You are currently viewing Darmowe środki higieniczne krwawiącym

Darmowe środki higieniczne krwawiącym

Do serii niezwykle krwawych zdarzeń doszło w sobotnie popołudnie w bloku, w którym mieszkali Hiobowscy. Krwi co prawda fizycznie było mało. Jednak poziom intensywności emocji sięgnął wyżej niż finał programu „Rolnik szuka żony”.
Zaczęło się od tego, że mama Łukaszka i jej sąsiadka, mama Wiktymiusza wyszły na protest.
– Znowu? Co tym razem? – zainteresował się Łukaszek.
– Nic dla ciebie. Walczymy o środki higieny dla kobiet. Tampony, podpaski, papier toaletowy. Żeby były za darmo.
– Nie ma „za darmo” – wtrącił się dziadek Łukaszek. – Fabryki zrobią je za darmo? Ciężarówki przywiozą za darmo? W sklepach dadzą je za darmo?
– Są leki za eurocenta, prawda? – odwarknęła mama. – To tak samo chcemy z środkami higieny dla kobiet. Ja się nie prosiłam o to, żeby kilka dni na miesiąc regularnie krwawić. Te tampony i podpaski, wiecie ile to kosztuje?
– Mam nadzieję, moja droga, że mimo wszystko z nich korzystasz – odezwała się lodowatym tonem babcia Łukaszka. – Bo to, co zobaczyłam wczoraj pod prysznicem…
– Oczywiście, że korzystam! Dlaczego jednak coś, ż czego muszę, podkreślam, muszę korzystać kosztuje tyle co towar luksusowy, a powinno być za darmo?!
Łukaszek otworzył usta ale nie zdążył nic powiedzieć.
– Nie chcę słyszeć tych durnych argumentów o jedzeniu! Jedzą wszyscy, a krwawią tylko kobiety! I nie denerwujcie mnie więcej, bo w te dni…
– E tam, to żaden problem – machnęła śliczną rączką siostra Łukaszka. – Kwestia techniki. Można to robić po prostu w…
– A jakiś obiad? – przerwał szybko tata Łukaszka.
– Jest równouprawnienie – sapnęła mama Łukaszka. – Sam sobie zrób.
I wyszła.
Dwie godziny później tata Łukaszka wynosił śmieci i natknął się na grupę pań stojących w hallu bloku. Oprócz mamy Łukaszka i mamy Wiktymiusza były jeszcze dwie panie. Jedną z nich tata Łukaszka znał. Była to dozorczyni bloku pani Sitko. Druga pani, jak wynikało z rozmowy, którą było słychać w całym bloku, była szefową osiedlowego Koła Obrony Żeńskich Końcówek „Mufa”.
– …przyjął nas prezydent miasta – zachłystywała się ze szczęścia powietrzem pani szefowa. – Wysłuchał naszych postulatów o darmowych środkach higieny i przyjął je ze zrozumieniem. Niestety, w tej chwili w budżecie miasta nie ma na nic środków. Rządzący reżim odbiera im pieniądze, a reszta środków finansowych jest zarezerwowana na sztukę…
– To ładnie – powiedziała pani Sitko. – Sztuka to ważna rzecz.
– …na sztukę Krzesła Wolności LGBT – dokończyła pani szefowa. – Ale powiedział, że świetnie rozumie problemy bycia kobietą, bo w młodości chętnie i często przebierał się za kobietę.
Tata Łukaszka jęknął.
– O, to ty – zauważyła go mama Łukaszka. – Jest obiad?
– Jest równouprawnienie – odparł uprzejmie tata Łukaszka i ta prosta konstatacja oczywistego faktu straszliwie rozgniewała mamę nieprawdopodobnie. I w tym momencie szczęknęły drzwi i na korytarz wyszedł mąż dozorczyni, pan Sitko. Płakał.
– Dlaczego pan płacze? – spytał tata Łukaszka.
– Pańskie pytanie świadczy o tym, że nie oglądał pan meczu – wychlipał pan Sitko, wyjął chustkę i wysmarkał się potężnie. – Ostatnia kolejka ekstraklasy. Nasze miasto grało z AZS LGBT Eko Halal Falafel Xingxong Pogrom Pawełkowice. I przegrali!
– Ile to klubów? – spytała zdumiona mama Wiktymiusza.
– Tylko jeden odezwała się z wyższością żony kibica pani Sitko. – Rewelacja rozgrywek tego sezonu. Beniaminek. Gromi wszystkich. Mają takie środki finansowe, że stać ich na treningi na Narodowym. Wiecie jaka tam jest nawierzchnia. Po czymś takim są w stanie wygrać nawet z Realem Barcelona grając na kartoflisku.
Pan Sitko na dźwięk słów „Real Barcelona” wybuchnął płaczem.
– Myślałem, że polska liga prezentuje tragiczny poziom – odezwała się mama Łukaszka.
– Bo reprezentuje – mruknął pan Sitko. – Przez nią ja krwawię. Ja dwa razy na tydzień regularnie krwawię.
– Krew ci leci? Gdzie? – wystraszyła się pani Sitko.
– Mówię w przenośni. Krwawi moja dusza.
– Może pan nie oglądać – poddała szefowa.
Pan Sitko spojrzał na nią ironicznie ale nie zdążył nic powiedzieć, bo do bloku wszedł jakiś młody chłopak z walizeczką. Spojrzał na pana Sitko i zapytał:
– Pan Sitko?
– Tak, a co chodzi? – spytał wystraszony mąż dozorczyni.
– Parę tygodni temu zapisał się pan do partii mężczyzn…
Zapadła straszna cisza.
– Naprawdę? – powiedział ostrożnie pan Sitko. – Pewno po pijaku…
– To się nie liczy, to się liczy. To znaczy: nie liczy się, że po pijaku. Liczy się, że się pan zapisał. Właśnie niedawno wdrożyliśmy program Higiena+ dla członków naszej partii.
– Mam się myć? – pan Sitko był przerażony.
– Ależ skąd. Po prostu wszystkich osobom, które się do nas zapisały, dostarczamy po meczu środki higieniczne na wypadek krwawienia. Za darmo!
W panie jakby strzelił piorun.
– To dla pana – młody sięgnął do walizeczki i podał coś panu Sitko. Pan Sitko zręcznie z szarego papieru wyłuskał butelkę.
– Pieprzówka! – zawołał uradowany pan Sitko.
– To ma być środek higieniczny? – oburzyła się pani Sitko.
– Słyszała pani do higienie jamy ustnej? – zgasił ją młody człowiek. – Jest to środek doustny, stosowany w wypadku krwawienia duszy. Każdy członek naszej partii będzie dostawać takie regularnie.
– Może ja się też zapiszę – odezwał się tata Łukaszka. – Za darmo?
– Za darmo.
– A skąd środki na to?
– Z uszczelnienia nielegalnego handlu tamponami i podpaskami.
– Partia Mężczyzn, mówi pan?
– Nazywamy się SDP.
– NSDAP! – krzyknęła mama Łukaszka. – Wiedziałam! Faszyści!
– Nie, SPD. To ta niemiecka partia – mitygowała ją mama Wiktymiusza.
– SDP – poprawił je młody. – To skrót. Stary Dobry Patriarchat.
Pani szefowa zacisnęła pięści i zęby.
Pan Sitko zerwał kapsel i pociągnął duży łyk.
– Wyborna! – zakrzyknął. – Ach, jak pięknie być mężczyzną!
Pani szefowa wydała z siebie głuchy pomruk i runęła w stronę pana Sitko. wyrwała mu butelkę i z całą siłą rzuciła ją w kąt korytarza koło drzwi do piwnic. Rozległ się brzęk tłuczonego szkła i błyskawicznie rozszedł się w powietrzu zapach alkoholu. Pani Sitko żyła zaczęła pulsować na szyi.
– Kto to sprzątnie? – wycedziła.
– Niech dozorczyni sprząta, od tego jest! – eksplodowała pani szefowa. – Słyszała pani podobną bezczelność! Alkohol za darmo dla tych samców! To niewybaczalne!
– Kto to sprzątnie? – powtórzyła pani Sitko.
Pan Sitko i tata Łukaszka zaczęli cofać się wgłąb bloku. Młody człowiek nieopatrznie stał dalej i przyglądał się ciekawie.
– Młody… Ej, młody… – szeptał pan Sitko.
Wreszcie młody go usłyszał i zapytał:
– Co?
– Uciekaj… Uciekaj stąd…

(Wyświetlono 377 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply