Tak to w życiu bywa, że jak człowiek chce spotkać jakiegoś celebrytę, to nie spotyka, a spotyka wtedy, kiedy… No, w każdym razie tata Łukaszka spotkał kiedy poszedł wyrzucić śmieci do śmietnika pod blokiem.
Wyszedł z bloku i zobaczył, że pod śmietnikiem kręcą się dwie osoby. Jakaś pani w stroju joggingowym i jakiś pan w stroju wizytowym. Pani robiła rozciąganie nóg, a pan popalał papierosa.
– Też sobie miejsce znaleźli – westchnął tata Łukaszka. Przeszedł do śmietnika i jednym szybkim ruchem opróżnił wiaderko. Zajrzał na wszelki wypadek do wiaderka, faktycznie na dnie jeszcze coś zostało. Z obrzydzeniem sięgnął ręką, w palcach została mu spalona na węgiel grzanka.
– No wie pan – usłyszał za sobą oburzony męski głos. – W ten sposób postępować z chlebem…?
Odwrócił się, to mówił do niego ten facet w stroju wizytowym. Tata Łukaszka po dłuższej chwili rozpoznał w nim robotnika Andrzeja z brygady remontowej.
– Co ja poradzę, żona uparła się grzanki zrobić i oto efekt.
– Ale to chleb, proszę pana, a Jezus mówił…
– Jezus mógł sobie mówić co chciał – przerwał zmęczonym głosem tata Łukaszka. – Nie miał żony!
Robotnik Andrzej musiał przyznać mu rację.
– Ale niech pan patrzy, przecież ta grzanka jest spalona na węgiel!
Zza ściany śmietnika rozległ się narastający pisk. Po chwili zza narożnika wyłoniło się jego źródło, czyli pani w stroju joggingowym.
– Ktoś powiedział: węgiel? – spytał drżącym z przejęcia głosem. Spojrzała na rękę taty Łukaszka i ujrzała spaloną grzankę. Wtedy rzuciła się na tatę, zaczęła płakać, krzyczeć, popychać go i kopać.
– Ty górniku! Morderco węgla!
Tata wraz z robotnikiem Andrzejem jakoś zdołali panią uspokoić.
– Nie mogę się uspokoić – wyznała pani. – Ja niedawno dowiedziałam się, że są takie miejsca, gdzie pod ziemią odbywa się rabunkowa wycinka węgla.
Tata Łukaszka spojrzał na robotnika Andrzeja, a robotnik Andrzej na tatę.
– Czy chodzi pani o kopalnię? – spytał słabo tata.
– Tak, tak! Słyszał pan o tym? Bo ja niedawno dowiedziałam się o istnieniu tego procederu. Ludzie są straszni, już rzeź drzew im nie wystarcza. Pokolenia będą musiały odbudowywać te zniszczenia. Tu, w telefonie mam zdjęcia. Niech pan zobaczy jakie olbrzymie bryły węgla. To wszystko wyrwane, rozkawałkowane, wydarte ze skały. Zgroza. I nikt nie protestuje. A tu zdjęcie, ja pod ścianą z węglem, a tu obok odłupane kawały. Komu to przeszkadzało? To jest straszne i wstrętne. Najpierw tacy ludzie niszczą węgiel, a potem wracają i jakby nigdy nic jedzą obiad, gładzą dzieci po głowach i w niedzielę idą do tego ich kościoła!
– Co pan na to – rzekł tata Łukaszka do robotnika Andrzeja.
– Nie wiem co powiedzieć, pani Runga-Kisin jest bardzo zdenerwowana i żadne argumenty ni będą w stanie…
– O! To jest Runga-Kisin???
– Tak to ja, a bo co? Czemu się pan tak dziwi?
– Bo jest pani celebrytką, a takich ludzi zazwyczaj się nie spotyka na ulicy…
– Och proszę pana, ja często bywam na ulicy, na przykład teraz uprawiam jogging…
– Nie widać.
– Jak to nie widać, przecież mam na sobie specjalny strój, który kosztował… – i tu pani celebrytka wymieniła konkretną kwotę. Bardzo konkretną.
– Ile??? – nie mógł uwierzyć tata Łukaszka. – Za parę butów i spodni?
– To nie tylko buty i spodnie. To też bluza! I telefon, słuchawki, opaski, skarpetki, woda…. I kolczyki.
– Ale to i tak nie powinno tyle kosztować…
– Cenę nabijają kolczyki. Takie specjalne, do biegania. Są z diamentami.
Mordercy węgla
(Wyświetlono 209 razy, 1 dzisiaj)
Ten post ma 5 komentarzy