You are currently viewing Pan dyrektor vs pan dziennikarz i pan komentator

Pan dyrektor vs pan dziennikarz i pan komentator

W obowiązkach dyrektora szkoły znajduje się mnóstwo różnych dziwnych rzeczy. nie tylko zajmowanie się uczniami czy samą szkołą. W grę wchodzi wiele innych zadań, na przykład zorganizowanie konferencji prasowej z okazji otwarcia nowej przyszkolnej sali gimnastycznej.
– Może nikt nie przyjdzie – pocieszała pana dyrektora pani wicedyrektor.
Niestety, przyszło wielu lokalnych dziennikarzy. Co gorsza, pojawił się też znany komentator z prasy krajowej. A co najgorsze na sali zasiadł też dziennikarz Najlepszej Telewizji.
– O matko, co on tu robi – szeptała przerażona pani pedagog. – Przecież on zajmuje się najpoważniejszymi politycznymi zleceniami! Co on tu robi?
– Susza – westchnął pan dyrektor. – W polityce nic się dzieje. Cisza, spokój, nuda, dobrobyt…
– Co pan gada! – oburzyła się pani wicedyrektor. – Nie widzi pan co się dzieje?! Ten kraj stoi na krawędzi przepaści do której zmierza!
Pan dyrektor przetarł twarz i desperackim krokiem wszedł na scenę jak człowiek skaczący do zimnej wody. Rozpoczął konferencję i z początku odpowiadał na piekielnie konkretne pytania lokalnych dziennikarzy. Pytano o kwestie techniczne, budżetowe i tak dalej. A potem o mikrofon poprosił dziennikarz z Najlepszej Telewizji.
„Ten to mi dopiero dołoży” pomyślał pan dyrektor i miło się rozczarował. Bowiem pan dziennikarz zapytał:
– Co pan sądzi o tym, że rząd nadal nie chce dać żywej gotówki osobom niepełnoprawnym, które bez tych pieniędzy umrą w straszliwych męczarniach?
Powiało grozą i mydłem marsylskim.
– Hm… – pan dyrektor próbował grać na czas. – Ale to pytanie nie jest związane z tematem dzisiejszej konferencji.
– Jest pan funkcjonariuszem publicznym i ma pan odpowiadać na moje pytania – pan dziennikarz gra ł twardo. Więc dla odmiany pan dyrektor zaczął grać miękko.
– Och jejku, no wie pan, ja dopiero debiutuję w świecie mediów…
– Widać.
– Gdyby był pan łaskaw udzielić mi kilku wskazówek… – pan dyrektor kontynuował atak po linii pychy. Pan dziennikarz dał się złapać, kiwnął łaskawie głową i rzekł:
– Słucham.
– Jest pan dziennikarzem, prawda?
– Owszem, jestem – potwierdził rozbawiony dziennikarz, któremu jakoś słowo „prawda” nie chciało przejść przez gardło. – Mam legitymację.
– Mój Boże, Bułhakowem zapachniało! – zawołał podekscytowany pan dyrektor. – Wie pan, że za tym też idą pewne obowiązki? Rzetelność, etyka, i tak dalej…
– Nie będziemy chyba teraz debatować o etyce dziennikarskiej – rzekł zimno pan dziennikarz. – Moje pytanie…
– O tak, zaraz odpowiem na pana pytanie. Ale najpierw: niech mi pan łaskawie świat mediów. Kiedyś był pan łaskaw telewizję publiczną nierzetelną. Dotyczyło to sytuacji kiedy to telewizja publiczna nie informowała o wycince w Puszczy Białowieskiej… Pana zdaniem te słowa były uzasadnione?
– Tak, ale nie widzę związku…
– Zaraz pan zobaczy. Informowanie o katastrofie ekologicznej na poziomie ogólnokrajowym należy do obowiązków rzetelnego programu informacyjnego?
– Moim zdaniem tak.
– Jak wobec tego pan skomentuje to, że kiedy rok później, czyli pięć lat temu, doszło do gigantycznego skażenia Zatoki Gdańskiej ściekami właśnie z Gdańska, pana program informacyjny milczał? Nie podaliście państwo żadnej informacji w tej sprawie.
– Doprawdy, proszę pana, co pan za historie tu teraz wywleka…
– Jeśli chce pan abym odpowiedział na pana pytanie…
– No dobrze, odpowiem panu. To w Gdańsku to nie była katastrofa na poziomie ogólnokrajowym.
– Żartuje pan? Oczywiście, że była. O puszczy wszyscy zapomnieli, natomiast skutki zatrucia Zatoki są odczuwalne do dziś. Zatem wracając do pana słów: stacja, która nie informuje o czymś takim jest stacją nierzetelną. Co więcej wie pan o tym, prawda? I co, przychodzi pan teraz tu do mnie z mikrofonem, żebym udzielił wywiadu nierzetelnej stacji? I na dodatek pan, mając świadomość tego, że pana stacja jest nierzetelna, pracuje pan dla niej. Jak to określić pana zdaniem? Czy to licuje z rzetelnością i etyką dziennikarską? Co pan na to?
= To są Żuławy manipulacji – oświadczył z godnością dziennikarz i wyszedł.
– Bardzo ładnie pan to zrobił, bardzo ładnie – komentator bił brawo panu dyrektorowi ocierającemu pot z czoła. – Zazwyczaj ten dziennikarz zjada takich jak pan na śniadanie, a tu, proszę, taka niespodzianka! Nie myśli pan o tym, aby pójść w stronę polityki?
– Nie – burknął pan dyrektor, ale pan komentator puścił jego wypowiedź mimo uszu i kontynuował:
– Zapewne pana mentorem mógłby stać się Tunald-Dosk, największy polityk wolnej Polski, który osiągnął wiele w polityce krajowej jak i na polu europejskim…
– Pan daruje, ale on akurat nie jest moim wzorem – skrzywił się pan dyrektor, co pana komentatora niezwykle oburzyło.
– Chyba nie zaprzeczy pan, że Tunald-Dosk otrzymał wysokie stanowisko w hierarchii unijnej…
– Nie, nie zaprzeczę. On faktycznie je otrzymał. Natomiast pojawia się pytanie co z tego wyniknęło dla Polski? – zapytał pan dyrektor. – Niewiele dobrego. Przecież on Polskę w kółko krytykował.
– A nie przyszło panu do głowy, że Polska taka jest i tego potrzebuje? – zauważył ze złośliwym uśmiechem komentator. – Od dawna tłumaczę w telewizji publicznej, że jest źle.
– Czyli jest dobrze.
Pan komentator osłupiał i poprosił o wyjaśnienie.
– Proszę pana – powiedział pan dyrektor. – Jeśli w telewizji publicznej mówi pan, że jest źle, to znaczy, że jest dobrze. Jeśli byłoby źle, to mówiłby pan w telewizji publicznej, że jest dobrze. albo wcale by pana nie było.

(Wyświetlono 180 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply