You are currently viewing Totalny teatrzyk, bitwa na bity i poskromienie przestępcy

Totalny teatrzyk, bitwa na bity i poskromienie przestępcy

Pani pedagog wpadła na genialny pomysł.
– Tak nie może być – oznajmiła klasie Łukaszka. – Tacy duzi już jesteście, a nie wolontariujecie. Świat czeka na waszą pomoc!
Klasa jakoś nie zapałała entuzjazmem.
– A ja już mam dla was wybrany program! – zaszczebiotała pani pedagog. – Reaktywujemy nasz teatrzyk „Zielony Gej”! Wystawimy sztukę dla przedszkolaków!
– Tylko nie to!
Do pani pedagog nie trafiały jednak żadne kontrargumenty. Uczniowie nauczyli się krótkiej sztuki pod tytułem „Księżniczka na ziarnku topinamburu”, którą mieli wystawić w osiedlowym przedszkolu.
Kiedy przybyli na miejsce kilka rzeczy się wyjaśniło.
Po pierwsze, na widowni był sąsiad Łukaszka z bloku, niejaki Wiktymiusz. Po drugie, organizatorką występu była mam Wiktymiusza. Po trzecie, okazało się, że nie występują sami.
– O! – zdziwili się uczniowie.
– A tak – zatarła ręce z radości mama Wiktymiusza. – Po was wystąpi Jaudia-Klachyra! Specjalnie zaprosiliśmy ją do tu do nas!
– Kim ona jest? – spytał dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
– Jest o mało co aktorką! – oświadczyła z dumą mama Wiktymiusza, a coś czarnego, pluszowego, niedużego stojącego obok nich odezwało się śpiewnie:
– Jakie „o mało co”? Jestem aktorką! Mam dyplom!
– To pani??? Za co się pani przebrała???
– Niespodzianka! – Jaudia-Klachyra zaprezentowała swoje czarne, wrzecionowate wdzianko z dwoma czarnymi wypustkami na głowie a la łopaty łosia.
Uczniowie zaprezentowali swoją sztukę i zeszli żegnani anemicznymi oklaskami apatycznych przedszkolaków. Chwilę później na scenę wbiegła pani Jaudia-Klachyra zapowiadając wykonanie sztuki własnego autorstwa „Wściekła wagina porwana przez złotą Kaczkę”.
Wszyscy jęknęli.
– Wagina to oczywiście ja – oświadczyła dumnie pani aktorka i zaczęła grać. Gra polegała na deptaniu i kopaniu pluszowej kaczki przy akompaniamencie wyzwisk wobec pewnego polityka. Nazywało się to teatr totalny.
– I co mi zrobisz? No i co mi zrobisz? – pytała szyderczo Jaudia-Klachyra szturchając szmacianą lalkę czubkiem pantofla.
Wtem otworzyły się drzwi i weszła policja.
Nawet powietrze zamarło.
– No, no – powiedział z podziwem Łukaszek. – Sześć minut. Szybcy są.
– Karły pachołka!!! – eksplodowała pani aktorka. – To jest, chciałam powiedzieć: pachołki karła!!! Przyszliście mnie aresztować, tak?! Wolność słowa umarła! Demokracja umarła!
– Pani Jaudia-Klachyra? – spytał jeden z policjantów. – To proszę sobie nie przeszkadzać. Tylko kontynuować.
– Przyszliście pooglądać? – zdumiała się pani aktorka.
– My nie. On – i drugi policjant wskazał wielkiego, ponurego, łysego, wytatuowanego draba.
– Mówię wam, że nie handlowałem żadnymi dragami – wychrypiał drab.
– Nie masz mówić. Teraz masz słuchać. Siadaj, „Mikrus”! – zakomenderował pierwszy policjant.
Eskortowany posłusznie usiadł.
– Nic z tego nie rozumiem – poskarżyła się pani aktorka.
– Pani nie ma nic rozumieć, pani ma grać!
– Nie będzie samiec mi dyktował co mam robić! – wybuchnął Jaudia-Klachira i się zaczęło. Maltretowała zabawkę na zmianę deklamując, przeklinając, modląc się i śpiewając piosenki.
Własne.
Przedszkolaki jeszcze jakoś to znosiły, natomiast z aresztantem było o wiele gorzej.
Syndrom niespokojnych nóg pojawił się u niego prawie już od samego początku. Pierwszej ucieczki spróbował już w czternastej minucie. Na szczęście policjanci pilnowali go bardzo uważnie. Jeszcze za dwa albo trzy razy aresztant chciał się oddalić, nieskutecznie jednak. Wreszcie się poddał i długo coś tam funkcjonariuszom opowiadał.
Panią aktorkę to tak zirytowało, że przerwała występ. Dzieci odetchnęły z ulgą.
– Co to za zachowanie? – fuknęła. – Nie dość, że przeszkadzacie mi w występie gadaniem, to jeszcze męczycie tego biednego człowieka?
– To nie człowiek, to bandyta – odezwał się drugi policjant. – To nasz najtwardszy więzień. Nigdy nie pękał. Ale teraz się załamał i chcieliśmy za to serdecznie pani podziękować.
– Mnie?
– A tak, pani teatrzyki mają znakomitą renomę, sam komendant wojewódzki polecił nam panią! Jechaliśmy tu aż z Pawełkowic!
– Zaraz, chcecie panowie powiedzieć, że moje sztuki są tak słabe, że więźniowie…
– Uwaga! – wrzasnął Wiktymiusz, ale było już za późno. Więzień, z którego policjanci spuścili na chwilę wzrok, wykorzystał to. Potężnymi ciosami ogłuszył obu funkcjonariuszy i wolność stanęła przed nim otworem.
Na krótko.
Jeszcze ryczał triumfalnie, panie pedagog i aktorka truchlały przerażone, gdy drogę zabiegł mu okularnik z trzeciej ławki. Zabiegł i z odległości metra odpalił drabowi prosto w twarz na swojej komórce „Despacito”. To bandytą tak zatrzęsło, aż przyklęknął, ale zaraz zaczął się podnosić.
– Teraz ja! – zadudnił Gruby Maciek i z drugiej strony odtworzył na swoim telefonie „Powiedz” formacji Ich Troje. Ten cios był o wiele potężniejszy, drab się przewrócił i przeturlał pod kaloryfer.
Dzieci zaczęły płakać. Łukaszek bez ruchu szukał czegoś w swojej komórce.
Drab zaczął się podnosić. „Jesteś szalona” i „Miłość w Zakopanem” nie powaliły już draba nad ziemię.
– Teraz wam pokażę – mruknął i ruszył na nich.
– Łukasz! – krzyknął Gruby Maciek odrzucając draba o kilka metrów za pomocą „Jak minął dzień” Krzysztofa Krawczyka.
– Mam! – zakrzyknął Łukaszek ruszając się wreszcie z miejsca.
– Sam tego chciałeś – mruknął okularnik i podnoszącego się bandziora przygwoździł do podłogi „Chinką Czikulinką” Kai Paschalskiej.
Prawdziwy nokaut miał jednak miejsce chwilę później, kiedy podszedł Łukaszek i dobił draba piosenką „Cudownych rodziców mam”.
To był koniec.
Drab już się nie ruszał. Policjantów ocucono i zebrani pomogli im wstać. Bandytę skuto i wezwano wsparcie.
– No dobrze, a ja? – rozzłościła się Jaudia-Klachyra. – Zapomnieliście o mnie? Mam sztukę do dokończenia!
– Teraz ja! – zakrzyknął niespodziewanie Wiktymiusz i ku ogólnemu zaskoczeniu wszystkich odpalił pani aktorce prosto w twarz „Heroes” w wykonaniu Motorhead.
I trzeba było jeszcze wezwać karetkę.

(Wyświetlono 194 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Ten post ma jeden komentarz

Leave a Reply