You are currently viewing Atencja poprzez nieobecność

Atencja poprzez nieobecność

Szli sobie Hiobowscy przez osiedle wracając z niedzielnego spaceru, aż tu nagle zaskoczył ich napis na tablicy pod osiedlowym domem kultury.
Napis ten zauważyła siostra Łukaszka i z miejsca wyniknęło przykre zdarzenie. Siostra była znana z tego, że za napisami nie przepadała. Czytać, owszem, potrafiła, ale od literek i cyferek o wiele bardziej wolała obrazki. Zwłaszcza ruchome. Zatem siostra chciała się popisać umiejętnością czytania. Niestety, wskutek pośpiechu i stresu nie doczytała wszystkiego.
– O! – zakrzyknęła siostra Łukaszka wskazując na tablicę – Zobaczcie kto u nas wystąpi!
Hiobowscy podeszli do tablicy, a wraz z nimi kilka innych osób zwabionych krzykiem siostry.
Wkrótce też okazało się, że siostra popełniła drobną, acz istotną pomyłkę.
– Chyba kto nie wystąpi – sprostowała babcia Łukaszka. – Zobaczcie, przecież tam jak wół stoi „W naszym domu kultury nie wystąpią”…
Siostrze zrobiło się przykro.
– No już, no już, dobrze – Łukaszek poklepał ją delikatnie po ramieniu. – Prawie dobrze.
– Prawie robi różnicę. Ten drobny wyraz kompletnie zmienia sens zdanie, tak więc procentowo… – zaczął tata Łukaszka, ale spojrzał w oczy siostry Łukaszka i zamilkł.
– Okularów nie wziąłem – poskarżył się dziadek Łukaszka. – Czy ja się wreszcie dowiem, kto wystąpi?
– Kto nie wystąpi – poprawiła go babcia. – Więc w najbliższy czwartek nie wystąpią u nas Pływah i Cesia-Karekwicka.
– Co? Kto? – rozpaczliwie dopytywał się dziadek. – A tak byłem spragniony dobrej rozrywki!
– To bardzo się cieszę – odezwał się z tyłu jakiś żeński głos. Za Hiobowskimi stała młoda dziewczyna.
– Jak już pani czyta listę, to proszę doczytać do końca!
Babcia spojrzała ponownie na tablicę i stwierdziła, że faktycznie, coś jej umknęło. Na samym dole, małymi literkami widniało jeszcze jedno nazwisko.
– Zofia DeMoll.
– To ja – oznajmiła z dumą dziewczyna. – Czy słyszeli już państwo jakąś moją piosenkę?
– Nie.
– I raczej nie usłyszymy – dodał Łukaszek.
– Dlaczego?
– Przecież pani nie wystąpi.
– A no faktycznie – Zofia DeMoll zwiesiła głowę. – Ale zaraz! Przecież państwo możecie mnie posłuchać w internecie.
– Ile już ma pani piosenek? – zapytała siostra.
– Dwie… – przyznała piosenkarka. – Ale za w trzech wersjach! To co, obejrzą państwo?
– To jak to jest? – zainteresował się tata Łukaszka. – Tutaj pani nie chce wystąpić, a w internecie pani występuje? Czemu?
– Tutaj nie występujemy przeciwko prezesowi domu kultury! A w internecie go nie ma!
– Jest, ma konto na Fejsie – wtrąciła się siostra.
– To się nie liczy – mama Łukaszka czule pogłaskała plakat. – Ja to rozumiem. Ja się cieszę. Cieszę się, że takie wielkie artystki jak Pływah i Cesia-Karekwicka rozumieją, że terror na naszym osiedlu nie pozwala na swobodny odbiór sztuki. Co innego internet. Oczywiście, będziemy słuchać pani piosenek, pani Ireno DeDur…
– Zofia DeMoll!
– A ja nie będę – nadął się dziadek. – Ja wolę przyjść tutaj na koncert Roryli-Madowicz.
– To ona tu wystąpi??? – zdumiała się babcia.
– Nie jest napisane, że nie wystąpi, więc…
– To państwo widzę jeszcze nie wiecie, ona tu też nie wystąpi – pospieszyła z informacją piosenkarka. – Stwierdziła, że jest taki terror…
– Jaki terror?! Jaki terror?! – rozzłościł się dziadek. – Za komuny występowała i było dobrze, a teraz jest źle?
– Oczywiście – odparła z przekonaniem mama Łukaszka. – Wystarczy poczytać „Wiodący Tytuł Prasowy”, żeby wiedzieć, że nie ma demokracji.
– Sam fakt, że „Wiodący Tytuł Prasowy” się ukazuje, świadczy o tym, że demokracja jest – ripostował tata Łukaszka.
– Wypraszam sobie – obraziła się babcia. – Proszę tak nie demonizować minionych lat. Policzcie no ile mostów zbudowano to potem pogadamy.
– Sam most to nie wszystko – szalał dziadek. – A wolność? Czy za komuny można było tak sobie wstać i powiedzieć, że jest źle?
– Nie.
– No więc!
– Bo było dobrze.
– Uch! – stęknął dziadek i zwrócił się do Zofii DeMoll:
– Niechże pani zakrzyknie publicznie, że jest teraz źle.
– Jest źle! – krzyknęła piosenkarka.
– No i co, spotkały panią jakieś represje?
– Nie, ale…
– A niech pani krzyknie, że teraz jest dobrze – zaproponowała z demonicznym uśmiechem mama Łukaszka.
Piosenkarka odmówiła z przerażeniem w oczach.
– Wiecie państwo co by się stało gdyby się dowiedzieli że wołam na ulicy, że jest dobrze?
– Co za czasy – pokręcił głową tata Łukaszka. – Kiedyś karali ludzi za mówienie, że jest źle, a teraz karzą za mówienie, że jest dobrze.
– Bo za każdym razem to prawda? – spytał Łukaszek. – Niech pani powie co by się stało?
– Nie wydaliby mi płyty – wyszeptała blada ze strachu Zofia DeMoll.
– Kto by nie wydali? – zirytował się dziadek.
– Karosław-Jaczyński – powiedziała głośno siostra powodując wybuch śmiechu.
– A to akurat prawda, bo Karosław-Jaczyński nie wyda płyty tej pani – powiedział po chwili tata Łukaszka.
– No i widzisz jaki on jest – załamała ręce mama Łukaszka.
– Proszę pani – dziadek zwrócił się do piosenkarki. – Obiecuję, że nie pójdę na pani koncert, a co więcej obiecuję, że nie pójdę na wszystkie następne. Niech mi pani tylko poda przykład terroru, co to go kiedyś nie było, a teraz jest. Ale to ma być terror. Taki prawdziwy.
Zapadła cisza.
– Y… No… Więc… – wysilała zwoje Zofia DeMoll. – Kiedyś nie do pomyślenia byłoby żeby w biały dzień i w majestacie prawa usuwać tabliczki z ulicą Świerczewskiego!

(Wyświetlono 231 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply