You are currently viewing Uzdrowisko Smaczny Zdrój Hotel Piwne Spa

Uzdrowisko Smaczny Zdrój Hotel Piwne Spa

Przez osiedle, na którym mieszkali Hiobowscy z cichym szmerem elektrycznych silników sunęły wielkie samochody terenowe. Przedefilowały przed oczami babcia Łukaszka, która wraz z wnukiem wracała do domu. Auta jakby ich zobaczyły, bo zatrzymały się nagle. Z jednego z nich wyjrzał przez okno jakiś pan.
– Hej, gdzie tu jest jakiś otwarty lokal?
Babcia milczała, tylko Łukaszek wybuczał coś zza maseczki.
– Nie słyszę!
– Mmm mmm mmm mmm.
Pan sapnął ciężko, wysiadł z auta i powtórzył.
– Mmm mmm mmm mmm.
– Chłopcze, ja nic nie słyszę – pan podszedł bliżej.
– Mmm mmm mmm mmm.
Pan podszedł jeszcze bliżej i kucnął tuż przy Łukaszku.
– Dystans dwa metry – szepnął Łukaszek. – Należy się panu mandat.
– Chyba sam bym go sobie musiał wypisać. Jesteśmy z PIS.
– PIS! Państwowa Inkwizycja Sanitarna! – zakrzyknęła babcia.
– Inspekcja – poprawił wściekły pan. – Podobno jest tu na osiedlu jakiś otwarty lokal…
– Niemożliwe. Wszystko już zbankrutowało. Został tylko paczkomat.
– Mamy informacje, że jest tu na osiedlu otwarta restauracja… – cedził pan. – Za wskazanie jest wysoka nagroda…
Łukaszek bez słowa wyciągnął dłoń.
– Przelewem na konto po udanej akcji – uściślił pan.
Łukaszek pomachał i się odwrócił.
– Zaraz, stop, jakoś się dogadamy! – zawołał pan.
– Gotówka – powiedział tylko jedno słowo Łukaszek.
– Gotówka cechuje prymitywne ludy, cały świat idzie w kierunku waluty cyfrowej!
– I jak mamy się dogadać jak pan mnie obraża.
Pan z westchnieniem sięgnął po portfel. Pięć banknotów później Łukaszek wskazał kierunek i powiedział:
– Jeszcze wczoraj tam widziałem restaurację „Smaczna”.
– Dzięki mały!
Pan wskoczył do auta i terenówki w przerażającej ciszy wykręciły i pomknęły we wskazaną stronę.
– No wiesz co?! – babcia rzekła z wyrzutem do wnuka. – Ty konfidentem?!
– A to źle? Sama babcia mi czytała kiedyś o Morozowie. Poza tym – chodźmy lepiej to zobaczyć co się tam będzie działo, to babcia cofnie te słowa o konfidencie. Biegnijmy!
– Nie ma mowy! Jest już późno! Najpierw pokaż ile dostałeś!
Kiedy babcia dostała dwa banknoty okazało się, że jednak nie jest aż tak późno i pobiegli.
– To już nie jest restauracja – tłumaczył po drodze Łukaszek.
– Czyli skłamałeś.
– Nie. Wczoraj jeszcze była restauracją, a dziś…
Zatrzymali się przed niewielkim pawilonem. Babcia spojrzała na drzwi i powiedziała:
– Cofam to o konfidencie. Ale mogłeś zażądać więcej pieniędzy.
Na drzwiach wisiała kartka „Uzdrowisko Smaczny Zdrój Hotel Piwne Spa”.
Przed pawilonem stały terenówki inspekcji, a z wewnątrz dobiegały jakieś krzyki. Babcia Łukaszka nacisnęła klamkę i weszli.
– …to jest restauracja! – krzyczał pan, z którym parę minut temu rozmawiał Łukaszek. W środku byli jeszcze inni panowie z inspekcji i właściciel lokalu. W kącie sali, przy stoliku siedział mąż dozorczyni, pan Sitko. Z przerażoną miną ściskał w ręku na wpół opróżnioną szklankę piwa.
Pan z inspekcji spojrzał na nich i zawołał:
– Dobrze, że cię widzę chłopcze! Oszukałeś mnie!
– Ależ skąd. Powiedziałem, że wczoraj tu widziałem restaurację. To prawda.
– Oddawaj pieniądze, które ci dałem?
– Pan mi dał? Mam pan świadków?
– Twoja babcia!
– Niczego nie widziałam.
– Gotówkę mu dawałem!
– Gotówka cechuje prymitywne ludy, cały świat idzie w kierunku waluty cyfrowej – zauważył Łukaszek.
– To jest uzdrowisko – podjął poprzedni wątek właściciel obiektu.
– Proszę pana, żeby być uzdrowiskiem trzeba spełnić trzy warunki. Pierwszy: musi być miejsce noclegowe…
– Zofia! – zawołał właściciel. – Daj no miejsce noclegowe!
Zza baru wyszła pani i rozstawiła pod ścianą łóżko polowe.
– Oddzielone miejsce noclegowe.
– Zofia! Daj no oddzielenie!
Pani ustawiła przy łóżku parawan.
– Warunek numer dwa: musi być jakiś sprzęt do zabiegów, jakieś kąpiele, masaże…
– Zofia! Daj no sprzęt rehabilitacyjny!
Pani postawiła obok łózka niewielkie urządzenie z niecką i nalała do niego wody.
– Co to jest??? – spienił się pan z inspekcji.
– Masażer stóp.
– Dobrze. Warunek numer trzy: pacjenci.
– Jest pacjent, siedzi o tam – właściciel pokazał pana Sitko.
– Przecież on pije po prostu piwo!
– To nie jest proszę pana „po prostu piwo”, to jest piwne spa. Ten pan jest w trakcie wyznaczonego na dziś legalnego, podkreślam, legalnego zabiegu ratującego życie.
– Ach tak? – pan z inspekcji – podszedł od pana Sitko. – A na co pan cierpi?
Pan Sitko przełknął ślinę i wychrypiał:
– Suchość przełyku.

(Wyświetlono 273 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply