You are currently viewing Strzykawka sama zaszczepiła znienacka aktorów

Strzykawka sama zaszczepiła znienacka aktorów

Hiobowscy siedzieli sobie w domu i mieli ogromną radość z reakcji niemieckich mediów na wygraną polskich skoczków narciarskich.
– Ja nie mam ogromnej radości – odcięła się mama Łukaszka.
– Smuci cię przegrana niemieckich skoczków? – spytała lodowatym tonem babcia Łukaszka.
– Ależ skąd. Po prostu uważam, że nie ma czegoś takiego jak niemieckie media, bo kapitał nie ma narodowości. I wyłączcie tą polską rządową propagandę bo mi działa na nerwy.
Dalszą wymianę zdań przerwał dzwonek drzwi. Siostra Łukaszka poszła do drzwi i po chwili wróciła.
– No i kto tam był? – spytał tata Łukaszka.
– A, jakiś polski film – siostra machnęła śliczną rączką.
– Jak film może dzwonić do drzwi??? – zdumiał się Łukaszek.
– No zobacz sam, są aktorzy z telewizora.
Hiobowscy spojrzeli po sobie w osłupieniu i runęli ku drzwiom. Na korytarzu stała para nestorów polskiego kina i telewizji: Jantyna-Krysda i Zbotor-Wikrowski.
– Państwo do nas? – spytał zaskoczony dziadek. – My… E… Myśmy nikogo nie zamawiali.
Prośba aktorów była bardziej zaskakująca niż ich obecność.
– Czy mogliby nas państwo ukryć?
Pierwsza się odnalazła mama Łukaszka.
– Ależ tak, oczywiście! – zawołała radośnie wciągając oboje aktorów do wnętrza. – Rozumiem, że państwo uciekają przed siepaczami Niskiego z Żoliborza…
– Niezupełnie. Ukrywamy się przed NFZ-em…
Słowa Jantyny-Krysdy wprawiły Hiobowskich w spore zaskoczenie. Babcia Łukaszka zapytała:
– A co się właściwie stało?
– Zaszczepili nas – wyznał Zbotor-Wikrowski.
– Przecież teraz mają szczepić lekarzy – obruszył się dziadek.
– To Karosław-Jaczyński – sapnęła mama. – Wykorzystał naiwność personelu aktorskiego…
– Chyba pani wie czy jest pani lekarką czy nie – siostra Łukaszka zwróciła się do Jantyny-Krysdy.
– Co?
– Kim pani jest?
– Aktorką, dziecko każdy mnie zna z telewizji i…
– A czy jest pani lekarką?
Jantyna-Krysda nerwowo przygryzła paznokieć i spojrzała na Zbotora-Wikrowskiego.
– Na mnie nie patrz, ja nic nie wiem, to reżysera trzeba spytać. Ze mną była inna, zupełnie inna historia. Siedziałem sobie spokojnie w domu, gdy nagle, wieczorem, niespodzianie, przyszła do mnie…
– Pracownica NFZ?
– Nie! Wiadomość. Że są szczepienia. Poszedłem do szpitala. Wezwano mnie…
– Pielęgniarka wezwała?
– Nie! Przecież mówię, że wezwano. Tam nikogo nie było. Pusto. Wchodzę do gabinetu a tam…
– Lekarz?
– Nie! Strzykawka. Tylko. No i się zaszczepiłem.
– Ale kto pana zaszczepił? – niczego nie zrozumiała siostra Łukaszka.
– Strzykawka, mówię przecież!
– Ale kto trzymał te strzykawkę? Pan?
– Nie napieraj – upomniał ją delikatnie dziadek. – Widzisz chyba, że u nas robi się tak jak w Niemczech. Tam ciężarówki wjeżdżają w tłum, same. Tam pistolety strzelają do tłumu, też same. No i noże, mamy ofiary noży. samych noży. Tak jest teraz u Niemców i wygląda…
– Nie wolno mówić: Niemcy – siostra łagodnie upomniała dziadka. – Mówi się: naziści.
I siostrę Łukaszka wyrzucono za drzwi. Na schody. I to był błąd. Bo dwie panie, które akurat przechodziły korytarzem skorzystały i weszły do mieszkania.
– A tu się gołąbeczki schowały – powiedziała jedna. Jantyna-Krysda i Zbotor-Wikrowski pobledli i wstali.
– Macie natychmiast oddać te szczepionki! – zakrzyknęła gromko druga.
– Jak można oddać szczepionkę, niech pani nie będzie śmieszna – wyszeptała Jantyna-Krysda zbielałymi ustami.
Druga pani wyjęła kartkę i przeczytała:
– Instrukcja numer jeden. Jak odebrać szczepionkę od zaszczepionej. Należy wykonać niewielką dziurkę w szyi, a następnie wyssać krew i wtentegować ją do ampułki.
– A co ze mną? – przełknął ślinę Zbotor-Wikrowski.
Pierwsza pani wyjęła kartkę.
– Instrukcja numer dwa. Jak odebrać szczepionkę od zaszczepionego. Należy… O nie, ja takich świństw robić nie będę!
– Dobra dobra – mruknęła druga pani. – A wczoraj z kierownikiem to jakoś nie było świństwo?
– No wiesz co?!
– Przepraszam bardzo – siostra zajrzała z korytarza. – A co z pozostałymi pięćdziesięcioma czterema płciami?
I siostrę znowu wyrzucono za drzwi. Przy okazji Hiobowscy zorientowali się, że nie ma Łukaszka.
– Telewizję ogląda – zdenerwowała się mama. – Tutaj demokrację niszczą, a on ma to wszystko gdzieś! Już ja mu powiem!
I wszyscy poszli do pokoju. A tam pokazano, że aresztowano Udę-Magmer. Zapłakana mówiła do kamery:
– Nie wiedziałam, że okradamy jubilera… Sądziłam, że biorę udział w szlachetnej akcji i zostanę ambasadorką Apartu albo Yes… Mam nadzieję, że nie zrobiłam nic złego… A… Ten zegarek… No… Myślałam, że to z puli ekstra dla artystów…

(Wyświetlono 346 razy, 1 dzisiaj)

Marcin Brixen

Jestem z Poznania, jestem inżynierem.

Ten post ma jeden komentarz

  1. watz
    Podobają mi się nazwiska gości. Świetny pomysł

Leave a Reply