You are currently viewing Opłata cegłowizualna

Opłata cegłowizualna

Do bardzo nietypowego zdarzenia doszło pod koniec zeszłego tygodnia. Kiedy Hiobowscy wrócili z majówki i weszli do bloku, w którym mieszkali przeżyli prawdziwy szok. Pod ich drzwiami leżał nieprzytomny mężczyzna.
– Pijak! – sapnęła oburzona babcia Łukaszka. Dziadek Łukaszka pokręcił głową.
– Raczej jakiś bezdomny zasłabł…
– Jeść… – wyszeptał nieznajomy. – Jeść…
– Oni wszyscy mówią jeść, a potem chcą tylko pieniądze – machnął ręką tata Łukaszka.
– Ja naprawdę jestem głodny – wyszeptał pan otwierając oczy. – Dwa dni nie jadłem…
Hiobowscy, wzruszeni pomogli panu wstać, wprowadzili go do środka i nakarmili przy akompaniamencie sarkającej babci, że to ściema.
– Ach ta lewicowa miłość do człowieka – zakpił dziadek. – Pan Bóg nakazał się dzielić!
– Czemu, katoliku, dzielisz się moim masłem, a nie swoją margaryną? – odgryzła się babcia.
Tata Łukaszka nadal utrzymywał, że pana interesują wyłącznie pieniądze.
– Pan żebrak chyba jest naprawdę głodny – siostra Łukaszka wskazała pana jedzącego na zmianę czekoladę i kanapkę z pastą z tuńczyka.
– Może jest w ciąży – zasugerowała mama Łukaszka.
Pan zaprotestował równie gorąco przeciw nazywaniu go żebrakiem jak i łączeniem go ze środowiskiem ludzi spod czterech liter.
– Jestem murarzem – wyjaśnił.
– Odchudza się pan? – zapytała siostra.
– Nie.
– To dlaczego pan nie je?
– Bo nie mam pracy. Nie mam pieniędzy…
– Co pan opowiada, jest mnóstwo pracy – obruszył się tata Łukaszka.
– Ach tak? To co u państwa wymurować?
Hiobowskich zatkało.
– E.. No nic… My już mamy mieszkanie… – bąkał tata.
– I widzi pan? Wszyscy w tym bloku mi to mówią!
– Bo tu się nic nie muruje – zauważył Łukaszek. – Ten blok jest z takich płyt… Może gdyby pan spróbował gdzie indziej…
– Tu się urodziłem, tu chcę murować!
– A nie mógłby pan nie murować? – zauważyła babcia. – Jest tyle innych zajęć.
– Murowanie to moje powołanie – odparł pan murarz. – ŁAtwo wam mnie krytykować z poziomu sytej większości. Ale trzech moich kolegów popełniło samobójstwa. Z głodu. Nie wolno się z tego wyśmiewać!
I pan murarz podziękowawszy za poczęstunek wyszedł na klatkę i zadzwonił do sąsiednich drzwi.
– Czy coś państwu wymurować? – murarz zagadał do sąsiadów Hiobowskich kiedy drzwi się otworzyły. – Nie? Tak myślałem. Do widzenia.
– Jak tak dalej pójdzie on umrze z głodu – rzekł wstrząśnięty tata Łukaszka zamykając drzwi.
Nie umarł. Hiobowscy żyli w niepewności co do dalszych losów murarza, aż spotkali go dzisiaj w centrum handlowym.
– Dobrze pan wygląda – zauważył dziadek. – Ja pan już?
– Tak, tak – bąknął murarz wpatrując się w wystawę jakiegoś sklepu.
– Znalazł pan pracę poza zawodem? – odezwała się babcia.
– Nie.
– Znalazł pan pracę w zawodzie? – zapytał Łukaszek.
– Też nie. Otóż… – pan murarz nabrał powietrza w płuca i wypalił. – Otóż wpłynęła do mnie pierwsza transza opłaty cegłowizualnej. Słyszeli o niej państwo?
Nie słyszeli.
– Rząd uchwalił – wyjaśniał pan murarz. – Każde pięć eurocentów od każdej cegły trafia do Związku Producentów Ścian i Sufitów. A tam dystrybuują dalej, do swoich członków. W tym i do mnie. Nie może być tak, żeby w Europie ludzie wykluczeni pracowo marli z głodu!
– To teraz nie musi pan już szukać pracy – zastanowiła się siostra.
Pan murarz się zaczerwienił.
– Nie no… Coś tam szukam… Ale tak na spokojnie, bez pośpiechu…
Ze sklepu, pod którym stali wyszła jakaś pani. Hiobowscy spojrzeli na wystawę. Było to biuro podróży.
– A tu, pan jest – powiedziała pani do pana murarza. – No więc ten termin byłby wolny. Malediwy czy Zanzibar?

(Wyświetlono 276 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply