Ku niezadowoleniu Barbary jechałem dosyć szybko. Nie tyle chciałem nadrobić stracony czas, co po prostu byłem zmęczony i chciało mi się spać. Droga był jednak dość długa i kiedy dotarliśmy do Brzeźnicy Kartuskiej już świtało.
– Już jesteśmy? – Barbara ziewała na siedzeniu obok mnie. – Teraz dokąd? Gdzie jest to więzienie?
– Nie ma go w nawigacji – odezwał się z tyłu Marcin Lotnik.
– Nowowybudowane, to go jeszcze nie ma – odezwał się Cezary. – A może go utajnili?
– Może ten ormowiec będzie coś wiedział? – dziadek Róża szturchnął śpiącego smacznie z tyłu kierowcę. – Nic. Śpi.
Krzysztof spojrzał tylko na osobę konwojującą, która spała obok kierowy i bez słów machnął ręką.
Wpadł mi w oko bus z napisem „roboty drogowe” odjeżdżający spod spożywczaka. Zakręciłem kierownicą i ruszyłem kilkanaście metrów na nimi.
– Dlaczego? – spytała Barbara.
– Nowe więzienie, nowa droga – odparłem. – Jak się teraz buduje drogi? Trzy razy przepłaca i już po miesiącu są do naprawy.
Wyjechaliśmy z Brzeźnicy, zaraz za nią był las. Po kilkuset metrach trafiliśmy na rozwidlenie. W bok odchodziła fatalna, dziurawa droga oznaczona tablicą „Miejsce odosobnienia w Brzeźnicy Kartuskiej”. Skręciłem i zwolniłem, furgonem huśtało i kołysało. Za pierwszym zakrętem w poprzek drogi stały koparka i wywrotka. W otwartym busie siedzieli robotnicy i spożywali budowlańcy i spożywali śniadanie budowlańca: dwa Żubry z małpką.
– Zatrąb – Barbara zjeżyła się na widok zablokowanej drogi. – Jak można tak parkować!
– Noże broń. To trzeba zrobić inaczej – uchyliłem okno i zawołałem do pierwszego robotnika z brzegu:
– E, majster! Gdzie jest kierownik?
– W busie, bo co?
– To dawaj go tu, bo mamy pilny interes!
Z tyłu busa wysiadł jakiś korpulentny pan w kamizelce odblaskowej i podszedł do nas.
– Co jest?
– Przejechać musimy, a nad waszym sprzętem raczej nie przelecimy – pokazałem przed siebie.
– Zjemy i was przepuścimy, gdzie się tak spieszycie?
– Do więzienia.
– Do więzienia? – kierownic podszedł bliżej i przyjrzał nam się uważniej. – Nie wyglądacie na strażników.
– Bo nimi nie jesteśmy. Jesteśmy więźniami.
– Coś takiego! – kierownik zarechotał. – Do czego to doszło! Więźniowie sami się odwożą do więzienia!
– Tak taniej.
– I co zrobią z tymi zaoszczędzonymi pieniędzmi?
Zażartowałem:
– Przeznaczą na drogi.
Kierownika bardzo to rozbawiło.
– Młody i Łysy, idźcie przestawić sprzęt. A swoją drogą – kierownik podszedł jeszcze bliżej. – Nie myśleliście żeby uciec?
– Uciec i co dalej? – wzruszyłem ramionami. – Żeby rodzinie prąd i gaz odcięli?
– Ano racja, racja – zasępił się kierownik. Spojrzał na drogę i zobaczył, że przejazd jest już wolny. Machnął ręką. Odmachnąłem i powoli potoczyliśmy się dalej. Za kolejnym zakrętem wyłonił się piaszczysty parking, a za nim długi, szary, betonowy mur. W murze była wielka brama, a obok okienko i drzwi do wartowni.
Stanąłem koło drzwi wartowni.
– Wysiadamy? – spytałem Barbary.
– Przecież nie będę wchodzić pieszo. Mieliśmy przyjechać to wjeżdżamy do środka. Jedź pod bramę i trąb!
I tak też zrobiłem.
Długo musiałem trąbić aż wreszcie wypadło kilka tęgich osób w mundurach z kolorowymi włosami. Nie mogłem sobie odmówić i kiedy tylko podchodziły bliżej dalej trąbiłem, tym bardziej, że tak śmiesznie podskakiwały. W końcu dziadek Róża się zirytował, zgarnął papiery i wyrzucił je przez swoje okno żądając głośno i dosadnie aby wreszcie ktoś otworzył bramę.
Po kilku minutach wreszcie wjechaliśmy do środka. Wysiedliśmy by rozprostować nogi, zresztą dalsza jazda był i tak nie możliwa. Auto stało na niewielkim placyku za bramą, dalej były budynki, trawniki i asfaltowe alejki, a wszystko gęste poprzegradzane siatkami i furtkami. Prawie jak na nowoczesnym osiedlu.
Zawarczał brzęczyk, otworzyły się drzwi wartowni i na placyk wyszli strażnicy.
– No wreszcie ktoś jest – Barbara wskazała wnętrze busa. – Kto weźmie moją walizkę?
– To nie hotel – burknął jeden ze strażników.
Barbara zmierzyła wzrokiem strażnika, potem płotki, i powiedziała pokazując jedną z furtek.
– Mój mąż zrobiłby lepszą.

4. Jedziemy do więzienia, część 3, ostatnia
(Wyświetlono 39 razy, 1 dzisiaj)
Ten post ma 4 komentarzy