You are currently viewing Wach-Lełęsa, SB i współpraca

Wach-Lełęsa, SB i współpraca

Właściwie u Hiobowskich sprawa z Wachem-Lełęsą była prosta i oczywista. W kwestii jego współpracy z SB były trzy zdania. Tak przynajmniej wyglądało z ankiety, którą przeprowadziła mama Łukaszka.
– Zaraz, jak to: trzy? – zreflektował się tata Łukaszka. – Przecież możliwe są tylko dwie odpowiedzi! Tak albo nie! Jaka jest ta trzecia opcja?
– Kto to jest Wach-Lełęsa? – zapytała siostra Łukaszka i zatrzepotała ślicznymi rzęsami.
– No tak – mruknął tata Łukaszka i siostra została wyrzucona za drzwi.
…w kwestii jego współpracy był dwa zdania i rozkładały się one po równo pomiędzy obecnych.
– Zaraz, jak to: po równo? – nie wytrzymał znowu tata Łukaszka.
– Co ci znowu nie pasuje?! – eksplodował dziadek Łukaszka.
– No bo jak pięć głosów może rozłożyć się po równo?!
– Bardzo prosto – mama Łukaszka sięgnęła po ankiety. – Dwa na tak i dwa na nie.
– A! To są cztery! – zakrzyknął triumfująco tata Łukaszka. – No, przyznać się, kto nie głosował!
– Ja – odezwał się spokojnie Łukaszek.
– Ty?! Jak to?! Dlaczego?!
– Nie sądzicie, że to trochę głupie, ustalać takie rzeczy w drodze głosowania?
– Hm, no, może, ale…
– Nie ma żadnego ale.
– Bo to nie ma pewności na sto procent…
– Pewność już jest – Łukaszek zerknął na telefon. – Sam Wach-Lełęsa ogłosił, że nigdy nie współpracował z SB.
– Też mi nowość – prychnął pogardliwie dziadek Łukaszka. – Zawsze to mówił.
– Więc cały czas mówił prawdę, a ty mu nie wierzyłeś – pokiwała głową babcia Łukaszka.
– Ale gdzie tam! On kłamał! On współpracował! Są świadkowie! Są dowody!
– Są dowody, owszem, ale inne – Łukaszek nadal patrzył na ekran telefonu. – Wszyscy to przyznają. I z lewa i z prawa, i z naszej telewizji i z nienaszej…
– Niemożliwe – żachnęła się mama Łukaszka. – Wszyscy? Wszyscy się zgadzają?? Wszyscy mają jedno zdanie??? Niemożliwe.
– Możliwe, bo zdarzył się pewien przełom… – i Łukaszek włączył telewizor.
A tam, na wszystkich kanałach pokazywali Wacha-Lełęsę jak siedział w studio tv i przyjmował od wszystkich hołdy.
– Od wszystkich… – jęknął dziadek i osunął się na kanapę.
– Jak to??? – tata Łukaszka nie mógł uwierzyć. – Ale przecież… Były kontakty… Sam przyznał! W tym słynnym wywiadzie pięć lat temu!
– Kontakty, były, owszem… – przyznał prowadzący program. – Ale teraz wszystko ukazało się w nowym świetle! Zupełnie inne!
Okazało się, że znaleziono tajne archiwum księdza Szalotki!
A tam – wszystko! Wszystko!!
Wach-Lełęsa wcale nie współpracował z SB!
To SB współpracowała z Nim!
Zanim się wszyscy zorientowali, to on już wszystkich ograł! Podwójnie!! Ba, potrójnie!!!
Ten młody, sympatyczny, skromny, prosty jak drut elektryk zwerbował całą Służbę Bezpieczeństwa i przeciągnął ją na swoją stronę!
W dzień pracował w pocie czoła, popołudniami grywał w totka, nocami biedził się nad powiększeniem rodziny – i nie przeszkadzał mu mały metraż, o nie! A wieczorami… Wieczorami, kiedy Trójmiasto spokojnie pogrążało się w kojącym dobrobycie epoki gierkowskiej, Wach-Lełęsa działał. Udawał się na spotkania, werbował agentów, penetrował kontakty i lokale kontaktowe, przepisywał meldunki, zakładał kartoteki… Po prostu tytan pracy!
– Jak się panu to udało?! – pytali ze zdumieniem zgromadzeni w studio dziennikarze wszelkiej opcji, oraz osoby, które dziennikarzami nazwać byłoby wstyd.
– Cóż – Wach-Lełęsa uśmiechnął się skromnie. – Jako jednego z pierwszych zwerbowałem ich szefa. Kisław-Czeszczak miał u mnie pseudonim „Bolek”.
Wybuchła wrzawa i aplauz. Bo już nie mogło być wątpliwości, że Polska nie miała większego bohatera. Sam jeden…
– Bez przesady, żona coś tam pomagała…
Archiwum księdza Szalotki rzuciło też więcej światła na heroiczną walkę toczoną samotnie przez Wacha-Lełęsę z całym aparatem. Kusili go pieniędzmi i mieszkaniami, ale nie uległ. Wręcz przeciwnie. To on ich wszystkich złamał, to oni wykonywali jego polecenia, to on im płacił…
– Momencik – odezwał się jakiś redaktor z gazety ekonomicznej. – Pan daruje, ale tych esbeków trochę było… I wszystkim pan płacił? A z czego jeśli wolno spytać?
Wach-Lełęsa przełknął ślinę i odpowiedział dziarsko:
– Wygrywałem w totka!

(Wyświetlono 206 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply