Zaproszono rolników z czwartej edycji oraz – jeśli mieli – ich wybrańców. Mieliśmy zatem trzy pary: Małgosia i Paweł, Piotr i Kasia, Karol i Jagoda, samotnie siedzącego Zbyszka, oraz Mikołaja z… O tym za chwilę. Nie było innych osób występujących w edycji, a więc nie obejrzeliśmy Emilii, Justyny czy Sary. Było zatem sennie i spokojnie. Gościnnie za to pojawili się Zbigniew z pierwszej edycji i Zbigniew „No wiesz” z trzeciej edycji. Dodatkowo w trakcie programu pojawili się Grzegorz i Ania oraz Robert i Agnieszka z drugiej edycji a także Urszula. Nie, nie ta z pierwszej edycji. Ta piosenkarka.
Program rozpoczął się miłą informacją, że „poboczna” para z trzeciej edycji, czyli Kasia i Dawid, którzy niedawno wzięli ślub, spodziewają się dziecka. I jest to dowód na to, że program działa, aczkolwiek nie w taki sposób, jak to jest zaplanowane – bo czyż można zaplanować życie? 🙂
Grzegorz i Ania oraz Robert i Agnieszka powspominali swój udział w programie, pochwalili się dziećmi i udzielili kilku komentarzy.
Cóż jeszcze mieliśmy w programie? Mieliśmy rozmowy z uczestnikami, filmy wspominkowe. Mieliśmy też pokazy świątecznego gotowania. W pierwszej grupie trzech Zbigniewów gotowało pierogi. Zbyszek Nowiesz uratował sytuację i pierogi w zasadzie zrobił on sam jeden. Zbyszek jeden dolał trochę mleka i czytał przepis, a Zbyszek cztery stał i udawał tło. Może jego kandydatki miały trochę racji, że trzeba mieć choć zielone pojęcie o kucharzeniu? Drugą gotującą parą byli Małgosia i Paweł, którzy robili ciasto. Małgosia prowadzi blog kulinarny, więc musiało się wszystko udać pomimo paru kiksów Pawła. No, ale to w końcu tylko facet. Plus za to, że chce pomagać w kuchni. Co będzie za dziesięć, dwadzieścia pięć lat? zastanawiał się Paweł. Raczej nie będzie pomagać w kuchni. Wszyscy faceci tak mają. Następną parą byli Kasia i Piotr. Tutaj, jak w życiu, widać, że głównym motorem i siła sprawczą jest Kasia. I na koniec Jagoda i Karol, którzy nadal się sobą cieszą i przeżywają wzajemną fascynację.
Następnie mieliśmy kolędę w wykonaniu Urszuli i ponownie rozmowy i filmy. Było też trochę tradycyjnego odporu dla hejterów i ignorantów, którzy w internecie wypisują bzdury, że krowy w oborze powinny być czyste. Później przenieśliśmy się na lodowisko, gdzie uczestnicy trochę sobie poszaleli. Kolejna piosenka Urszuli i koniec. A tymczasem…
Zbyszek z pierwszej edycji. Pojawia się przy prawie każdej okazji rozmowy o tym programie i nadal jest sam. To znaczy, że nadal szuka. Widać, że w porównaniu do czasu, kiedy występował w programie zrobił duże postępy. Poprawił swój wygląd, zyskał na pewności siebie. Jednak pomimo zainwestowania w siebie nie stworzył związku. Być może nadal mieszka tak jak wtedy – na pokoju w rodzinnym domie na gospodarstwie. To myślę skutecznie hamuje zapędy jakiejkolwiek kandydatki. Ale możliwe, że w tej kwestii coś się zmieniło. Zbigniewowi zatem życzymy szczęścia i odmiany losu – na lepsze.
Zbigniew z trzeciej edycji jest dokładnie taki sam jak był, jednak jest odbierany inaczej – ot, takie żywe wcielenie teorii względności. Za swoich czasów uchodził za osobę, która stosuje wobec pań niewyszukane i namolne metody podrywu, tzw. końskie. Obecnie jednak, w porównaniu z Mikołajem, jawi się jako sympatyczny, nieco rubaszny dżentelmen. Nadal jest sam i aby to zmienić zamierza zastosować metody Mikołaja. Bo Mikołaj – uwaga! – nie jest już sam.
Mikołaj, który był polskim odpowiednikiem Johnny’ego Bravo, skończył program bez żadnej kandydatki. Na własne zresztą życzenie, po dość kuriozalnym splocie wypadków. Plotki głosiły, że ma kogoś, typowo nawet jedną z kandydatek Zbyszka nr 4. Okazało się to częściowo prawdą. Mikołaj, owszem, ma kogoś, ale nie jest to Ewa. Pani ma imię Marta i… jest jego sąsiadką. Mikołaj znał ją wcześniej, ale nie śmiał ją zaczepiać. Tak. Hm. W każdym razie po programie jakoś śmiałości nabrał, ona do niego zagadała i tak się zgadali, że w święta zamierzają się zaręczyć. Wybranka jest oczywiście młodsza, o wiele, i spełnia jego oczekiwania. A Mikołaj oczekiwania miał… Hm. Tak. Nie pierwszy to przypadek, gdy cała olbrzymia machina telewizyjna sprowadza się do tego, że po programie rolnik czy rolniczka wiąże się ze znaną sobie wcześniej osobą z sąsiedztwa. Ciekawe jak się czują ludzie, którzy biorą udział w programie. No, ale jednak wygląda na to, że Mikołaj dostał to, co chciał.
„Na święta zamierzamy się zaręczyć” powiedział Mikołaj, co sugeruje, że program nagrano jakiś czas temu wcześniej. Wskazuje na to też wątek Zbigniewa z czwartej edycji. Był sam, pokazywano zdjęcia z jego udziału w raczej minorowej tonacji z komentarzem „ale nadzieja jeszcze nie umarła”. Nadzieja bowiem nie umarła, ma się całkiem dobrze i przybrała postać dobrze nam znanej florystki. Tak, Zbyszek jakiś czas temu oświadczył w internecie, że spotyka się z Justyną od Karola. Program nagrano zatem wcześniej, bo o tym nie było ani słowa. A tymczasem Zbigniew i Justyna spotykają się (ona przylatuje do niego z Anglii) i panują nawet wspólnego sylwestra. Któż to wie jak to się dalej potoczy.
O Karolu i Jagodzie nie ma co się rozpisywać – są w tym samym miejscu, w którym ich poprzednio zostawiliśmy. Związek trwa.
To samo można wspomnieć o Piotrze i Kasi, z tym, że oni spodziewają się dziecka. Piotr cieszy się jak zwykle, a Kasia – nie wiem czy to wina osoby dobierającej ujęcia – robi wrażenie bardzo smutnej. Wypada zatem życzyć dużo szczęścia.
No i na koniec Małgosia i Paweł. Chyba faktycznie wyszło tak jak miało wyjść – poznali się w programie, są razem, snują dalsze plany. W związku chyba też się bardziej dotarło między nimi: Małgosia pozwala Pawłowi mówić pierwszemu. To dobry znak.
Prowadząca promieniała – na pięć osób startujących ma cztery związki, najlepszy wynik w historii programu, skuteczność 80%, prawie jak sprawdzalność prognozy pogody – jak tu się nie cieszyć?
Tylko czekać na piątą edycję.
Ten post ma 4 komentarzy