You are currently viewing Rolnik szuka żony, odcinek 3/5

Rolnik szuka żony, odcinek 3/5

No to po kolei

Najpierw nasi rolnicy robili pierwszą fazę eliminacji, potem była konkurencja grupowa i druga faza eliminacji zakończona zaproszeniem na gospodarstwo lub do dalszej zabawy (Grzegorz). I chociaż większość pań deklarowała, że „to tylko zabawa” i „emocje jeszcze nie wchodzą w grę” dwie z nich dosyć mocno przeżyły odpadnięcie z programu. Ostrożnie zatem!

Grzegorz. W pierwszej turze podziękował paniom (bardzo grzecznie), których listy nie do końca odpowiadały rzeczywistości (dwa razy tuszowana figura i jeden raz zatajone dziecko). Ciekawe, że jedna z pań twierdziła nadal, że zachowała się w porządku 🙂 Jeszcze ciekawsze było to, że w komentarzach do zeszłego odcinka na Grzegorza spadła fala krytyki za to, że śmiał wytknąć dziewczynom oszustwo ze zdjęciami. Nie miał prawda tego robić, gdyż – uwaga! – nie jest z niego żaden model ani inny Brad Pitt. A zatem – brzydkich wolno oszukiwać. Ciekawa teoria. Ciekawe też czy działałaby w drugą stronę. – gdyby to kandydat podesłał rolniczce zdjęcia na których wygląda jak Brad Pitt i na jej pretensje, że nie wygląda jak Brad Pitt odparłby, że przecież żadna z niej modelka 🙂
Jako konkurencję grupową u Grzegorza zaprezentowano szatkowanie kapusty i ugniatanie jej bosymi stopami w kadzi. Szatkowanie odbywało się wspólnie, przy jednym stole, co było bardzo dobrym pociągnięciem, gdyż eliminowało ewentualne niesnaski pomiędzy kandydatkami, że rolnik za długo przebywa z tą czy tamtą (co wystąpiło u Jana). Ugniatanie też było wspólne, w jednej kadzi, co później przekształciło się w dość wesołą zabawę. Niestety, doszło też do dość poważnego wypadku, kiedy to jedna z pań (Daria) poważnie się skaleczyła z dłoń ostrzem do szatkowania. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Grzegorz zaprosił do siebie Dorotę, Martynę i Monikę ze Szczecina. Dziewczyny twierdzą, że Grzegorz traktuje je równo, ale na faworytkę wysuwa się Dorota.

Jan. Jest taka teoria, że Jan już sobie upatrzył jedną konkretną panią (Małgorzatę) i całe to gadanie o znakach zodiaku było tylko pretekstem, aby eliminować inne panie. Cóż wygodniejszego niż zodiak? 🙂 Jan zaprosił panie do gotowania czekolady. Gotowało się tam, owszem, ale nie tylko czekolada. Panie pracowały na osobnych stanowiskach, i ten fakt w połączeniu z temperamentem niektórych uczestniczek spowodował ostre iskrzenia podkreślone sugestywną muzyką. Jan gra ryzykownie, podszedł do jednej z pań (Małgorzata) dopiero kiedy trzeci raz powtórzyła rozkaz (maskowany dla niepoznaki słowem „proszę”, ale żonaci doskonale znają ten ton). Pani (Małgorzata) oświadczyła, że wcale nie jest zaborcza, ale „nie zamierzam się dzielić z Tobą” szepnęła Janowi i dopiero po dłuższej chwili skorygowała, że „oczywiście dzielić Tobą”. Pani jest byłą księgową. Gorszy traf to chyba tylko prawniczka. Co więcej, jest faworytką Jana i co gorsza wie o tym. Sam jej o tym powiedział! Program jeszcze się dobrze nie rozpoczął, a Jan pozbył się prawie wszystkich atutów. W tej chwili sytuacja wygląda tak: jest końcówka Władcy Pierścieni, Gollum spadł, pierścień spadł, a Jan Baggins wisi za jeden palec nad ognistą przepaścią. Z przepaści dochodzi spokojny, stalowy głos: Janie, proszę podejdź natychmiast skosztować tej czekolady czy jest dobra. Mało elegancka była druga tura eliminacji kandydatek. Wyliczanką? Tak się nie robi proszę pana, nawet jeśli to jest tylko pretekst… Oprócz Małgorzaty wybrał też Marię i Elżbietę. Małgorzata z góry ostrzegła, że na gospodarstwie będzie walka. A w walce różnie bywa. Czasami murowany faworyt przegrywa, kiedy przeszarżuje albo nie doceni przeciwnika.

Łukasz. Najjaśniejszy chyba punkt tej edycji – jak na razie. Luz, zabawa, fajne emocje. Grano w kalambury, parami, co było okazją do jakiegoś pierwszego kontaktu fizycznego. Zaskoczenia nie było. Przeszły Paulina, Agata i Iwona. Łukasz ma swoją faworytkę, a jest nią oczywiście Paulina. Faworytka słusznie domyśla się, że jest faworytką. Pozostałe panie – chyba nie.

Marek. Pierwsze spotkanie z kandydatkami wypadło wręcz fatalnie. Podobno nikt go nie poinformował, że na rozmowie trzeba rozmawiać 🙂 Dlatego teraz ktoś trafił w przysłowiową dziesiątkę z konkurencją polegającą na tym, że w pudełku jest schowany jakiś przedmiot, a Marek i kandydatka wkładają dłonie do pudełka i próbują dotykając odgadnąć co tam jest. Zabawa była przednia, panie bawiły się super i atmosfera była bardzo przyjazna. Marek może wreszcie zacznie przełamywać swój strach wobec płci pięknej. Kiedy były eliminacje to stał od pań w odległości minimum pięciu metrów i jedyne na co mógł się zdobyć to podanie ręki. Tak, wiem, że po eliminacji wszyscy się obejmowali razem, ale uważni widzowie zobaczą przez ułamek sekundy prowadzącą zachęcającą do tego gestem (pozdrowienia dla pani Marty). Tak więc to się nie liczy. Ale panie są mądre i już nie popełniają błędu swojej koleżanki, która chciała Marka cmokać w policzek, a on, wystraszony się odsunął. Z Markiem trzeba krok po kroku, według starego porzekadła: wszystko można, co nie można, byle z wolna i z ostrożna. Zatem są duże szanse, że Marek zostanie oswojony. Duża zmiana na plus. Do Marka pojadą: Aleksandra, Aneta i Joanna. Faworytki nie widać, choć chyba Joanna ma największe szanse…

Krzysztof. Piszę o nim na końcu, bo większość będzie chciała poczytać tylko o Jessice, więc chciałbym żeby wszyscy przeczytali całość. No więc w skrócie – tak, wybrał ją. Widać ją było już tydzień temu na zajawce, jak to kandydatki maszerują do domów rolników. Poza tym, sekwencjom dotyczącym Krzysztofa realizatorzy usiłowali nadać jakiś taki dziwny, nieprzyjemny klimat. Muzyka, gesty, miny, podsłuchane rozmowy, miały chyba sugerować jakieś konflikty między dziewczynami. Zaczęło się już grubo, bo Krzysztof miał raptem wszystkiego cztery kandydatki i nie miał zbyt dużych możliwości manewru. A tu w pierwszej turze wręczył każdej po słoneczniku (znak, że ma odejść z programu). Powiało grozą i niespodzianką. A tu się okazało, że żartował i przechodzą dalej wszystkie. Potem była konkurencja polegająca na kole fortuny. Pomysł super, wykonanie gorsze, bo polecania były typu „zrób masaż” albo „opowiedz swoją najgorszą randką” czy „jaka jest twoja najgorsza wada”, co u niektórych dziewczyn powodowało uczucie zażenowania. O dziwo Jessica wypadła chyba najlepiej. Krzysztof zaprosił do siebie Jessikę, Kasię i (chyba) Ewelinę – jeśli przekręciłem imię, to przepraszam. Kosza dał Soni, która dość mocno to przeżyła. Nietrudno się dziwić, bo przegrała z kimś, kto ewidentnie się na wieś nie nadaje. Fakt, że owszem, jakimś cudem Jessica pasuje bardzo do Krzysztofa i może gdyby mieszkali w mieście… Ale na wsi? Coraz więcej się pojawia głosów, że to ustawka i że realizatorzy kazali Krzysztofowi ją wybrać. Mam nadzieję, że to nieprawda, bo szkoda Soni. Mnie osobiście nurtuje pytanie czy Jessika jest autentyczna. Jest oczywiście możliwość, że ona jest naprawdę taka. Jest też możliwość, że to podstawiona aktorka – wtedy pogratulować talentu. Prawda chyba leży gdzieś pośrodku. Jessica jest naprawdę taka, ale nie jest Jessiką. Te wszystkie kpiny o tym, że takie imię rzutuje na osobowość wydają się chybione. Bowiem kanał Whistleblower na Youtube podał, że zgłosiły się koleżanki Jessiki. Ponoć jeszcze niedawno czarnowłosa Jessika była jasnowłosą Patrycją.

Za tydzień: na szczęście producenci zrezygnowali z odcinka, kiedy to rolnicy trzepią pościele, sprzątają pokoje i wpatrują się tęsknie w dal, a same kandydatki przybywają odcinek później. W tej edycji już za tydzień zobaczymy jak przybywają na gospodarstwa.

(Wyświetlono 2 316 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply