Hiobowscy wybrali się do centrum handlowego na zakupy. Zajrzeli tu, zajrzeli tam i na końcu weszli do sklepu ze skarpetkami.
– Po co? – protestowała babcia Łukaszka.
– Muszę złożyć reklamację – świszczała przez zęby mama Łukaszka.
– Przecież nie kupowaliśmy ostatnio skarpetek – zastanawiał się tata Łukaszka, ale było już za późno. Mama Łukaszka była bardzo zorientowana na cel a celem tym było wejście do sklepiku.
– Nie tyle osób naraz! – piszczała pani w drzwiach.
– Ja w sprawie reklamacji – upierała się mama Łukaszka napierając biodrem.
– A inni?
– Będziemy was bronić – rzekł dziadek Łukaszka.
– Że co? O co tu chodzi?
– Sprawa życia i śmierci! – mama dalej napierała biodrem.
– Śmierdzi? Co śmierdzi? Skarpetki? To trzeba wyprać, a nie reklamować!
– Śmierć – odezwała się z boku siostra Łukaszka. – No wie pani, że ludzie umierają.
Pani przy drzwiach uciekła z krzykiem.
– No! – w głosie mamy Łukaszka brzmiała satysfakcja. – Możemy wejść!
I weszli.
Sklepik był niewielki, a za kontuarem stała jeszcze jedna sprzedawczyni, która zaniepokoiła się przybyciem takiej ilości klientów.
– Nie jesteśmy klientami – wyprowadziła ją z błędu mama Łukaszka. – Przyszłam z reklamacją!
– O, a co się stało? Coś się rozpruło? Farbuje? Nie jestem producentem, ale…
– To on! – i mama wskazała kompletnie osłupiałego Łukaszka.
– Ale ja niczego nie reklamuję!
– No właśnie! – mama przyklasnęła. – Sam widzisz, że nic nie widzisz! Ty patrzysz, ale już nie dostrzegasz! Dla ciebie to norma!
– A konkretnie?
– Podciągnij no spodnie i pokaż skarpetki – zakomenderowała mama, a gdy Łukaszek to zrobił, zawołała:
– No popatrz! Jedna szara, jedna niebieska! Nie do pary!
– Jak mogą być nie do pary, skoro mam jeszcze jedną taką parę – próbował ripostować Łukaszek.
– Przepraszam… – wtrąciła się pani sprzedawczyni. – Ale co ja mam z tym wspólnego? Mnie państwa problemy daltonistyczne nie interesują. Takie rzeczy powinniście załatwiać u siebie w domu.
– Bo to pani wina! – zaatakowała mama Łukaszka. – Nawet pani sobie nie wyobraża jaki on ma bałagan w szufladzie ze skarpetkami!
– Jak to: moja wina?! – żachnęła się pani sprzedawczyni.
– Przecież to pani wprowadza skarpetki do obrotu!
– Tak, ale ja je dostarczam i przekazuję! Na tym moja rola się kończy! Za organizację skarpetek w szufladzie odpowiada właściciel szuflady!
– Głupstwa pani gada! – rozzłościła się mama Łukaszka. Ale pani sprzedawczyni wyprowadziła trzy nokautujące ciosy, jeden po drugim:
– Trzeba być debilem, żeby tego nie rozumieć!
– Wszyscy to wiedzą!
– Na zachodzie Europy jest to standardem!
Mama Łukaszka była prawie powalona, ale prawie robi dużą różnicę. Sięgnęła do torebki i wyjęła książeczkę wydaną przez „Wiodący Tytuł Prasowy” pod tytułem „Ćwierćporadnik ćwierćinteligenta”.
– Jeśli tak jest jak pani mówi… – głos mamy Łukaszka był słaby, ale palce szybko wertowały książkę – jeśli tak jest jak pani mówi, to co pani powie na to?!
I podała książeczkę.
Pani sprzedawczyni wzięła i przeczytała:
– Szpitale muszą szczepić znane osobistości poza kolejnością bo inaczej szczepionki by się zmarnowały i trzeba byłoby je wylać. Nikt po prostu nie chce się szczepić, bo nikt w szpitalach nie wie, że są szczepionki. Propaganda jakoby było inaczej to szyta grubymi nićmi prowokacja. Nie można jednak wykluczyć koronkowej intrygi tego rządu nieudaczników, którzy za co się wezmą to zepsują. Jedno jest pewne – za bałagan w rządzonych przez samorządy szpitalach odpowiada partia rządząca jako ten, kto odpowiada za dystrybucję szczepionek!
Pani sprzedająca pobladła.
– A… No tak… Hm… Cóż… Skoro tak… Dobrze, oczywiście, przyjdę posprzątać…
Skandaliczna sprawa sklepu skarpetek
(Wyświetlono 359 razy, 1 dzisiaj)