You are currently viewing Rolnik szuka żony, odcinek 10/5

Rolnik szuka żony, odcinek 10/5

Rewizyty

1. Grzegorz. I tu mieliśmy próbkę dowcipu ekipy realizującej program. Często pojawiał się komentarz, że „emocje jak na grzybobraniu”. Dorota zabrała więc Grzegorza na grzyby i bardzo była tym podekscytowana. Jej radosne okrzyki rodziły podejrzenia co do tego czy aby nie są halucynogenne.Udał się więc ten dowcip produkcji. Grzegorz odwiedził rodzinę Doroty, było miło. Dorota nie bawi się w subtelne wysyłanie sygnałów, tylko wali tekstem wprost: tak, widzę się jako twoja żona. Na końcu był romantyczny spacer po łące i rozmowa o przyszłości. Dorota widzi to tak: ślub, potem dzieci. Grzegorz próbował negocjować zmianę kolejności, ale Dorota zasłoniła się wiarą. Zatem nici z seksu przedmałżeńskiego, chyba, że papież Franciszek nas zaskoczy i zmieni coś na szybko.

2. Jan. Tak wszystko ładnie i grzecznie, że aż podejrzanie. Odwiedził Małgonię w jej mieszkaniu, wręczył kwiaty. Jan sypał komplementy jak z rękawa, Małgonia promieniała ze szczęścia i z zakochania. Jan, Jan i Jan. Nawet odważyła się pierwszy raz odwiedzić znajdując się tuż obok niej kopalnię. Czy coś jednak z tego wyjdzie? Jan ma trochę staroświeckie podejście do kobiet, datuje się gdzieś na połowę 19 wieku i okolice plantacji bawełny w Luizjanie. Małgoni to jednak nie przeszkadza, dopóki Jan rozmawia wyłącznie z mężczyznami. Aby więc mogli cieszyć się szczęście Jan musiałby wysiedlić wszystkie kobiety ze swojej okolicy. Ciężko by było.

3. Łukasz. Big love. Kwiaty, spacer, wspólne plany. Kościół, dzieci, ślub. „Pierwszy raz to czujesz?” pyta Agata. „Z tobą tak” odparł Łukasz. Dowiedzieliśmy się, że Agata nie wyjechała zaraz po wyborze. Miała akurat urlop. taki przypadek. No przechodziła akurat kadrowa Agaty z wnioskiem urlopowym. Grzech byłoby nie skorzystać. Więc Agata została, gotowała, mieszkała i tak dalej. Ciekawe co na to regulamin. Co bystrzejsi widzowie zauważyli, że u niego jako jedynego nie było grilla ze znajomymi, ba, nawet znajomych nie było. Ta sama sytuacja była u Agaty. Cała randka odbyła się poza domem, nie poznaliśmy nikogo z rodziny szczęśliwej wybranki. Poznaliśmy za to jej koleżankę. Koleżanka siedziała obok, słuchała ich planów i robiła oczy okrągłe ze zdziwienia. Ona Agacie zawsze życzyła, żeby wreszcie rodzinę założyła, ale była zaskoczona tym tempem. „Oni się dopiero dwa tygodnie znają i już taki level?”. Szanowna koleżanka nie wiedziała, że Łukasz i Agata dzwonili już do bociana i wcale nie w sprawie siana.

4. Marek. Marek od początku konsekwentnie powtarzał, że kobieta ma pierwszeństwo i to ona powinna wybierać. To oczywiście błąd – przecież program nazywa się „Rolnik szuka żony” a nie „Miastowe wybierają rolnika”. Dlatego więc wybrał osobę najmniej pasującą (Ola była chyba najbardziej zaskoczona jego wyborem) aby to ona zadecydowała za niego i zerwała. Ale Ola na razie zrywać nie zamierza. Zadowolona, roześmiana, pewna swojej przewagi wynikającej z tego, że jest u siebie, bawiła się z Markiem jak kot z myszą. Jak bardzo oni nie pasują do siebie świadczy to, że nawet siostra Oli pasowałaby do Marka lepiej.

5. Krzysztof. Ciężko mu idzie, a Ewelina mu na dodatek nie ułatwia. Najpierw spotkał się w jej mieszkaniu z rodziną. Przyszły teściu nazwał go w żartach przyszłym zięciem i dokładnie odpytał z areału. Jeśli ktoś szuka handlowca albo coacha polecam tatę Eweliny. Tak sprzedać zalety córki potrafi tylko mistrz. Na spacerze Ewelina boleśnie zaatakowała tekstem „Po co ty tu przyjechałeś” i Krzysztof, który jest tylko odrobinę bardziej elokwentny od Marka, musiał gęsto się tłumaczyć, A faceci tego nie lubią. I potem Ewelina się dziwi, że Krzysztof tylko patrzył jak się ewakuować do bezpiecznego domu podczas gdy ona nalegała żeby został na noc. Nie został. Na razie jest więc przyjaźń. Na razie.

Za tydzień wymarzone randki.

Acha, jeszcze jedna rzecz. Tydzień temu tak pokazano w telewizji, że Maria i Ela powiedziały Janowi, że odjeżdżają, po czym wskoczyły do auta i uciekły. No i na Jana spadła fala hejtu, że nawet się nie pożegnał. Nieprawda! Pożegnał się! Były uściski, przytulańce i wspólne foty, nawet z Małgonią! Ale ot pokazano tylko w internecie. To się fachowo nazywa kreowanie emocji.

(Wyświetlono 3 483 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Ten post ma 3 komentarzy

  1. janina cupek
    Wspaniale Panie Marcinie dziękuję
    1. Marcin Brixen
      Proszę bardzo i pozdrawiam
  2. Tom
    Zmniejszyłbym dawkę uszczypliwości wobec uczestników programu, a zwiększyłbym zrozumienia i życzliwości.

Leave a Reply