, wyznawcę luddyzmu – uściślił tata.
– Nie jestem przeciwko wszystkim maszynom tak w ogóle – wyjaśnił sprzedawca. – Jestem przeciwko tej jednej maszynie, która stoi na końcu centrum i łamie Konstytucję!
Mama Łukaszka krzyknęła boleśnie.
– O co chodzi tak właściwie? – Hiobowscy nie mogli zrozumieć. Sprzedawca machnął ręką.
– Zamknę na chwilę boks i pójdę tam z państwem. To trzeba zobaczyć, bo mózg tego nie ogarnia…
I tak zrobili. Za zakrętem korytarza ujrzeli rozkrzyczany, rozentuzjazmowany tłum. Ludzka ciżba oblegała stoisko na korytarzu składające się z kontuaru, osoby obsługującej oraz automatu podobnego do bankomatu. Co i raz ktoś odchodził powiewając w euforii banknotem i wrzeszcząc:
– Mam stówę! Automat dał mi stówę!
– Nie wierzę – wyszeptał tata Łukaszka.
Łukaszek wbił się w tłum, Wrócił po jakiejś minucie i w zadumie zaczął pocierać brodę.
– No i?! – ponagliła go mama.
– Ten automat faktycznie wypłaca po stówie – powiedział powoli Łukaszek. Hiobowscy zaszumieli.
– Cisza! – krzyknął tata. – To „daje” czy „wypłaca”? Bo to kolosalna różnica.
– Wypłaca. Trzeba wrzucić żeton, to z automatu wypada stówa.
– A ten żeton to skąd? – napierał tata.
– Trzeba zakupić na stoisku.
– Za ile?
– Trzy razy pięćdziesiąt euro.
– Przecież to sto pięćdziesiąt! – tata osłupiał. Zobaczył jakiegoś człowieka, który odchodził akurat z banknotem w dłoni i cieszył się jak dziecko. – Hej, panie! Co to za pieniądz?!
– Stówa! – facet nie posiadał się z radości. – Dostałem stówę! Boże, co za fantastyczne centrum handlowe! Odkąd zmienił się zarząd…
– A ile pan zapłacił za żeton?
– Trzy razy pięćdziesiąt, bo co?
– To razem sto pięćdziesiąt! Rozumie pan?! Zapłacił pan sto pięćdziesiąt!! A dali panu tylko stówę!!! Oszukali pana!!! – wrzeszczał tata trzymając faceta za kurtkę.
– Proszę pana – odparł z ze spokojem facet wyszarpując rękaw. – Nigdy nikt mi nic nie dał. Nigdy. Wszystko tylko wyciągają ode mnie pieniądze. To pierwszy taki przypadek gdy ktoś był tak miły i dał jakieś pieniądze mnie. Więc ja taki gest doceniam i szanuję. Nie uważam, żebym był jakoś oszukany czy okradziony. Bo co to panie za kradzież, gdy dają pieniądze? Ale jak pan chce, to stań pan w kolejce, weź pan pieniądze i krzycz pan że pana okradli. Powodzenia!
I facet odszedł chichocząc.
– To bezsensowne – mruknął tata Łukaszka patrząc na tłum który wciąż gęstniał i wciąż go przybywało. – Teraz rozumiem, dlaczego jest pan za deautomatyzacją. Ten automat należy zniszczyć.
– To za mało – pokręcił głową sprzedawca. – Należy przywrócić poprzedni zarząd centrum handlowego, który przywróci swój automat.
– Jak to, to tu wcześniej stał inny automat? I jak on działał?
– Podobnie. Też kupowało się żeton za sto pięćdziesiąt euro.
– I ile on wydawał? Dwieście?
– Co pan, centrum by zbankrutowało. Tamten automat w ogóle nie dawał pieniędzy.
– To co on dawał? – spytali zdumieni Hiobowscy. Sprzedawca wyprostował się i rzekł z namaszczeniem:
– RIGCZ.

(Wyświetlono 265 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Muni
    Po wypiciu małego winka nie jestem niestety w stanie skojarzyć tego RIGCZ, więc muszę jutro przeczytać jeszcze raz!
  2. jacek
    Jestem trzeźwy a też nie umiem rozszyfrować skrótu RIGCZ.
    1. bez kropki
      Też będę zaglądać, żeby dowiedzieć się, co to takiego ów RIGCZ. Może: Rajcowny Inteligencki Gazetowy Czosnek / Czad? Zobaczymy. Mam nadzieję, że Autor nie będzie nas zbyt długo trzymał w niepewności. Dosiego!
      1. Marcin Brixen
        Muszę przyznać, że jestem zaskoczony. Po pierwsze, słabo znam współczesny internet, a słyszałem o RIGCZ. Po drugie – nikt nie wpadł na to, żeby sprawdzić w Google? RIGCZ – Rozum i Godność Człowieka.
        1. bez kropki
          Ja internetu też za bardzo nie ogarniam i nie przyszło mi do głowy szukać w google „RIGCZ”;). Takie zacofanie. Tym bardziej dzięki za wytłumaczenie:).
        2. bez kropki
          PS Swoją droga, to dziwnie tanio im to RIGCZ wychodziło… Jak nie spojrzeć, to nabywcy RIGCZ zmieli z tyłu.

Leave a Reply