You are currently viewing Jak wspomóc finansowo sportowców

Jak wspomóc finansowo sportowców

Kiedy Łukaszek wrócił do domu od razu wyczuł, że panuje w nim dziwna atmosfera. W całym mieszkaniu panowała napięta atmosfera oraz zaskakujący zapach płynący z kuchni. Zza drzwi dużego pokoju dobiegały dzikie wrzaski. W korytarzu siedziała babcia i jadła bułkę.
– Co się dzieje? – spytał Łukaszek.
– Twoja siostra poszła na randkę ze swoim chłopakiem. A chłopy oglądają mecz – odparła babcia niewyraźnie przełykając kęs.
– A mama? Jest w kuchni? Co tam tak wali?
– Sam zobacz.
Łukaszek zajrzał ostrożnie. I rzeczywiście, przy garnku, z którego wydobywał się niepokojący aromat uwijała się mama Łukaszka. Na stole leżała książka, która niedawno się ukazała i narobiła wiele szumu na rynku wydawniczym. Nosiła ona tytuł: „Resortowe dzieci – kuchnia” i była wydana przez… Wiodący Tytuł Prasowy. Co tu dużo mówić, rynek prasy drukowanej się kurczył, więc każda okazja do zarobku była nie do pogardzenia. A publikacje o funkcjonariuszach minionego systemu cieszyły się szalonym powodzeniem. „Wiodący Tytuł Prasowy” postanowił w końcu też w to wejść – bo któż, jak nie oni? Redaktorzy zakrzątnęli się więc, popytali kolegów redakcyjnych, znajomych, krewnych, a niektórzy to i sami sięgnęli do pamięci albo zapytali brata… No i tak powstał tom przepisów kulinarnych, bardzo modny i popularny w niektórych kręgach, posługujących się pewnym kodem kulturowym. Książka była hitem numer dwa na rynku, bo numerem jeden bezapelacyjnie była seria książek niejakiego Danny’ego Jonielsa demaskującego spiski żydowskie w Polskie.
– Co to się gotuje? – spytał przerażony Łukaszek.
Mama uniosła głowę.
– O, Łukasz! – zawołała uradowana na widok syna. Próbuję nowy przepis na jutrzejszy obiad. Wegetariańskie policzki z mamuta po żydowsku.
Łukaszek prędko zamknął drzwi i wycofał się na korytarz.
_ Ja tego do ust nie wezmę! – zastrzegła się babcia żując bułkę.
– A babcie co je?
– Bułkę z salcesonem „Jak za Gomułki”. Chcesz spróbować?
Łukaszek machnął tylko ręką i zajrzał do dużego pokoju. Dziadek i tata oglądali mecz.
– No wreszcie! – zakrzyknął dziadek. – Wreszcie młodzież pofatygowała się na mecz! Co, już cię nie interesuje jak Polacy grają? Ech, co za czasy, kiedyś, to jak grała reprezentacja, to święto było, ot co!
– Bo kiedyś to była gra, a dzisiaj… – westchnął tata Łukaszka. – Szkoda gadać. Kiepsko grają.
Łukaszek podszedł do telewizora, przyjrzał się dokładnie i oświadczyła zaskakująco, że mają prawo.
Tata i dziadek zagotowali się.
– Nie mają prawa! – krzyczał dziadek. – My, wielomilionowy naród w sercu Europy dość już wycierpieliśmy! Ileż do cholery można w kółko przegrywać! Chcemy zwycięstw!
Tata też okazał się patriotą ale o nucie ekonomicznej.
– Ja płacę, ciężkie pieniądze płacę na ten sport! Żądam profesjonalnego podejścia! A oni grają tak jak pierwszy raz w życiu wyszli na boisko piłkarskie!
– Bo to prawda – rzekł z dziwnym uśmiechem Łukaszek. Tata i dziadek spojrzeli na siebie podejrzliwie, następnie na ekran, a na końcu na Łukaszka.
– Ty coś wiesz – rzekł tata. – Kto to gra? Sportowcy?
– Tak.
– Zawodowcy?!
– Tak.
– Piłkarze! – nie wytrzymał dziadek.
– Nie.
– Jak to nie???!
– Dziwię się, że jeszcze ich nie poznaliście – Łukaszek sięgnął po chipsa. – To siatkarze.
Dziadek i tata runęli do telewizora.
– Czekaj no… Faktycznie… Sami wysocy… Pojedynki główkowe wygrywają jak chcą… Ale skuteczność fatalna! Przegrywają zero do dwóch! Nawet dobrze piłki kopnąć nie potrafią!
– Bo to siatkarze – powtórzył Łukaszek.
– Skąd ten pomysł, żeby w polskiej reprezentacji w piłce nożnej grali siatkarze?! – nie mógł uwierzyć tata.
– Z przyczyn finansowych. Niedawno siatkarze zdobyli mistrzostwo świata. I dostali za nie mniej pieniędzy do swojego związku niż piłkarze za przegrany turniej od swojego związku. W związku z tym minister sportu wpadł na pomysł jak podreperować finanse innych gałęzi sportu.
– Da im nagrody, rozdawnictwo tego rządu sięga szczytów… – zaczął tata, ale Łukaszek mu przerwał:
– Ależ skąd! Po prostu wprowadził rotację!
– Chyba już rozumiem – powiedział powoli dziadek. – Więc dzisiaj grają siatkarze, tak? Zamiast piłkarzy?
– Ależ oni przegrają! – krzyknął tata.
– Piłkarze też by przegrali. Tak czy siak rezultat byłby ten sam, a przynajmniej siatkarze sobie zarobią. Wiecie ile dostaną za ten mecz, nawet jeśli przegrają? Tyle, co za pół roku grania w siatkę.
– He, hm – chrząknął dziadek i zajrzał do programu tv. – Następny mecz gramy za trzy dni. Kto tym razem będzie reprezentował polskie barwy? Szpadziści? Pływacy?
– Lekkoatleci – poinformował Łukaszek. – Nawet mamy duże szanse, bo na bramce będzie kulomiot, a w ataku sztafeta cztery razy sto…
– No dobrze, a co się stało z piłkarzami? – zapytał tata Łukaszka. – Oni w ogóle nie grają?
Łukaszek uśmiechnął.
– Decyzją ministra, za karę za ostatni blamaż, zostali powołani do kadry skoczków narciarskich. Skaczą już w ten weekend. Na mamucie w Planicy.

(Wyświetlono 207 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Leave a Reply