You are currently viewing Święto Wyklętych w latach czterdziestych

Święto Wyklętych w latach czterdziestych

Tak, naprawdę taki tytuł nosił film, który Najlepsza TV miała pokazać w paśmie największej oglądalności. Była to najnowsza produkcja studia Lewicowy Globalizm Będzie Triumfować.
– Wystąpiła w tym filmie maślanka najlepszych polskich aktorów – poinformowała siostra Łukaszka.
– Chyba: śmietanka – głos mamy drżał oburzeniem. – Oglądamy!
I na nic zdały się protesty, okrzyki oburzenia, odwoływania do wolności, woli większości, a nawet Konstytucji. Po prostu okazało się, że demokracja oprócz praw ma też swoje obowiązku i obejrzenie tego filmu było właśnie jednym z takich obowiązków.
No i obejrzeli.
…jednego dnia zdarzyło się coś niezwykłego. Do celi, w której przebywali oskarżeni, funkcjonariusze wnieśli stół i krzesła. Ale jak ci funkcjonariusze wyglądali! Każdy z nich miał podbite lewe oko. Jednak wprawny wzrok więźniów od razu dostrzegł, że – w przeciwieństwie do ich obrażeń – te są fałszywe.
Namalowane.
– Co ma znaczyć ta maskarada? – zapytał jeden z osadzonych.
Do celi sprężystym krokiem wszedł major w towarzystwie fotografa.
– Dzień dobry panom. Wszystkiego najlepszego. O, widzę zdumione miny. Ano, panowie nie wiecie, że dzisiaj jest Święto Wyklętych. I my solidaryzujemy się z wami w tym dniu tym oto makijażem. Siadajcie, proszę, a fotograf zrobi nam pamiątkowe zdjęcie.
Więźniowie milczeli, jeden z końcu przemówił:
– Jeśli to jakaś wasza nowa podłość…
– Żadna tam podłość. Po prostu w ten jeden dzień nie róbmy polityki i po prostu bądźmy razem.
W aresztowanych wtedy jakby coś pękło. To, czego nie potrafiły z nich wydobyć wielodniowe tortury, teraz wykrzykiwali na głos. Że nigdy nie będą razem. Że funkcjonariusze nie mają prawa nazywać się Polakami. O dziwo major, tak straszliwy podczas przesłuchań, teraz siedział na krześle i nie reagował. Tak, jakby to nie było do niego. Patrzył w zadumie gdzieś przed siebie i nawet jakby się lekko uśmiechał. Ocknął się dopiero wtedy, gdy jeden tak skatowany więzień, że leżał cały czas bo nie mógł wstać, zawołał, że kiedyś ich system upadnie a oni sami zostaną rozliczeni i ukarani.
– Nie – powiedział major i gwałtownie wstał. Momentalnie w celi zapadła cisza. – Nie. Do tego nigdy nie dojdzie.
– Komuna kiedyś upadnie – powtórzył z przekonaniem leżący.
– To możliwe. Ba, to nawet pewne! – rzekł major.
– Jak to? – zaszumieli skazani. – Wtedy wy traficie do więzienia…
Major zaczął się śmiać.
– Co? Jak? – krztusił się śmiejąc. – I wy naprawdę chcieliście odbić z naszych rąk Polskę? Kryjąc się z bronią po lasach? Naprawdę? Właściwie niepotrzebnie was łapaliśmy. Jeszcze parę lat i ludzie sami by was do nas przyprowadzili. Bo mieli by was już po prostu dosyć. Byście się im po prostu znudzili. Wojny się nie wygrywa bronią! – major zaczął krzyczeć po czym postukał się palcem w czoło. – Tym się wygrywa wojnę! Tak, powiedziałem, że komuna może kiedyś upadnie. Ale nam i tak włos z głowy nie spadnie. A wiecie dlaczego? Dlatego, że to my kreujemy wrogów z którymi walczymy. I już my się postaramy, aby ci nasi wrogowie byli nam też poddani. Bo wtedy nawet jeśli oni wygrają, to my nie przegramy. Jeszcze wasze wnuki będą mi płacić emeryturę!
I major zaczął się znowu hałaśliwie śmiać.
Jeden z więźniów nie wytrzymał, przypadł do stołu i zaczął szeptać gorączkowo:
– Panie majorze, błagam, wypuśćcie mnie, jestem niewinny, przysięgam na Boga, nie wiem dlaczego mnie oskarżacie o współpracę z Niemcami, ja z Niemcami walczyłem, całą wojnę, o Polskę, o Warszawę, o to miasto, żeby ludzie mogli tu mieszkać i pracować, żeby były ścieżki rowerowe, żeby dzieci w przedszkolu otrzymywały rzetelną edukację seksualną, ja walczyłem w Powstaniu po to, by osoby homoseksualne nie czuły się wyobcowane, naprawdę…
Major westchnął i wzniósł oczy ku sufitowi, gdzie przez maleńkie okienko wpadała odrobina światła.
– No i po co psuć taki piękny dzień polityką? Na politykę będzie czas jutro. I wtedy sobie pogadamy. Przesłuchania zaczniemy jak zwykle, z samego rana.

(Wyświetlono 236 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply