You are currently viewing Jaki piękny samobójczy

Jaki piękny samobójczy

Oczywiście, mecz oglądała cała rodzina Hiobowskich, bo kiedy faceci oglądają mecz, to musi o tym wiedzie cały świat. Tak przynajmniej uważała babcia Łukaszka. Wycofała się do kuchni i szykowała surówkę na jutrzejszy obiad. Razem z nią siedziały mama Łukaszka i jego siostra. Z dużego pokoju dochodził dzikie wrzaski.
– Coś wrzeszczą jakoś inaczej niż zwykle – zauważyła siostra Łukaszka.
– Bo i mecz jest inny niż zwykle – odrzekła babcia z dumą siekając kapustę. – To mecz z Niemcami.
– Skończmy z tymi resentymentami wojennymi – powiedziała mama czytając najnowszą powieść noblistki „Prowadź swój pług śnieżny poprzez Kościerzynę”.
– Skończmy, skończmy, a sztućców nie oddali – sapnęła babcia.
– Zaraz się zacznie dyskusja kto wywołał wojnę – mama wywróciła oczami. – Skończmy z tym, naprawdę. Od tego nasze sądy nie będą wolne.
– Po co nam właściwie sądy? – rozległ się głos od drzwi. Do kuchni wszedł Łukaszek. – No po co? Człowiek tylko traci czas, pieniądze, nerwy, nawet jak ma rację ot nie wiadomo czy wygra, a nawet jak wygra to i tak mu się to na końcu nie opłaca.
– Przestań z tą swoją sofistyką! – mama palnęła pięścią w stół. Babcia w ostatniej chwili złapała spadający ocet „Jak za komuny”.
– Nie powinieneś teraz oglądać meczu? – spytała słodko siostra Łukaszka.
– Muszę się napić – powiedział Łukaszek. – Niemcy oszukują.
– Niemcy nie mogą oszukiwać – głos mamy drgał z gniewu.
– A Dieselgate kto wywołał?
– Diesel! – zakrzyknęła błyskotliwie siostra Łukaszka i została wyrzucona z kuchni. Wróciła jednak po chwili i oznajmiła zdumiona:
– Niemcy naprawdę oszukują.
Mama i babcia spojrzały po sobie i runęły w kierunku telewizora. Łukaszek i jego siostra poszły za nimi.
Przed odbiornikiem siedzieli tata i dziadek Łukaszka złorzecząc sąsiadom zza Odry.
– Ach ten wasz hejt – westchnęła mama Łukaszka. – A co ja patrzę i co ja widzę? Piękną kampanię społeczną – pokazała ekran. Na ekranie widać było trybuny, boisko, kibiców, wszystko otagowane #Stop12.
Tata chaotycznie wyjaśnił na czym polega ta akcja.
– Otóż organizacja polska Fussballjugend PL…
– Jaka tam polska! W zarządzie same teutońskie nazwiska! – wykrzyknął dziadek.
– …otóż ta organizacja prowadzi kampanię społeczną #Stop12. Polega on na tym, aby nie wprowadzać dwunastego zawodnika na boisko.
– Przecież w piłkę nożną gra jedenastu – zauważyła odkrywczo siostra Łukaszka. – To po co ta kampania?
– Policz Niemców na boisku – rzekł gorzko dziadek Łukaszka.
Siostra policzyła i wyszło jej dwunastu.
– Bo oni się ruszają – zirytowała się mama Łukaszka. – Czekajcie, ja policzę.
Wyszło dwunastu.
– Dlaczego Polacy nie protestują? – pytała gorączkowo babcia. – Przecież to jawne pogwałcenie zasad gry!
– Trudno oskarżać inicjatora akcji #Stop12, że sam ją łamie – westchnął Łukaszek. – Pozostaje mieć nadzieję, że nasi utrzymają remis do końca.
– Jest zero zero – wtrącił dziadek.
– Pozostaje mieć nadzieję, że w następnym meczu nie będzie akcji #Stop13 albo #Stop14 – rzekł przewidująco tata Łukaszka.
I kiedy pod koniec zanosiło się, że rezultat pozostanie bez zmian, wydarzyło się coś niespodziewanego. Polski napastnik, Framasz-Tonkowski przejął piłkę, zawrócił, pognał w kierunku własnej bramki i umieścił piłkę w siatce obok kompletnie zaskoczonego polskiego bramkarza.
W sektorach niemieckich kibiców wybuchła euforia. Tak samo wśród niemieckich zawodników. A także wśród części polskich kibiców i zawodników.
Hiobowscy patrzyli na siebie w osłupieniu. Ale nie wszyscy.
– Chociaż jeden zachował się jak trzeba – mama Łukaszka była bardzo zadowolona. – Co tak na mnie patrzycie? Złamał jakieś przepisy?
– Nie, przepisów nie złamał – powiedział wolno tata Łukaszka. – Ale mecz… Wynik…
Mecz się właśnie zakończył. Na gorąco nadawano wywiad z Framaszem-Tonkowskim.
– Tak, strzeliłem tego gola. To był mój obowiązek, proszę pana, jako Polaka i jako patrioty. Nie, to nie jest gol przeciwko Polsce. To jest gol przeciwko naszemu trenerowi, który łamie konstytucję i uzyskał licencję trenerską niezgodnie z prawem, ponieważ komisja nadająca licencję obradowała w czwartek zamiast w środę i w związku z tym licencja jest nielegalna i trener jest nielegalny.
– Ale gra pan w drużynie pod jego kierownictwem – znalazł się przytomnie reporter.
Piłkarz zastanowił się chwilę.
– Wie pan co, akurat drużyna jest legalna.

(Wyświetlono 317 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply