You are currently viewing Warunek, czyli zlikwiduj tą izbę!

Warunek, czyli zlikwiduj tą izbę!

Niewesoły nastrój panował u Hiobowskich. Tata Łukaszka nie dostał wypłaty.
– Prezes mi ją zablokował – wyznał tata.
– To twoja wina! – zakrzyknęła mama Łukaszka.
– Prezes zablokował, a to moja wina?
– Tak! – upierała się mama. – Bo to ty nie chcesz spełnić warunku, żeby dostać wypłatę!
– Ale to oni mi ją blokują!
– I nie odblokują w ogóle?
– Muszę spełnić pewien warunek.
– No to spełnij, co to za problem?
Tata Łukaszka zaczął krzyczeć, że ten warunek jest bezprawny, bezsensowny i w ogóle.
– Spełnij go i dostaniesz wypłatę, co za problem?
– A wiesz chociaż jaki? – spytał z westchnieniem tata Łukaszek.
– No, jaki?
– Mam zlikwidować izbę.
Zapadła cisza.
– Czego co? – spytała ostrożnie mama.
– Izbę mam zlikwidować. Znaczy zamurować jeden pokój, żebyśmy z niego nie korzystali.
– To zamuruj swój! – wpadła na genialny pomysł mama. – Prezes odblokuje ci wypłatę i będziemy mieć za co żyć!
– Dlaczego mój pokój mam zamurować? – zaperzył się tata.
– Przecież to ty zablokowałeś wypłatę! Inni na pewno tak nie mają!
– Przepraszam… – rozległo się od drzwi. W wejściu do kuchni stał mały Wiktymiusz, syn sąsiadki i ziewał. – My też tak mamy. Od kilku miesięcy.
– Co ty w ogóle robisz u nas? – zainteresował się tata Łukaszka. – Bawisz się z Łukaszem?
– E nie, przychodzę spać.
– Jak to: spać??? – zdumiała się mama Łukaszka. – A u siebie spać nie możesz?
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo… A, najlepiej to państwu pokażę.
I tata i mama poszli do mieszkania Wiktymiusza. Wiktymiusz stanął przed wejściem i zadzwonił. Za drzwiami rozległ się jakiś rumor i uchylił się nieco. Weszli ostrożnie. Za drzwiami siedział na łóżku polowym tata Wiktymiusza, zmięty i zarośnięty. Płakał.
– Dlaczego śpi pan w korytarzu? – zapytał żartobliwie tata Łukaszka, żeby rozładować atmosferę.
Nie rozładował.
– Najpierw kazali mi zlikwidować izbę – zaczął mówić zgaszonym tonem tata Wiktymiusza. – Wszystko jedno jaką. Jedna decyzja, która dzieliła mnie od pieniędzy. Żona cały czas piliła, więc się zgiąłem. Zamurowaliśmy pokój Wiktymiusza, spał od tej pory u nas. Ale okazało się, że są następne warunki. Musiałem zamurować wszystkie pozostałe pokoju, kuchnię, a nawet odpiłować balkon. Obecnie została nam tylko łazienka. Mamy tam wstawioną kuchenkę i żona śpi we wannie, ja żyję w korytarzu, a Wiktymiusz – przetarł rękawem zaczerwienione oczy. – A Wiktymiusz sypia po sąsiadach. Ale podobno w tym miesiącu mają mi wreszcie odblokować pensję.
Hiobowscy wracali do siebie z niewesołymi myślami. Weszli do kuchni i dalej się spierali aż w końcu usłyszał ich Łukaszek i też do nich dołączył.
– Może ty przemówisz ojcu do rozsądku – załamywała ręce mama Łukaszka. – Jedna, jedyna jego decyzja dzieli nas od pieniędzy!
– A to on księgowej dał dyspozycje, żeby nie płacić? – zapytał Łukaszek.
– No nie, to był prezes. Ale czy wy tego nie rozumiecie, że wystarczy tylko odrobina dobrej woli, tylko jeden krok, by odzyskać pieniądze! Czy wy tego nie rozumiecie, że trzeba spełnić ten warunek?
– Trzeba? – mruknął Łukaszek. – Bo?
– Bo tak sobie zażyczył prezes – pośpieszyła z wyjaśnieniem mama Łukaszka.
– Miał prawo?
– Nie wolno zadawać takich pytań – zdenerwowała się mama. – Co ty chcesz, co? Chcesz wyrwać tatę z posady w dobrej firmie? Prezes postawił warunek, to postawił, teraz to od taty i tylko od taty zależy czy spełni ten warunek czy nie!
– A co to za warunek?
– Ma zamurować swój pokój.
– Nie mów jak nie wiesz – ofuknął mamę tata. – Dokładnie rzecz biorąc, mam zlikwidować izbę.
– I to wszystko? – Łukaszek wzruszył ramionami i wyszedł wrócił po trzech minutach z kartką z napisem „korytarz” i powiesił ją na drzwiach pokoju taty.
– Proszę bardzo. Izba zlikwidowana.
– Nie wiem czy to o to chodziło. To oszustwo! – głos mamy drżał ze zburzenia.
– Zobaczymy co na to powie prezes – zmartwiony tata Łukaszka zrobił zdjęcie telefon.
Następnego dnia pokazał zdjęcie prezesowi. Prezes o dziwo to zaakceptował.
– No tak spełnił pan jeden warunek – powiedział prezes na stojącą obok niego sekretarkę. – Drugi warunek…
– To miał być jedyny warunek! – krzyknął boleśnie tata Łukaszka.
– Taki pan niby biedny, pensję pan woła, a na samochód pana stać – podkablowała prezesowi sekretarka.
– O, panie Hiobowski, burżuj z pana – zażartował prezes. – Musi pan wprowadzić u siebie trójpodział samochodu.
– Jak?
– Piłą mechaniczną – wyjaśnił prezes i dodał:
– Za każdy dzień zwłoki karne odsetki! Czas start!
Załamany tata Łukaszka wrócił do swojego biurka i usiadł naprzeciwko swojego kolegi Kubiaka.
– Co taki smutny? – spytał radośnie Kubiak grając z pasją w pasjansa na komputerze.
– Wypłaty mi nie dali.
– To już? Faktycznie – Kubiak zerknął na telefon. – A wypłata jeszcze nie doszła. Pewno znów prezes zablokował.
– Będziesz musiał spełnić warunek – podpowiedział tata Łukaszka.
– Nie będę spełniać żadnych warunków – zachichotał Kubiak i odsłonił firanę. Na parapecie leżała listwa zasilająca z powpinanymi kablami. – Ten przewód tutaj prowadzi do gabinetu prezesa. Prezes ma podpięty do niego swój komputer.
I Kubiak wyjął jedną z wtyczek, po czym opuścił firanę.
– Wurma Kać!!! – rozległo się za ścianą i po chwili wpadł do nich prezes.
– Komputer mi się wyłączył! Nie mam prądu!
– Mój boże – Kubiak złożył ręce jak do modlitwy. – Świetnie pana rozumiem. A ja nie mam wypłaty.
Prezes zamrugał oczami, wyprostował się i spojrzał na Kubiaka złym wzrokiem.
– Dobrze to rozumiem? To pan?
– Tak, to ja – przyznał odważnie Kubiak.
– Porozmawiajmy, no panie Kubiak niech pan będzie rozsądny, jak przedstawię jakieś warunki, pan przedstawi jakieś, spotkamy się po drodze, osiągniemy konsesus…
– Powiem to tak, żeby pan zrozumiał – przerwał mu Kubiak. – W dupie to mam. Chcę wypłatę. Całą.
Prezes pomilczał jeszcze chwilę, sięgnął po telefon i wrócił do siebie.
Po dziesięciu minutach telefon Kubiaka zapikał.
– No – rzekł Kubiak z satysfakcją. – Wypłata doszła.
I sięgnął po wtyczkę.
– Zaczekaj…! – jęknął tata Łukaszka. – Ja też jeszcze nie mam wypłaty!
– No dobrze – zgodził się Kubiak.
– Wurma Kać!!! – rozległo się za ścianą i znowu do nich wpadł prezes. – Panie Kubiak, przecież spełniłem pan pana ohydny szantaż. Dlaczego nadal blokuje mi pan prąd?
– Pan mnie obraża! – Kubiak uniósł się i palnął pięścią w stół. – Ja nie blokuję.
– To dlaczego nadal nie mogę włączyć komputera? – zawołał żałośnie prezes.
– Może on blokuje – Kubiak wskazał tatę Łukaszka.
– Pan??? – prezes spojrzał na tatę Łukaszka. – A pan to to kto? Pan tu w ogóle u nas pracuje? Od kiedy?
– Hiobowski jestem. Też chcę wypłatę – wychrypiał odważnie tata Łukaszka.
– Nie mógł pan mówić od razu? – zgrzytnął zębami prezes.
Dziesięć minut później tata Łukaszka miał wypłatę. Kubiak wpiął wtyczkę, prezes mógł ponownie włączyć komputer i wszyscy byli zadowoleni.
Wszyscy oprócz mamy Łukaszka. Kiedy tata wrócił d domu i obwieścił triumfalnie, że odblokowano mu wypłatę, mama zapytała:
– A spełniłeś warunek?
– Nie.
– W takim razie twoja wypłata jest niezgodna z twoją umową o pracę – wyrzekła mama drżącym głosem. – To jest neo-wypłata.
– W takim razie nie dostaniesz moich pieniędzy – odparował tata.
Mama Łukaszka wstała i krzyknęła wielkim głosem:
– Ty nie masz swoich pieniędzy! To są pieniądze nas wszystkich!

(Wyświetlono 421 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Ten post ma 4 komentarzy

    1. Marcin Brixen
      No proszę 🙂
  1. Plażowicz
    Przepraszam, ale muszę dodać drobny neo-komentarz. Jak to możliwe, że po tylu latach dobrej zmiany, nie ma Pan swojego programu w TVP Kultura lub w bloku kabaretowym na telewizyjnej dwójce? Ewidentenie ktoś tutaj coś przeoczył. A może postawił Pan jakieś dodatkowe warunki? Czy doczekamy się kiedyś antologii świata za 5 lat? Tak się składa że 5 lat już dawno minęło… chyba nawet 10.
    1. Marcin Brixen
      A gdzie miałbym mieć ten program? 🙂

Leave a Reply